Poznaję Boży świat / 2020 – Francja, Lourdes. Dzień 5. Powrót do domu, 5. urodziny Kacperka

2010 – Pasterka w parafii pw. Wszystkich Świętych w Sieradzu
18 grudnia 2020
2020 – Pasterka w parafii pw. Wszystkich Świętych w Sieradzu
25 grudnia 2020
Udostępnij to:

2020 – Francja, Lourdes

 

***

Dzień 5
27 sierpnia 2020 r.

Pielgrzymka do Lourdes dobiegła już do końca. Z samego rana, tuż po spakowaniu, mogłem udać się w drogę powrotną do domu. I znowu, tak jak jadąc do hotelu pierwszego dnia, tak i teraz miałem to szczęście, że nie musiałem martwić się o transport na lotnisko. Grupa pielgrzymów z Polski, którą wcześniej poznałem i która mnie zabrała z lotniska do hotelu, również teraz wracała tym samym samolotem do Polski, co ja. Widać, że Opatrzność Boża chyba czuwa jeszcze nade mną (uśmiech). Wszystkie swoje wcześniejsze zamierzenia, z którymi przyjechałem do Lourdes, praktycznie zrealizowałem, więc wracałem do domu jak najbardziej spełniony. Jednak podczas całego pobytu najbardziej brakowało mi obecności ludzi, którzy stanowią największą grupę osób przybywających do Lourdes. Mam na myśli ludzi chorych, samotnych, niepełnosprawnych. Brak ten spowodowany był panującą pandemią koronawirusa, gdzie ludzie starsi w sposób szczególny są narażeni na zarażenie wirusem. Teraz, żeby móc przebywać na terenie sanktuarium, należało obowiązkowo założyć na twarz maseczkę ochronną. Było to trochę męczące i uciążliwe, ale cóż… takie były wymogi, do których trzeba było się dostosować. Przychodzą mi od razu wspomnienia z 2017 roku, kiedy podczas swojego drugiego przyjazdu do Lourdes mogłem widzieć tak wielu chorych, którzy z pomocą wolontariuszy tutaj przybywali. To był niezwykły, pełen wzruszeń dla mnie widok. Tym razem podczas całego pobytu niestety było inaczej…

Po szybkiej odprawie na lotnisku mogłem zająć miejsce w samolocie i wyczekiwać startu. Kiedy samolot wzbił się w powietrze, przez okno objąłem wzrokiem jeszcze raz całą okolicę. W myślach mówiłem sobie, że „dobrze było tutaj przyjechać”. Wierzę, że było to moje tylko tymczasowe pożegnanie z Lourdes, bo bardzo chciałbym tutaj jeszcze powrócić. Jednak tę decyzję zawierzam już Panu Bogu „nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie Panie”.

W oczekiwaniu na samolot. Czas wracać do domu.
Wszystko co piękne, kiedyś dobiega ku końcowi. W oddali widać francuskie Pireneje; fot. 27 sierpnia 2020

Podróż z Lourdes do Krakowa minęła spokojnie i bez żadnych problemów. Na lotnisku, kiedy samolot już wylądował, pożegnałem się z grupą pielgrzymkową, którą wcześniej poznałem. Teraz jedynie trzeba było udać się na pobliski parking, gdzie miałem zaparkowany samochód i powrócić z bagażem pięknych wspomnień do swojego domu na sieradzkiej Pradze (uśmiech).

Kilka dni po moim powrocie do domu udałem się z radością do swoich dzieci. Oczywiście zakupiłem dla nich kilka pamiątkowych upominków. Mój ukochany synek Kacperek w dniu 11 września 2020 roku skończył pięć lat. Jego urodziny nie mogły się więc odbyć bez urodzinowego tortu, życzeń i prezentów. Jestem zawsze bardzo szczęśliwy, kiedy się widzę z moimi dziećmi. Szczególnie postawa Kacperka, który jest dzieckiem cierpiącym na mózgowe porażenie dziecięce, jest dla mnie pełna wzruszeń. Niejednokrotnie swoją mądrością i dojrzałością zaskakuje mnie, tak że nieraz łza zakręci mi się w oku. Jestem bardzo dumny z ciebie synu! Bywają takie zdarzenia, które z całą pewnością pozostaną w sercu do końca moich dni. Pamiętam dobrze, gdy w ubiegłym roku na święta Bożego Narodzenia otrzymałeś prezenty od św. Mikołaja, to kiedy wychodziłem od ciebie, powiedziałeś do mnie: „Podziękuj Mikołajowi za prezenty” i na pożegnanie przybiliśmy sobie tzw. „żółwika”. Następnie powiedziałeś jeszcze: „Tata, Wesołych Świąt”. Innym razem, kiedy byłeś troszkę młodszy i odwiedziłem cię na rehabilitacji w fundacji „Ami”, ucieszyłeś się z mojego przyjścia i widząc zachowanie mamy, potrafiłeś złapać swoimi małymi rączkami za jej twarz i patrząc w oczy powiedzieć stanowczo: „Mamo, to mój tata! Albo, jak pewnego razu siedzieliśmy u Klarusi w pokoju i powiedziałeś jej: „Klara, ja kocham swojego tatę”. To tylko niektóre sytuacje, którymi sprawiłeś, że moje serce było przepełnione radością i jeszcze większą wdzięcznością. Jestem wdzięczny Bogu, że mogę być tatą tak mądrego, wrażliwego i uroczego dziecka. Mam cudowne dzieci, z których jestem bardzo dumny. Zawsze będę to powtarzał. Moje dzieci są najpiękniejszym prezentem, jaki otrzymałem w całym swoim życiu od Boga. Chwała Ci Boże za to!

Już za momencik zobaczę się z moimi dziećmi. Co za nieopisana radość panuje w moim sercu (uśmiech); fot. 12 września 2020
A tutaj pozwoliłem sobie dodać krótki filmik z okazji 5. urodzin mojego synka Kacperka. Kochane aniołki, niech Matka Boża ma was zawsze w swojej matczynej opiece i niech wyprasza u swojego Syna Jezusa Chrystusa potrzebne wam łaski.

Chciałbym Was wszystkich drodzy czytelnicy, którzy dotrwali do końca moich wspomnień, zachęcić, byście stale starali się pogłębiać swoje relacje z Panem Bogiem. Nie bójcie się szczególnie w dzisiejszych czasach iść pod prąd. Zaproście Pana Jezusa do swojego codziennego życia. Spójrzcie chociażby, jak żyła i postępowała św. Bernadetta Soubirous. Dzisiaj wielu ludzi nie wierzy w Boga. Inni odchodzą z Kościoła. Kpią sobie z Eucharystii, kapłanów, naśmiewają się z Sakramentu Pojednania. Mówią to ci, którzy tak naprawdę nigdy nie tylko nie poznali Pana Jezusa, ale i w swoim sercu nie pozwolili mu zamieszkać. Pan Jezus wciąż od ponad dwóch tysięcy lat objawia się człowiekowi, puka do jego serca, daje znaki swojej obecności. Pan Jezus czeka na ciebie i pragnie mieszkać w twoim sercu, jednak bez twojego zaproszenia nie może tego uczynić. Matka Boża niejednokrotnie w objawieniach wzywa, by człowiek zaprzestał obrażania Boga, wzywa do pokuty i nawrócenia. Jak wiele jest pięknych świadectw ludzi, którzy prowadzili grzeszne życie, a się nawrócili. Tak jest, chociażby do dzisiaj w Lourdes. Dzisiaj osoby nawrócone dają świadectwo prawdzie i temu, w jaki sposób Pan Jezus odmienił ich życie. Kiedyś znalazłem w Internecie piękną modlitwę, którą warto byśmy skierowali podczas modlitwy do Pana Jezusa. Pragnę ją już na sam koniec swoich wspomnień z pielgrzymki do Lourdes przywołać. Brzmi ona tak:

Panie Jezu, jestem grzesznikiem. Opuściłem Cię i szedłem w życiu własną drogą. Proszę, wybacz mi wszystkie moje grzechy. Wejdź do mojego serca. Zmyj moje winy swoją krwią. Wyznaję Cię moim Panem i Zbawicielem. Od dzisiaj należę do Ciebie i chcę iść tylko za Tobą. Proszę, daj mi swego Ducha Świętego. Wierzę, że pewnego dnia zobaczę Cię w niebie, gdzie będę żyć z Tobą wiecznie. Amen.

Łukasz Piotrowski

 

 

Ciąg dalszy…

 

***

Ponadto zapraszam do przeczytania moich wspomnień z pielgrzymek:

Udostępnij to: