Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 18 – Luarca, 23 km / łącznie 460,7 km

Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 17 – Ballota, 12 km / łącznie 437,2 km
18 października 2022
Aforyzmy świętych i błogosławionych Kościoła katolickiego
22 października 2022
Udostępnij to:

DZIEŃ 18 (PONIEDZIAŁEK), 9 SIERPNIA 2021 r.
Ballota – Luarca
23,5 km; łącznie przeszedłem 460,7 km

 

***

Mając na uwadze, że dzisiejszy nocleg może okazać się loteryjny, postanowiłem, że hotel opuszczę po godz. 6:00 rano. O tej porze na dworze jest jeszcze szaro i zazwyczaj chłodno, dlatego też ubrałem bluzę polarową, żeby czasami się nie przeziębić. Musiałem tak wcześnie wyjść z hotelu dlatego, aby dojść do schroniska w Luarca jak najszybciej, bo tym razem nie było możliwości zrobienia rezerwacji noclegu.

Opuszczając schronisko, pierwsze kilkaset metrów trasy przeszedłem drogą asfaltową, następnie powoli schodziłem terenami leśnymi w dół tak, że w pewnym momencie znalazłem się już przy samym oceanie. Na szlaku spotkałem również parę pielgrzymów, która zatrzymała się, aby zrobić pamiątkowe zdjęcie oceanu. Trasa, po której się poruszałem na tym pierwszym etapie, była dosyć wymagająca, bo poruszałem się po terenach bardzo górzystych.

 

Swój pierwszy odpoczynek po wyjściu z hotelu zrobiłem po przejściu ok. 9 km w miasteczku Cadavedo. Początkowo, to właśnie tutaj miałem mieć nocleg, a nie w miejscowości Ballota, ale niestety schronisko, co pokażę na zdjęciu, było w tej miejscowości zamknięte. W pierwszym napotkanym sklepiku, przy którym odpocząłem po trudzie górskiego wędrowania, napotkałem dwie dziewczyny z Polski. Bardzo ucieszyłem się z tego niespodziewanego spotkania, bo przez te 18 dni dopiero trzeci raz spotkałem kogoś z mojego ojczystego kraju. Oczywiście mogliśmy wymienić się wrażeniami z przebytego szlaku i nawet podczas naszej rozmowy dowiedziałem się, że jedna z dziewczyn, gdy była małą dziewczynką, mieszkała przez krótki czas w Sieradzu. Jej tata był wojskowym i służył w sieradzkiej jednostce. Proszę, jaki ten świat jest mały (uśmiech). Przy sąsiednim stoliku, gdzie siedziały dziewczyny z Polski, odpoczywała też inna dziewczyna, która pielgrzymowała ze swoim chłopakiem i, jak się okazało, również pochodziła z Polski. Mój odpoczynek w tym miejscu trwał nieco ponad 15 min i chociaż bardzo fajnie nam się wszystkim rozmawiało, to musiałem ruszać dalej, bo przede mną było jeszcze sporo kilometrów do przejścia.

 

A oto i ukryta na zielonym wybrzeżu Asturii Luarca. To spokojna miejscowość z białymi domami, której udało się zachować cały urok i atrakcyjność swojej rybackiej tradycji.
18. dzień wędrówki z Ballota do Luarca. Dystans: 23,5 km, czas: 6h 27m.

Po sześciu godzinach drogi dotarłem do miejscowości Luarca, w której miałem mieć nocleg. W tej miejscowości, co warto wspomnieć, 24 września 1905 roku urodził się Severo Ochoa, laureat nagrody Nobla z dziedziny fizjologii lub medycyny za prace związane z syntezą RNA. Ja natomiast po raz kolejny byłem podekscytowany miejscowością, w której się zatrzymuję. To było istne portowe i malownicze miasteczko, które w sposób szczególnie piękny wyglądało ze wzniesienia, na którym się przed wejściem do miasta znajdowałem. Mój brat, gdy wysłałem mu zdjęcie, powiedział, że wygląda wręcz jak „pirackie miasteczko” (uśmiech). Pomimo zmęczenia, już nie mogłem się doczekać, kiedy wyjdę na spacer po jego okolicy. Jednak za nim to nastąpi, najpierw trzeba było jak najszybciej udać się do schroniska i zarezerwować nocleg. Po wejściu do miasteczka początkowo miałem problem z jego znalezieniem, dlatego poprosiłem przypadkową osobę o wskazanie drogi do schroniska. Zaczepiona pani była tak uprzejma, że sama podprowadziła mnie do uliczki, w której się znajdowało. Po wejściu do budynku widziałem, że niektórzy pielgrzymki już byli w środku. Po chwili przyszedł Hospitalero (opiekun schroniska) i zakomunikował mi, że jest już komplet i nie mogę zostać na noc. Po raz kolejny, kiedy to usłyszałem, normalnie opadłem z sił. Gdy doszedłem do schroniska była godzina przed 13:00, a już niestety nie było w nim miejsca. Na szczęście Hospitalero powiedział mi, że tuż za rogiem znajduje się niedrogi hotel, który również przyjmuje pielgrzymów, zmierzających do Santiago de Compostela. Podziękowałem mu za tę informację i szybko udałem się we wskazane przez Hospitalero miejsce. Faktycznie hotel znajdował się dosłownie kilka kroków od schroniska i był w samym centrum miasteczka. Kiedy wszedłem do środka, Pani w recepcji powiedziała mi, że są miejsca noclegowe i mogę zostać. Cena za nocleg oczywiście była większa, ale z tym już się liczyłem. Po załatwieniu wszystkich formalności udałem się aż na drugie piętro, gdzie znajdował się mój pokój. Dla mnie najważniejsze było, że mam nocleg i o dzisiejszą noc mogłem już być spokojny. Szybko się rozpakowałem i mogłem nareszcie odpocząć. Godzina była dosyć wczesna, a temperatura powietrza była wysoka dlatego, zanim wyszedłem na miasto, najpierw się wykapałem i odpocząłem. Po odpoczynku mogłem w końcu wyruszyć na spacer po okolicy. Moja radość była też tym większa, że pomimo upalnej pogody na zewnątrz było wręcz bezchmurnie i słonecznie. A taka pogoda jest idealna do robienia zdjęć z tego malowniczego miasteczka, które teraz zaprezentuje.

 

Miasteczko Luarca tętniło życiem, a większość restauracji była wypełniona mieszkańcami, bądź turystami, którzy do niego przybyli. W pobliskich sklepikach można było się zaopatrzyć nie tylko w pamiątki z tego portowego miasteczka, ale i też związane ze św. Jakubem i jego miastem – Santiago de Compostela. Na jednym z placów miejskich znajdowała się rzeźba wybitnego Hiszpańskiego naukowca Margarity Salas, która była uczennicą laureata nagrody Nobla, wspomnianego już przeze mnie Severo Ochoa.

Ja swoje kroki skierowałem w stronę portu, bo jednak wolałem przebywać w bardziej wyciszonych miejscach. Będąc już w samym porcie, mogłem zaobserwować, jak dzieci z wysokich falochronów i murków skaczą do rzeki Negro, która to wpływa do ogromnego oceanu. Widać, że Hiszpanie z wodą związani są już od urodzenia i czują się w niej jak przysłowiowa „ryba” (uśmiech). Spacerując po okolicy, udałem się również w pobliże latarni morskiej, skąd rozpościerał się piękny widok na ocean i wybudowaną na wielkim klifie kaplicę de la Atalaya, nazywaną także la Virgen Blanca (Najświętszej Białej Panienki). Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie wszedł na sam szczyt wzniesienia, na którym znajduje się wspomniana kaplica. Jak się okazało, była również otwarta, dlatego mogłem zajrzeć do środka i przez chwilę się pomodlić. Z samego szczytu rozpościerał się widok na piękną panoramę całej okolicy. Było warto ponieść trochę trudu i wejść na sam szczyt wysokiego klifu, przez chwilę zatrzymać się i spojrzeć z wysoka na to piękne miejsce otoczone górami i oceanem. Schodząc powoli z powrotem do miasteczka, na jednej z dawnych fortyfikacji znajdował się duży ceramiczny mural, składający się z 14 paneli płytek Talavera, przedstawiających lokalną historię. Widać, że miasteczko bardzo naznaczone jest historią, o której mieszkańcy Luarca pamiętają i robią wszystko, żeby trwała w kolejnych pokoleniach.

I tak po kilkugodzinnym spacerze, zanim poszedłem do hotelu, wstąpiłem na zakupy do pobliskiego marketu. Niestety za pierwszym razem zostałem wyproszony, bo nie miałem przy sobie maseczki ochronnej, dlatego musiałem szybko iść po nią do hotelu i dopiero wtedy, kiedy ją założyłem na twarz, mogłem zrobić zakupy na wieczór i jutrzejszy wymarsz. Hiszpanie bardzo przestrzegali tego nakazu, szczególnie w pomieszczeniach zamkniętych i należało o nim pamiętać, o czym jednak ja co jakiś czas zapominałem.

Będąc już w swoim pokoju hotelowym, mogłem wziąć przewodnik i zacząć planować jutrzejszy dzień. Niestety również okazało się, że w miejscowości La Caridad, w której mam mieć nocleg, po raz kolejny jest problem z rezerwacją, dlatego musiałem zarezerwować pokój w hotelu. To mnie bardzo irytowało i nie przypuszczałem przed wyjazdem do Hiszpanii, że będą takie trudności z noclegami. Dobrze, że Ania z wielką otwartością i zaangażowaniem mi pomagała.

Hotel, w którym miałem dzisiaj nocleg, znajdował się w samym centrum miasta, przez co do bardzo późnych godzin nocnych tętniło życie w pobliskich restauracjach i na uliczkach miasta. Hiszpanie preferują taki właśnie tryb życia, gdy dzień rozpoczynają dosyć późno, a całe życie towarzyskie zaczyna się tak naprawdę dopiero wieczorem i to nie ma reguły, czy jest to weekend, czy zwykły dzień tygodnia. Hiszpanie są bardzo towarzyscy, co również potwierdziła Ania, kiedy się o to jej zapytałem. Pamiętam, że tego wieczoru nie mogłem przez te nocne hałasy w ogóle zasnąć, co mnie bardzo denerwowało. Kolejnego dnia miałem do pokonania ok. 30 km, dlatego chciałem mieć trochę spokoju i szybko zasnąć, ale niestety przez te hałasy nie mogłem. Cóż, bywa i tak…

 

Łukasz Piotrowski

 

***

Kolejne dni pielgrzymowania szlakiem “Camino del Norte” do Santiago de Compostela + Muxía w Hiszpanii:

 

***

Ponadto zapraszam do przeczytania moich wspomnień z pielgrzymek:

Udostępnij to: