Aforyzmy świętych i błogosławionych Kościoła katolickiego. Wstęp!

Pasterka 2023 – Klasztor Sióstr Urszulanek SJK w Sieradzu
25 grudnia 2023
Aforyzmy świętych i błogosławionych Kościoła katolickiego. Część I – 106 myśli
6 stycznia 2024
Udostępnij to:

Zobacz także:

 

***

Sieradz, 1 stycznia 2024
Święto Bożej Rodzicielki Maryi

 


„Nie lękajcie się chcieć świętości. Nie lękajcie się być świętymi!”
(św. Jan Paweł II).

 

Już od dłuższego czasu w moim sercu rodziło się pragnienie utworzenia specjalnej zakładki poświęconej najpiękniejszym aforyzmom, nie tylko ludzi świętych i błogosławionych Kościoła katolickiego, wynoszonych przez wieki na ołtarze, ale również tych, którzy swoje życie poświęcili naszemu Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi.

Aforyzmy są sentencjami, krótkimi myślami i spostrzeżeniami, które mają na celu przekazanie jakiejś prawdy, którą cechuje prostota i zrozumiałość. Do każdej takiej myśli będę dodawał swoje wybrane zdjęcia chwil, które w ciągu wielu lat uchwyciłem w kadrze aparatu. Postaram się, żeby wszystkie dodawane zdjęcia były jak najbardziej powiązane z cytatami, do których będą się odnosiły. Przy zdjęciach natomiast nie będę podawał daty ich wykonania ani miejsca, gdzie były zrobione, bo to akurat nie jest najważniejsze. Najważniejszy ma być przekaz pięknych słów ludzi Kościoła, które połączone z moimi jakże niedoskonałymi zdjęciami, ale wykonanymi z miłości do Pana Boga, będą stanowiły jedną, spójną całość.

Zakładkę Aforyzmy świętych i błogosławionych Kościoła katolickiego pragnę w całości zadedykować i ofiarować Panu Jezusowi i Maryi, Matce naszego Zbawiciela. Niech Maryja będzie dla nas wszystkich najpiękniejszą przewodniczką na drodze do swojego Syna Jezusa Chrystusa i naszego Zbawienia.

Jest też dla mnie jeszcze inna bardzo ważna okazja, o której chciałbym wspomnieć. Tą okazją jest zbliżający się jubileusz mojej strony internetowej Sieradz-Praga.pl, która 1 kwietnia 2024 roku będzie obchodziła swoje 20-lecie istnienia. Nigdy bym nie przypuszczał, że prowadzenie strony tak wpłynie na moje codzienne życie i je tak bardzo odmieni. Jest to dla mnie coś niezwykłego i trochę niezrozumiałego, jak przez te wszystkie lata kształtowała i rozwijała się nie tylko strona, ale również i moja odkryta przed laty pasja fotograficzna, która stała się dla mnie czymś więcej, niż tylko zwykłym hobby. Wierzę w to, że tak będzie już zawsze i po kres swoich ziemskich dni będę kroczył z aparatem za swoim przyjacielem Jezusem Chrystusem, starając się ukazywać jak najpiękniej Chrystusowy Kościół, który bardzo kocham, a którego jestem nie zawsze godną cząstką. Pamiętajcie, że kochać Kościół, to kochać Jezusa. A kochać Jezusa, to kochać Jego Kościół, który założył i który jest piękną bramą do nieba.

Wielkie postacie świętych Kościoła, o których chciałbym co nieco napisać na wstępie, są dla mnie nie tylko świetlistymi drogowskazami na drodze prowadzącej do spotkania z Bogiem, ale i poznawania ludzi, którzy nieprzerwanie od początku chrześcijaństwa inspirują i wskazują nam drogę do Boga.

Świętość jest darem Bożym, którego nikt własnymi siłami nie jest w stanie osiągnąć. To Bóg tego daru udziela. Apostoł Paweł napisał w jednym ze swoich listów: „Przecież wolą Bożą jest wasze uświęcenie” (1 Tes 4, 3). Podobnie Apostoł Piotr: „Nie postępujcie według waszych dawnych żądz, ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty” (1 P 1, 14-16). Jeszcze mocniej wyraził to autor Listu do Hebrajczyków: „Starajcie się o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana” (Hbr 12, 14).

Święci, których powoływał od początku swojej działalności Pan Jezus, pochodzili i pochodzą ze wszystkich grup społecznych i kultur. Są wśród nich nędzarze i bogacze. Ludzie wykształceni oraz analfabeci. Kobiety i mężczyźni. Cholerycy i melancholicy. Wszyscy święci budzili i wciąż budzą u mnie podziw i wielki respekt. Jednak te wszystkie powołania do życia doskonalszego nie skończyły się wraz ze śmiercią Pana Jezusa. Wręcz przeciwnie! One wciąż trwają i po dziś dzień Pan Jezus i Maryja objawiają się ludziom. Ludziom, którzy w XXI wieku tak bardzo Nim gardzą, odrzucają, poniżają, a w konsekwencji swoimi czynami ponownie Pana Jezusa krzyżują. Och! Jak biedni są ludzie, którzy nie poznali Jezusa.

Zechciejmy drodzy czytelnicy cofnąć się do lat, w których nauczał Pan Jezus. Było to ponad 2000 lat temu, kiedy nad Jeziorem Galilejskim powołał swoich pierwszych uczniów na Apostołów. Pisząc o powołaniu pierwszych uczniów, mam też w pamięci miejsce, które w 2010 roku mogłem odwiedzić, uczestnicząc w pielgrzymce do Ziemi Świętej, na której się urodził, wzrastał, nauczał i oddał swoje życie Pan Jezus. Niezwykłe, niezapomniane i piękne były to dla mnie chwile. Sięgając do Pisma Świętego, pragnę przytoczyć fragment z Ewangelii św. Mateusza mówiący o pierwszych powołaniach uczniów:

„Gdy [Jezus] przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci: Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim” (Mt, 4, 18-22).

Spójrzmy, jaka musiała wypływać z Pana Jezusa nie tylko moc, ale i emanować z Niego ogromna Miłość, że Ci wszyscy, których powoływał, zostawiali wszystko i szli za Nim, stając się, jak im przepowiedział „rybakami ludzi”. Pan Jezus nie wybierał na swoich uczniów wyłącznie ludzi prostych o niskim statusie społecznym, ale też wykształconych i nie zawsze darzonych w społeczeństwie szacunkiem. Taką osobą był chociażby Lewi, wpływowy celnik z Kafarnaum, który po słowach Pana Jezusa „Pójdź za Mną” zostawił wszystko i poszedł za Jezusem, stając się jednym z dwunastu Apostołów. Święty Mateusz był synem Alfeusza, a jego pierwotne imię to właśnie Lewi. Jednak z wdzięczności i pokory dla Jezusa zmienił je i nazwał się Mateuszem, czyli „Darem Bożym”.

Pan Jezus, kiedy przemierzał miasta i wsie, wówczas swoim nauczaniem wzywał do nawrócenia, głosił Ewangelię o Królestwie Bożym. Na drodze, na której spotykał ludzi, dokonywał uzdrowień chorych, wypędzał złe duchy, czytał w sercach ludzi, dokonywał niezwykłych cudów, jak chociażby rozmnożenie chleba i ryb dla pięciu tysięcy przybyłych osób, czy wskrzeszenie swojego zmarłego przyjaciela Łazarza. Wielu z tych, których wówczas spotykał, uwierzyło, że Jezus Chrystus, syn Maryi i Józefa z Nazaretu jest tym prawdziwym, zapowiadanym przez Proroków Mesjaszem, Synem Bożym, który przyszedł na świat, by odkupić człowieka poprzez swoją śmierć z grzechu.

Czasami zapewne zastanawiamy się, jakim człowiekiem dla swoich uczniów był Pan Jezus. Czy był wymagający? Czy miał poczucie humoru? Chociaż Jezus był Synem Bożym, możemy przeczytać w Biblii, że przyszedł na ziemię jako człowiek. Jest napisane, że miał ludzką naturę i swoją, ludzką wolę, lecz zawsze zwyciężał i nigdy nie zgrzeszył. Dzięki temu zwycięskiemu życiu przezwyciężył moc śmierci.

Przed laty natrafiłem w Internecie na niezwykłą postać, o której wcześniej nigdy nie słyszałem. Jest to kobieta, która nazywa się Catalina Rivas i jest współcześnie żyjącą boliwijską mistyczką. W 1993 roku zaczęła otrzymywać niezwykłe orędzia od Pana Jezusa i Maryi. Jej niezwykłe pisma, pomimo że ukończyła jedynie szkołę podstawową, są w całości zgodne z nauką Kościoła i posiadają imprimatur, a więc zgodę Kościoła na publikację jej książek. Jedną z jej mistycznych wizji zawartą w książce Z Synaju na Kalwarię. Refleksje o ostatnich słowach Pana Jezusa chciałbym przytoczyć. Pan Jezus pozwolił Catalinie widzieć swoje wspomnienia zdarzeń, które miały miejsce dużo wcześniej, gdy zaczął On spotykać swoich uczniów. Tak opisuje to Catalina Rivas „Widziałam, jak ich wybiera; każdego z nich przenikał wzrokiem, stanowczym, choć pełnym miłości, z łagodnością, a zarazem władzą, niebędącą jednak przemocą, ale owocem pewności, której nikt nie jest zdolny odrzucić i która wzywa do pójścia za nią”. Wtedy Pan Jezus powiedział mi:

Chciałem, aby zostali Mymi uczniami, braćmi, przyjaciółmi. Każdy sam wybiera sobie przyjaciół i Ja to uczyniłem… W iluż sytuacjach musiałem ich uspokajać, by nauczyć ich, czym jest przyjaźń! Także dziś usiłuję uczyć ludzi wspólnotowości oraz miłości chrześcijańskiej w relacjach ze Mną i bliźnimi.

Miłowałem ich, nie tylko jako Bóg, lecz także jako człowiek. Mogłem z nimi rozmawiać, bawić się i tak właśnie czyniłem… Gdy wchodziliśmy do rzeki, aby się wykąpać, spryskiwaliśmy się nawzajem wodą jak dzieci. Urządzaliśmy zawody w rzucaniu kamieniami i klaskaliśmy ze śmiechu, obserwując kamyki szybujące najprędzej i najdalej.

Podobnie jak inni młodzi ludzie, wdrapywaliśmy się na drzewa. Urządzaliśmy wyścigi, wspinaliśmy się po stokach gór, by na ich szczytach modlić się i spożyć skromny podwieczorek. Opowiadaliśmy sobie anegdoty i śmialiśmy się, tak jak wszyscy ludzie żyjący we wspólnocie, zawsze jednak kończyliśmy nasze spotkania modlitwą wdzięczności do Ojca, który pozwolił nam przeżyć te chwile.

Wiele było też dni, gdy nie mieliśmy czasu nawet na posiłek; zawsze jednak starałem się ich wyręczać w obowiązkach, aby naśladowali Mój przykład. Moim pokarmem było czynić Wolę Ojca; było to moim celem, odpoczynkiem i szczęściem.

Mogłem głosić im naukę, wysłuchiwać ich trosk i tajemnic, a choć widziałem ich serca na wskroś, byłem szczęśliwy, że chcą się ze Mną dzielić najskrytszymi sprawami. Ze swojej strony dałem im tak wiele miłości, cierpliwości, pouczeń, przyjacielskich uścisków… Wszystko, co można ofiarować przyjacielowi… Moje dary nie były jednak wystarczające, musiałem jeszcze oddać za nich swoje życie i nie zawahałem się tego uczynić. Dlatego umieram przybity do krzyża, za nich i za was wszystkich.

„Mój Boże, ileż cierpienia i Miłości! Ujrzałam, jak z wielkich oczu Chrystusa wypływają dwie łzy i oddałabym całe życie, aby móc osuszyć je własnymi ustami. Łzy tak wielkiego bólu i Miłości! Zrozumiałam, że żaden człowiek nie zasługuje na względy ze strony Pana Jezusa. Nie zasługiwali na nie Jego uczniowie ani przyjaciele, nie zasługujemy także my, ludzie współcześni” – powiedziała po mistycznej wizji Catalina Rivas.

Postać Cataliny Rivas jest kolejnym niezwykłym świadectwem, że Pan Jezus nieustannie powołuje kolejne, nowe osoby do dawania świadectwa Prawdzie, że Chrystus nie umarł, lecz żyje i prawdziwie zmartwychwstał.

Uczniowie, którzy szli za Jezusem i byli Jego wybranymi uczniami, widzieli wszystkie cuda, których dokonywał na własne oczy. Jednak nie zawsze to wszystko po ludzku umieli zrozumieć. Ich wiara często była wystawiana na próbę. Tak było chociażby ze św. Piotrem, ukochanym uczniem Pana Jezusa, którego wybrał na swojego następcę. Urząd papieża jest, jak wiemy, kontynuacją tej misji zapoczątkowanej przez Chrystusa. Chcę o tym napisać, bo tak jak św. Piotr zaparł się Pana Jezusa, tak samo i my dzisiaj niestety czynimy. Często swoim życiem, w którym nie mamy miejsca dla Boga, wyrzekamy się Go. Wczytajmy się w ten niezwykły i pełen dramaturgii opis wyparcia się Jezusa przez św. Piotra:

„Wówczas Jezus rzekł do nich: Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei. Odpowiedział Mu Piotr: Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię. Jezus mu rzekł: Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz. Na to Piotr: Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie. Podobnie zapewniali wszyscy uczniowie. […] Ci zaś, którzy pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwyższego kapłana, Kajfasza, gdzie zebrali się uczeni w Piśmie i starsi. A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do pałacu najwyższego kapłana. Wszedł tam na dziedziniec i usiadł między służbą, aby widzieć, jaki będzie wynik. […] Piotr zaś siedział zewnątrz na dziedzińcu. Podeszła do niego jedna służąca i rzekła: I ty byłeś z Galilejczykiem Jezusem. Lecz on zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł: Nie wiem, co mówisz. A gdy wyszedł ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do tych, co tam byli: Ten był z Jezusem Nazarejczykiem. I znowu zaprzeczył pod przysięgą: Nie znam tego Człowieka. Po chwili ci, którzy tam stali, zbliżyli się i rzekli do Piotra: Na pewno i ty jesteś jednym z nich, bo i twoja mowa cię zdradza. Wtedy począł się zaklinać i przysięgać: Nie znam tego Człowieka. I w tej chwili kogut zapiał. Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który mu powiedział: Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz. Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał” (Mt 26, 31–35. 57–75).

Jakim wstrząsem dla Piotra musiało być to spojrzenie, kiedy widzi swojego Nauczyciela, Mesjasza, tak bardzo poniżanego, opluwanego, wyśmiewanego i wyszydzanego. Piotr wówczas zrozumiał, co takiego zrobił. Bardzo żałował tych słów. Pan Jezus dobrze znał swoich uczniów, przyjaciół, bo tak ich nazywał i wiedział, że człowiek jest istotą słabą i grzeszną. Jednak Piotr nie postąpił tak jak Judasz, który po wydaniu Pana Jezusa Faryzeuszom za trzydzieści srebrników uciekł i odebrał sobie życie, tylko zrozumiał swój ogromny błąd. Jego łzy i przenikający ból sprawiły, że w sercu prosił Jezusa o wybaczenie. Pan Jezus wszystko Piotrowi wybaczył… Również i nam wybaczy każdy grzech, każdą słabość, tylko pod warunkiem, że w sercu człowieka nastąpi przemiana, skrucha, żal za popełnione grzechy.

Jednak byli też i tacy, którzy nie uwierzyli, szydzili i wyśmiewali się z Pana Jezusa. Jakże wymowna jest dla mnie scena, kiedy Pan Jezus jest już przybity do Krzyża i spogląda z niego na „całą ludzkość” i modli się za swoich oprawców. Po prawicy i lewicy Pana Jezusa wiszą dwaj łotrzy. Dobry Łotr o imieniu Dyzma wisi po prawej stronie, a Zły Łotr o imieniu Gezmas (tak głosi tradycja Kościoła) po lewej stronie. Postawa Pana Jezusa wstrząsnęła Dyzmą do głębi i z bluźniercy przemienił się w Jego obrońcę. Uwierzył Jezusowi, że jest Synem Bożym. Płakał i prosił o przebaczenie, by wstawił się za nim u swojego Ojca, gdy wejdzie do swojego Królestwa. Zły Łotr natomiast odrzucił Jego miłosierdzie, nie wierzył w Jezusa, tym samym skazując siebie na potępienie. Wówczas znamienne i jakże piękne słowa przepełnione miłością wypowiedział Pan Jezus do konającego i proszącego o wybaczenie Dyzmy, które brzmiały: „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23,43). I tak w ułamku sekundy ten Dobry Łotr stał się pierwszym zbawionym, chrześcijańskim świętym, który jako pierwszy został kanonizowany i to przez samego Jezusa Chrystusa.

Takie jest właśnie Miłosierdzie Boga. Jest nieskończone i nie ma takiego grzechu, którego Pan Jezus człowiekowi by nie wybaczył. To od nas tylko zależy czy otworzymy nasze serce na miłość Chrystusa i czy pozwolimy Panu Jezusowi w naszym sercu zamieszkać i żyć Jego nauką.

Podobnie też było ze św. Tomaszem, jednym z wybranych uczniów, który już po zmartwychwstaniu Pana Jezusa ukazał się uczniom w wieczerniku. Stanął pośrodku, a po ukazaniu ran przekazał im misję: posłał ich na świat, by głosili Słowo i tchnął na nich Ducha Świętego, dając łaskę odpuszczania grzechów. Tomasza, z niewiadomych przyczyn, nie było wówczas z innymi. Być może przeżywał tak głęboki żal po stracie przyjaciela, że wolał pobyć w samotności. Kiedy przyszedł do Apostołów, Ci z radością opowiadali o spotkaniu ze zmartwychwstałym Jezusem, na co Tomasz, znowu bardzo konkretnie i szczerze zareagował: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” (J 20,25). Ta sytuacja prawdopodobnie przerosła go, po ludzku nie potrafił tego zrozumieć i przeżywał dogłębny kryzys, pełen wątpliwości i niepewności. Jego postawa pokazuje, że nie zawsze jest łatwo, nawet, a może zwłaszcza tym, którzy pragną być blisko Chrystusa.

Po 8 dniach, jak czytamy w Ewangelii: „mimo drzwi zamkniętych” ponownie przychodzi Pan Jezus do swoich uczniów. Tym razem jest i Tomasz, do którego się zwraca: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!” (J 20,27). Pan Jezus dobrze wie, że Tomasz potrzebuje racjonalnych argumentów, chce osobistego doświadczenia, ale wie też, że będzie to dla niego ogromną lekcją. Tomasz w doświadczeniu tak niewiarygodnej bliskości Chrystusa i w obliczu Jego przyjścia mówi jedno z najpiękniejszych wyznań wiary, jakie pojawiają się w Ewangelii: „Pan mój i Bóg mój”. Żaden z Apostołów do tamtego momentu, wprost nie nazwał tak Pana Jezusa. Mówiono o nim Mesjasz, Syn Boży, ale „Bóg mój” padło z ust tego „niewiernego”, który przeżył osobiste spotkanie z żyjącym Zmartwychwstałym. Na koniec Pan Jezus kieruje do Tomasza piękne słowa: „Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29). Te słowa powinny dać nam żyjącym, którzy jesteśmy wciąż w drodze do spotkania z Jezusem wiele do myślenia. Wierzysz drogi czytelniku, że Pan Jezus prawdziwie zmartwychwstał i że jest Synem Bożym?

Po ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu Pana Jezusa, kiedy objawia się wielokrotnie swoim uczniom, następuje ich coraz większe prześladowanie. Pan Jezus również i to, będąc z nimi wcześniej, przepowiedział: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (J 15,20). Tak jest niestety do dzisiaj, kiedy chrześcijanie z powodu wiary w Jezusa Chrystusa są najbardziej prześladowaną grupą wyznaniową na świecie. Żadna inna religia nie doznaje tylu krzywd, cierpień, co wyznawcy Jezusa Chrystusa.

Pierwszym męczennikiem za wiarę w Jezusa Chrystusa był św. Szczepan, który był jednym z siedmiu diakonów. Apostołowie wybrali go do posługi ubogim. Święty Szczepan głosił Ewangelię swoim pobratymcom z wielką mądrością, którą oni odrzucali. Pragnę przywołać fragment z Dziejów Apostolskich, opisujący wystąpienie i męczeństwo św. Szczepana, który nigdy nie zaparł się Chrystusa.

„Szczepan pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu. Niektórzy zaś z synagogi, zwanej synagogą Wyzwoleńców i Cyrenejczyków, i Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji, przystąpili do rozprawy ze Szczepanem. Nie mogli jednak sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał. Gdy to usłyszeli, co mówił, zawrzały gniewem ich serca i zgrzytali zębami na niego. A on pełen Ducha Świętego patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą i Jezusa, stojącego po prawicy Boga. I rzekł: «Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga». A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem. Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: «Panie Jezu, przyjmij ducha mego!». A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie licz im tego grzechu». Po tych słowach skonał” (Dz 6,8-10; 7,54-60).

Święty Szczepan, umierając, dał niezwykłe świadectwo wiary. Modlił się do Jezusa za swoich oprawców, by im przebaczył. I my jako chrześcijanie mamy podobnie postępować. Mamy modlić się za tych, którzy niejednokrotnie nas prześladują, wyśmiewają, źle traktują. Taki ma być człowiek, który idzie za Jezusem. Ma być pełen miłości wobec bliźniego.

Autor Dziejów Apostolskich podkreśla, że przy śmierci Szczepana był obecny Szaweł, późniejszy św. Paweł – Apostoł Narodów. Był on oficjalnym świadkiem kamienowania, gdzie reprezentował Sanhedryn. Szaweł nie mógł znieść wyznawców Chrystusa, dlatego ich nie tylko prześladował, ale wręcz dyszał żądzą ich zabijania. Był osobiście zaangażowany w walkę o czystość religii żydowskiej. Starannie wykształcony w prawie Izraela, widział w rodzącym się Kościele zagrożenie dla wiary. Nie mógł pojąć, że oto ukrzyżowany skazaniec ma być rzekomym Mesjaszem, Synem Bożym. Wówczas z Jerozolimy masowo uciekali „nazarejczycy”, tak wówczas nazywano naśladowców Chrystusa. Docierali aż do Damaszku, gdzie Szaweł, wiedząc o tym, udał się za nimi z misją pojmania i ich uwięzienia.

W Dziejach Apostolskich czytamy, jak św. Paweł opowiada o swoim nawróceniu:

Paweł powiedział do ludu: „Ja jestem Żydem, urodzonym w Tarsie w Cylicji. Wychowałem się jednak w tym mieście, u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie w Prawie ojczystym. Gorliwie służyłem Bogu, jak wy wszyscy dzisiaj służycie. Prześladowałem tę drogę, głosując nawet za karą śmierci, wiążąc i wtrącając do więzienia mężczyzn i kobiety, co może poświadczyć zarówno arcykapłan, jak i cała starszyzna. Od nich otrzymałem też listy do braci i udałem się do Damaszku z zamiarem uwięzienia tych, którzy tam byli, i przyprowadzenia do Jerozolimy dla wymierzenia kary. W drodze, gdy zbliżałem się do Damaszku, nagle około południa otoczyła mnie wielka jasność z nieba. Upadłem na ziemię i posłyszałem głos, który mówił do mnie: «Szawle, SzawIe, dlaczego Mnie prześladujesz?» Odpowiedziałem: «Kto jesteś, Panie». Rzekł do mnie: «Ja jestem Jezus Nazarejczyk, którego ty prześladujesz». Towarzysze zaś moi widzieli światło, ale głosu, który do mnie mówił, nie słyszeli. Powiedziałem więc: «Co mam czynić, Panie?» A Pan powiedział do mnie: «Wstań, idź do Damaszku, tam ci powiedzą wszystko, co masz czynić». Ponieważ zaniewidziałem od blasku owego światła, przyszedłem do Damaszku prowadzony za rękę przez moich towarzyszy. Niejaki Ananiasz, człowiek przestrzegający wiernie Prawa, o którym wszyscy tamtejsi Żydzi wydawali dobre świadectwo, przyszedł, przystąpił do mnie i powiedział: «Szawle, bracie, przejrzyj!» W tejże chwili spojrzałem na niego. On zaś powiedział: «Bóg naszych ojców wybrał cię, abyś poznał Jego wolę i ujrzał Sprawiedliwego, i Jego własny głos usłyszał. Bo wobec wszystkich ludzi będziesz świadczył o tym, co widziałeś i słyszałeś. Dlaczego teraz zwlekasz? Ochrzcij się i obmyj z twoich grzechów, wzywając Jego imienia!»” (Dz 22,3-16).

Po przyjeździe do Damaszku został ochrzczony i przyjął imię Paweł, które oznacza „mały”. Wówczas dokonuje się radykalna zmiana kierunku jego życia. Z prześladowcy, odpowiedzialnego za uwięzienia chrześcijan i pośrednio również za śmierć św. Szczepana, staje się Apostołem, Ewangelizatorem. Spotkanie Jezusa odmienia jego serce. Ten, którego nienawidził, niszczył, stał się w końcu miłością jego życia, sensem istnienia. On już nie może inaczej żyć jak tylko dla Pana. Spotkanie Chrystusa sprawi, że Paweł będzie czuł się pełnoprawnym Apostołem. Choć sam do grona dwunastu nie należał, to jednak nie odczuwa żadnych kompleksów wobec „filarów” Kościoła. Poznanie prawdy o sobie i o Chrystusie oczyszcza Pawła. Doświadczenie przebaczenia, jakie otrzymał, pomaga jemu kroczyć w pokorze i świadomości własnej słabości. Ważne, że Paweł nie boi się swojej historii. Nie ucieka przed nią, nie koloryzuje jej. Wie, jakim był człowiekiem i mówi o tym wprost. Mówi również, że Chrystus okazał się większy od jego grzechu i zaślepienia. Paweł, udając się w ostatnią swoją podróż misyjną do Rzymu, zostanie skazany na śmierć w 67 roku. Ponieważ był obywatelem rzymskim, nie został ukrzyżowany (co starożytni Rzymianie uważali za śmierć haniebną). Jego doczesne szczątki spoczywają za murami w Bazylice św. Pawła, która jest jedną z czterech bazylik papieskich w Rzymie.

Natomiast Piotr wrócił do stolicy cesarstwa trzy lata przed swoją męczeńską śmiercią. Zginął wraz z innymi chrześcijanami, którzy zostali fałszywie oskarżeni o podpalenie Rzymu. Tak nasi bracia w wierze często ginęli, jako żywe pochodnie albo rozszarpywani przez dzikie zwierzęta. Stara chrześcijańska tradycja podaje, że Piotr miał zawsze w pamięci swój upadek wyparcia się po trzykroć Pana Jezusa. Na swoją prośbę zostaje ukrzyżowany głową w dół, bo nie był godzien umierać jak Chrystus, którego się przed laty wyparł. Po śmierci chrześcijanie zabrali martwe ciało Piotra i pochowali je na zboczu wzgórza Watykańskiego. Dzisiaj na grobie Piotra – Księcia Apostołów, jest wybudowana ogromna Bazylika pw. św. Piotra (siedziba papieży). Wypełniły się zatem słowa, które przepowiedział przed laty Pan Jezus Piotrowi, mówiąc: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,18-19).

Tak działa właśnie Jezus Chrystus, który powołuje wybranych do głoszenia Ewangelii. Wszyscy uczniowie Jezusa poza św. Janem, który umarł śmiercią naturalną, umierają śmiercią męczeńską za Jezusa. Chrześcijanin powinien dawać świadectwo wiary nie tylko w ekstremalnych warunkach zagrożenia, ale także wtedy, gdy otoczenie, świat tego nie aprobuje. „Bo ja nie wstydzę się Ewangelii” – mówi św. Paweł (Rz 1,16). Tylko taka postawa będzie świadectwem naszej przynależności i miłości do Chrystusa.

W tym wstępie podałem tylko kilka przykładów powoływania pierwszych uczniów, których wybrał Pan Jezus do dawania świadectwa Prawdzie, że to tylko Jezus jest zapowiadanym przez Proroków Mesjaszem i Synem Bożym. Jednak powoływanie ludzi przez Pana Jezusa nie skończyło się wraz z Jego śmiercią, wręcz przeciwnie, po dziś dzień coraz więcej osób, które słyszą w sercu głos Jezusa mówiący: „Pójdź za Mną!”, zostawia wszystko i idzie za Nim, tak jak to czynili pierwsi uczniowie Chrystusa.

Każdy wiek naszej ery ma swoich niezwykłych świętych, których nie tylko historię powołania, życia, ale też często proces dokonywanego nawrócenia warto poznawać.

Mamy w niebie wielkich orędowników, do których możemy się zwracać, by nie tylko wypraszali nam potrzebne łaski u Boga, ale i żeby pomagali nam w trudnych chwilach naszego życia kroczyć za Jezusem.

To właśnie o Nich jest zakładka, na której się znajdujecie. O ludziach świętych, którzy powiedzieli Bogu TAK! Pragnę, by ich przepełnione miłością i troską o zbawienie człowieka słowa, które wypowiadane na przestrzeni wieków towarzyszyły nam w życiu codziennym. Byśmy umieli tak jak Oni – Święci Kościoła podążać w kierunku Jezusa Chrystusa.

Poniżej pragnę zaprezentować wszystkie wizerunki postaci, nie tylko świętych i błogosławionych Kościoła, ale i osób, wobec których toczą się procesy beatyfikacyjne, w sposób chronologiczny. Niech ich płomienne słowa dotykają i przemieniają nasze serca. Ta galeria wraz z nowymi cytatami będzie nieustannie aktualizowana, tak by ich wizerunki uwiecznione nie tylko na fotografiach, obrazach, ale też na mozaikach, ikonach mógł każdy zobaczyć.

 

„Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14,6). 

 

+++

 

„Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili” (J 15,16).

 

Święci mają tę moc zbliżania nas do Boga. Wielu z nich otrzymało niezwykłe dary w postaci np. stygmatów, bilokacji, lokucji wewnętrznych, obcowania z aniołami czy duszami czyśćcowymi. Jednak święci, pomimo że żyli w łączności z Jezusem i Maryją, to często doświadczali też nie tylko prób, które tradycja Kościoła opisuje jako „noc ciemną”, spowodowaną brakiem odczuwalnego doświadczenia Bożej obecności, ale i kuszenia i atakowania przez szatana. Pomimo że wielokrotnie bardzo cierpieli z tego powodu, to trwali przy Bogu i modlitwą, postem, umartwianiem zwyciężali zło. Szatan atakuje nie tylko świętych, wystawiając ich na próbę. Podobnie kusił przecież też na pustyni Pana Jezusa. On atakuje przede wszystkim tych, którzy wierzą w Boga. Uderza zawsze, gdy człowiek przygotowuje się do rzeczy wielkich, gdy stara się uczynić coś dobrego, gdy pragnie zbliżyć się do Boga. Uderza w to, co święte, a więc w czystość, małżeństwo, rodzinę, kapłanów. Sieje zamęt w umyśle człowieka, by ten poszedł nie w stronę światła, jakim jest Chrystus, lecz wybrał grzech, ciemność, a w ostateczności dostąpił nie zbawienia, a potępienia.

Pan Jezus i Maryja wielokrotnie na przestrzeni wieków objawiali się zwykłym ludziom, którym powierzali jakby misję do wykonania. Wystarczy zapoznać się z objawieniami Pana Jezusa m.in. św. Franciszkowi z Asyżu, św. Małgorzacie Marii Alacoque w klasztorze w Paray-le-Monial, czy św. Siostrze Faustynie, Apostołce Bożego Miłosierdzia. Niezwykle interesujące są również objawienia Najświętszej Maryi Panny; Guadalupe (Meksyk, 1531 r.), La Salette (Francja, 1846 r.), Lourdes (Francja, 1858 r.), Gietrzwałd (Polska, 1877 r.), Fatima (Portugalia, 1917 r.), Kibeho (Afryka, 1981). Matka Boża, jak pokazuje historia objawień, często wybiera na swoich powierników dzieci do przekazania Orędzia z nieba. W wielu z tych miejsc, w których objawiała się Maryja, dochodzi do wielkich i niewytłumaczalnych cudów, uzdrowień, których nauka w żaden sposób nie potrafi do dzisiaj wyjaśnić.

Żyjemy w XXI wieku, a więc w czasach, w których mamy nieograniczony dostęp do informacji zamieszczanych w Internecie. Jednak postęp technologiczny niesie również ze sobą wiele zagrożeń. Starajmy się jednak go wykorzystać do czynienia dobra. Wielu ludzi, którzy prowadzili jakże grzeszne życie, zmierzające do potępienia i piekła, po spotkaniu z Chrystusem doświadczało niezwykłej przemiany. To właśnie za pomocą środków masowego przekazu (Internetu) często możemy ich historie poznawać. Polecam posłuchać świadectw ludzi, którzy doświadczyli nawrócenia m.in. Glorii Polo z Kolumbii, Patricka i Nancy Latta z Medjugorie, Alana Amesa z Australii, czy niezwykłą historię Josepha Fadella, katolika nawróconego z islamu. Wszyscy z nich żyli w grzechach ciężkich, śmiertelnych i z dala od Boga. Jednak po spotkaniu z Jezusem Chrystusem i Maryją ich życie się zmieniło. Swoich historii, często dla wielu pewnie wstydliwych, nie zatrzymują dla siebie, tylko dzielą się otrzymaną Łaską nawrócenia od Boga z innymi. Taka jest ich misja do spełnienia tutaj na ziemi. Zachęcam was bardzo do zapoznania się z tymi niezwykłymi historiami, dziejącymi się wciąż nieustannie na całym świecie.

Taki jest nasz Kościół! Kościół, który żyje i który jest Kościołem Jezusa Chrystusa, do którego jako chrześcijanie należymy i którzy nie zawsze jesteśmy Jego miłości godni. To Chrystus Pan ustanowił sakrament Eucharystii w Wieczerniku w czasie Ostatniej Wieczerzy, kiedy celebrował wraz z Apostołami tradycyjną Paschę żydowską. To On, Jezus Chrystus, ustanowił sakrament Kapłaństwa, kiedy każdego dnia na wszystkich ołtarzach świata dokonuje się cud największy z możliwych, cud przemiany chleba i wina w prawdziwe Ciało i Krew Jezusa Chrystusa. To tylko podczas Eucharystii możemy prawdziwie przyjąć w Komunii Świętej żywego Jezusa Chrystusa do swojego serca, jak pisał św. Jan Paweł II: „Eucharystia to największy dar, jaki ma Kościół, bo Eucharystia to sam Jezus obecny w swoim Ciele i w swojej Krwi”.

Piękne słowa o świętych Kościoła napisał w jednej ze swoich publikacji jezuita, ks. Stanisław Groń SJ:

„Czcząc świętych, chwalimy Boga, który ich prowadził do świętości. Bóg użycza nam poprzez ich przykład cennej pomocy, abyśmy sobie uświadomili, że człowiek jest zdolny do świętości. Święci są żywymi ilustracjami doskonałości Bożej. Ich przykład pociąga nas i zachęca do wysiłku na drodze doskonalenia się. Rozważając ich życie, odczuwamy tęsknotę za ich szlachetnym towarzystwem. Oni, znając nasze potrzeby i słabości oraz warunki życia, potrafią skutecznie orędować za nami. Ich świadectwo przyczynia się do ożywienia wiary w Kościele, ponieważ święci są Jego największą ozdobą. Bóg powoływał charyzmatyczne osoby w czasach prób i przełomów, aby zaradzili naglącym potrzebom i kryzysom. Za swą gorliwość nierzadko płacili swoją krwią i w ten sposób złotymi zgłoskami pisali historię Kościoła. Nasze czasy niewiele różnią się od dawnych. Dziś mamy również włączać się w zbawcze tajemnice, w czym wspomagają nas nasi święci. Są świadkami żywotności Kościoła i jego skarbami, jakby kapitałem, który zawsze procentuje”.

Niech świadectwo życia świętych przypomina nam, że każdy z nas ma świętość w zasięgu ręki i to niezależnie od wieku, czy pochodzenia. To tylko od nas zależy, jaką drogą pójdziemy. Czy będzie to droga podążania za Jezusem, czy droga zatracenia. Mamy tylko jedno życie do przeżycia, drugiego już nie będzie. Pamiętajmy o tym.

Na koniec pragnę przywołać jeszcze słowa św. Ojca Pio, które powinny zmusić nas do zastanowienia się nad naszym ziemskim przemijaniem: „Kiedy wybije nasza ostatnia godzina, ustanie bicie naszego serca, wszystko się dla nas skończy, a więc i czas naszego zasługiwania i niezasługiwania. Takich, jakimi jesteśmy, spotka nas śmierć i tacy staniemy przed Chrystusem, Sędzią. Nasze błagalne wołania, nasze łzy, nasze akty żalu, które jeszcze na ziemi zdobyłyby serce Boga, mogłyby z nas grzeszników uczynić przy pomocy sakramentów ludzi świętych; ale w owym momencie nie będą miały żadnej wartości; czas miłosierdzia minie i rozpocznie się czas sprawiedliwości”.

Kochajmy Pana Jezusa, czcijmy Maryję, która dała światu Zbawiciela, kroczmy za świętymi, kiedy Kościół stawia nam przed oczyma ich jako wzorce – ludzi, którzy krocząc drogą wiary, doszli do zjednoczenia z Bogiem. Niech ich przykład zachęca nas do radykalnego naśladowania Jezusa, który będzie dla nas Drogą, Prawdą, Życiem i naszym Zbawieniem.

Łukasz Piotrowski

 

***

 

Zobacz także:

Udostępnij to: