lukasz

19 września 2022

Poznaję Boży świat / 2018 – Francja, La Salette. Wyjście w góry, Eucharystia i Droga Krzyżowa

19 września – Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z La Salette... Wróćcie do mnie – tak można streścić dramatyczne słowa, które Bóg przez Maryję powiedział podczas prywatnego objawienia we francuskim La Salette dwojgu dzieciom. Choć było to w połowie XIX wieku, dziś równie dobrze Maryja mogłaby ukazać się płacząc, tak jak wtedy, nad pogubieniem naszego społeczeństwa... W 2018 roku miałem okazję część swojego urlopu spędzić w La Salette...
23 września 2022

Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 12 – Villaviciosa, 34 km / łącznie 320 km

Dzisiejszego dnia, podobnie jak wczoraj, pobudkę ustawiłem sobie na godz. 5:30. Tak wczesną godzinę ustawiałem tylko wtedy, kiedy wiedziałem, że danego dnia mam sporo kilometrów do przejścia. Dzisiaj tych kilometrów miało być ok. 32, ale ostatecznie dojdę do schroniska, mając w nogach prawie 35 km. Z przewodnika wyczytałem, że odcinki, które tego dnia będę pokonywał, będą pod względem widoków i poziomu trudności bardzo zróżnicowane. Cieszyło mnie bardzo, że dzisiaj ponownie będę szedł brzegiem oceanu, to zawsze dodaje pielgrzymowi takiemu, jak ja, sił do dalszej podróży. Opuszczając schronisko, widziałem, że część pielgrzymów wyszła na szlak, a część jeszcze sobie smacznie spała. Kiedy wstaje się wcześnie, to trzeba starać się, żeby zawsze cicho się zachowywać, tak żeby nie zbudzić ze snu innych pielgrzymów. Na dworze, jak to często bywało, niebo było zachmurzone, a temperatura powietrza była niska, dlatego założyłem na siebie bluzę z polaru. Dopiero gdy pokonałem pierwsze na swojej drodze wzniesienia, a pojawiły się one bardzo szybko, zrobiło mi się już ciepło, tak że musiałem zdjąć bluzę, żeby się nie zgrzać...
26 września 2022

Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 13 – Camping Deva Gijon, 22 km / łącznie 342,5 km

Rozpoczynam kolejny 13. dzień swojej wędrówki. Tak, tak 13. dzień. Podobno „13” to pechowa liczba i chyba coś w tym niestety jest. Kiedy przebudziłem się nad ranem, przez okno w pokoju zauważyłem, że na dworze niebo jest zachmurzone i pada deszcz, lecz to nie były zwykłe opady deszczu, po prostu lało jak z cebra. Pomyślałem sobie, że nieźle się ten trzynasty dzień dla mnie zaczyna. Nic nie zapowiadało, żeby pogoda mogła się zmienić. Wiedziałem, że przy takich obfitych opadach deszczu nawet mój płaszcz przeciwdeszczowy za bardzo mi nie pomoże. Ubrałem się tego dnia bardzo lekko, nie zakładałem na siebie nawet bluzy polarowej, bo i tak wiedziałem, że się przemoczy. Buty trekkingowe schowałem głęboko do plecaka, a założyłem cienkie adidasy. Aparat, po zrobieniu tuż po wyjściu ze schroniska kilku zdjęć, schowałem do specjalnej fotograficznej torby i włożyłem do plecaka. Na dworze, w momencie, gdy wychodziłem, było jeszcze dosyć szaro i paliły się latarnie na ulicach. Jednak nie mogłem już dłużej zostać w schronisku, tylko mimo deszczu musiałem wyruszyć w drogę, tak jak uczynili to inni pielgrzymi...