Patronka Sieradza – Matką Niepodległości Polski

Poznaję Boży świat / 2017 – Francja, Lourdes / Wstęp do pielgrzymki / Historia objawień
23 stycznia 2022
2022 – Koncert kolęd w wykonaniu Miejskiej Orkiestry Dętej OSP Sieradz w Bazylice Mniejszej w Sieradzu
30 stycznia 2022
Udostępnij to:

s. Małgorzata Krupecka

 

 Patronka Sieradza – Matką Niepodległości Polski

Prelekcja podczas Sesji Rady Miejskiej 15 X 2021 roku
w 15. rocznicę ustanowienia św. Urszuli Ledóchowskiej
Patronką Miasta Sieradza

 

Wszyscy wolelibyśmy, żeby to św. Urszula – tak jak 17 kwietnia 1921 roku, w dniu swoich 56 urodzin – stanęła tutaj, na scenie Teatru Miejskiego w Sieradzu, i sama przemówiła.

Dzięki relacjom świadków, słuchaczy jej wystąpień, wiemy, że potrafiła stawać przed dużą publicznością, nawet liczną i elitarną, i przemawiać porywająco, i to w kilkunastu językach. Raz – albo co najmniej raz – przemawiała na zebraniu radnych i dziennikarzy, zwołanym przez burmistrza norweskiego miasta Stavanger w maju 1916 roku. Możemy więc chyba nazwać to nadzwyczajną sesją rady miejskiej. Mówiła o sytuacji Polski, która wówczas cierpiała z powodu przetaczającej się przez nasze ziemie pierwszej wojny światowej, i zachęcała do pomocy moralnej, a także finansowej cierpiącym rodakom. Uradzono wtedy wspólnie powołanie lokalnego Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce.

Swoją działalnością na rzecz Polski – najpierw walczącej o niepodległość, a potem odbudowującej się po ponad 120 latach bezwzględnego wyniszczania przez zaborców – św. Urszula Ledóchowska zasłużyła na tytuł: Matki Niepodległości Polski.

Bez większego trudu jest kojarzona z ogromnymi zasługami na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku, ale na tytuł ten zapracowała także konsekwentnie przez nią realizowanym – już w wolnej Polsce – programem odnowy społecznej poprzez uczenie dojrzałego patriotyzmu i wychowywanie dojrzałych ludzi, gotowych do wzięcia na siebie odpowiedzialności za życie własne, życie powierzonych im osób i za dobro wspólne.

Warto, żeby ta część zasług Patronki Miasta nie umknęła naszej uwadze, ale przeciwnie, – stanęła nam dzisiaj przed oczami jako wyzwanie i zadanie.

Przypomnę najpierw krótko zasługi Patronki Sieradza w czasie, gdy Polska nie istniała na mapie Europy, ale „istniała w sercach swoich dzieci” (U. Ledóchowska, Kopenhaga, 16 XI 1915). Takie przypominanie jest ważne. Nie można budować tożsamości narodowej i mówić o patriotyzmie bez odwołania się do pamięci, tradycji. Współczesność dźwiga błogosławione brzemię minionych dni i pokoleń.

Julia Ledóchowska – Urszula to jej imię zakonne – urodziła się 17 kwietnia 1865 roku w Austrii, w rodzinie emigranckiej, mocno zróżnicowanej narodowościowo. Po ojcu, Antonim Ledóchowskim, przejęła wielowiekową polską historię rodzinną i tradycję udziału członków rodziny w ważnych dla Polski wydarzeniach dziejowych, takich jak odsiecz wiedeńska, sejm 4-letni czy wojny napoleońskie i powstanie listopadowe. Z kolei po matce, Józefinie Salis-Zizers, odziedziczyła geny starego, lombardzko-szwajcarskiego rodu Salisów oraz szlachty wirtemberskiej, która przeprowadziwszy się do Rosji, spokrewniła się ze szlachtą inflancką.

Zróżnicowanie narodowościowe, kulturowe i wyznaniowe, w jakim Julia wzrastała, w połączeniu z biegłą znajomością języków obcych – począwszy od niemieckiego, którym posługiwano się w domu rodzinnym ze względu na matkę – pozwoliło jej w dorosłym życiu nie tylko swobodnie egzystować, ale i podejmować skuteczną działalność w różnych krajach europejskich, służącą między innymi promocji Polski na arenie międzynarodowej. W jej żyłach zdominowała bowiem polska krew po ojcu. A przy tym była modelową Polką i Europejką. Nie odczuwała dyskomfortu czy konfliktu wartości, bo w swoim życiu połączyła najlepsze rzeczy, które ukształtowały Europę i Polskę. Tego mogłaby i nas dzisiaj nauczyć.

Lata 1883–1886, spędzone przez Julię w majątku Lipnica koło Bochni, oraz następnych 21 lat przeżytych w klasztorze urszulanek krakowskich, gdzie pracowała jako nauczycielka i wychowawczyni szkoły dla dziewcząt, były okresem ugruntowywania się w polskości, świadomie wybranej i emocjonalnie przeżywanej. Był to dla niej również czas formacji duchowej i rozwijania talentu pedagogicznego, zbierania doświadczeń nauczycielskich i wychowawczych, które z biegiem lat złożyły się na oryginalną pedagogię, którą przekazywała później także swoim współsiostrom, szarym urszulankom, i z której dzięki temu od stu lat korzystać mogą także mieszańcy Sieradza.

Od 1887 roku posługiwała się imieniem zakonnym Urszula, choć zarówno w Rosji w latach 1907–1914, jak i w krajach skandynawskich w latach 1914–1920, ze względu na uwarunkowania prawno-polityczne oficjalnie występowała jako hrabina Julia Ledóchowska.

Cennych doświadczeń dostarczyło jej środowisko petersburskie, gdzie znalazła się w 1907 roku w celu założenia misyjnej placówki urszulańskiej i objęcia opieką wychowawczą polskiej młodzieży żeńskiej. Działalność w Rosji i w przyłączonej do Rosji fińskiej Karelii wymagała odporności na nieustanną „opiekę” ze strony carskich służb specjalnych, a równocześnie umiejętności poruszania się pomiędzy skonfliktowanymi opcjami wśród tamtejszych Polaków.

W czasie, gdy w Europie narastało napięcie polityczne i coraz bardziej realny stawał się konflikt zbrojny, działalność Urszuli Ledóchowskiej w Rosji podlegała nasilonej inwigilacji i coraz dotkliwszym szykanom, czego wyrazem były rewizje czy oszczercza kampania prasowa. Posiadane obywatelstwo austriackie i koligacje w kręgach arystokracji europejskiej utrudniały zastosowanie bardziej drastycznych represji wobec niewygodnej Polki, dlatego pod koniec sierpnia 1914 roku wręczono jej formalny nakaz opuszczenia w ciągu trzech dni granic Imperium Rosyjskiego.

Jako miejsce przymusowej emigracji matka Urszula wybrała Sztokholm, mając nadzieję na szybkie zakończenie wojny i możliwość utrzymywania więzi ze wspólnotą zakonną pozostałą w Rosji. Kilka miesięcy później zaczęły przenosić się do Sztokholmu kolejne urszulanki petersburskie, nie mogąc kontynuować pracy w Rosji. Pozwoliło to św. Urszuli na założenie pod Sztokholmem szkoły języków obcych dla dziewcząt. Instytut Językowy (Spräkinstitutet) nie tylko stanowił źródło utrzymania dla wspólnoty zakonnej, ale i znacząco zwiększał zasięg kontaktów z rodzinami skandynawskimi, co okazało się cennym wsparciem w dalszej akcji propolskiej.

Podczas toczących się działań wojennych, prowadzących do zmian na mapie Europy, ważnym elementem służącym „wybijaniu się na niepodległość” – obok czynu zbrojnego Polaków i równoległych zabiegów dyplomatycznych – były akcje informacyjno-propagandowe, mające zjednywać przychylność europejskiej i światowej opinii publicznej dla sprawy niepodległości Polski. Temu celowi, czyli promocji sprawy polskiej, a przede wszystkim organizowaniu pomocy humanitarnej poprzez zbiórkę funduszy dla Polaków cierpiących z powodu przetaczającego się przez ziemie polskie frontu, służył m.in. Generalny Komitet Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, założony w szwajcarskim Vevey przez Henryka Sienkiewicza i Ignacego Paderewskiego.

W marcu 1915 roku Henryk Sienkiewicz zwrócił się do Urszuli Ledóchowskiej z prośbą o współpracę na terenie krajów skandynawskich. Udzieliwszy pozytywnej odpowiedzi, św. Urszula rozpoczęła działalność odczytową na rzecz Komitetu. Choć niekwestionowanym liderem tego typu akcji promocyjnych na rzecz kraju był Ignacy Paderewski, to jednak zarząd Generalnego Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce zdawał sobie sprawę, jak cenną współpracownicę ma w Skandynawii. Wyrazem uznania dla jej osiągnięć stało się mianowanie św. Urszuli w 1917 roku członkiem honorowym komitetu veveyskiego.

W ciągu trzech lat przeprowadziła w Skandynawii brawurową akcję informacyjno-promocyjną na rzecz Polski. Wygłosiła w Szwecji, Danii i Norwegii około osiemdziesięciu odczytów, prezentując dzieje narodu polskiego, literatury polskiej i sztuki. Publikowała artykuły w tamtejszej prasie, spotykała się z wybitnymi osobistościami ze świata nauki, polityki, religii – wszędzie promując kwestię niepodległości Polski oraz akcję niesienia krajowi podczas wojny pomocy moralnej i humanitarnej. Potrafiła zainteresować sprawami Polski nawet bardzo znane postaci z życia publicznego, ze skandynawskimi dworami królewskimi i środowiskiem dyplomatycznym włącznie. Była entuzjastką promowania w Europie polskiej kultury poprzez specjalistyczne wydawnictwa, prezentujące dorobek Polski w językach krajów zachodnich.

Ze względu na miejsce urodzenia, pochodzenie i międzynarodowe koligacje miała prawo czuć się po prostu obywatelką Europy. To zapewniłoby jej prawdopodobnie spokojniejsze i wygodniejsze życie. Tymczasem w Sztokholmie 3 V 1916 roku wyznawała wobec zgromadzonego przed nią audytorium: „Zawsze jestem gotowa mówić o kraju, który kocham ponad wszystko w świecie, o mej ojczyźnie, o Polsce”. Duńskiego dziennikarza, przeprowadzającego z nią wywiad, prosiła: „[…] jeżeli pan pragnie czytelnikom powiedzieć coś o mnie, proszę zaznaczyć, że jestem prawdziwym sercem polskim”.

Jeden z jej odczytów, wygłoszony 19 listopada 1915 roku w Kopenhadze, niemal natychmiast ukazał się drukiem, pt. Polska spustoszona, ze wstępem Henryka Sienkiewicza: po francusku w Lozannie (La Pologne dévastée) i po angielsku w Londynie (Poland ravaged and bereaved!).

Działalność odczytową wspierała umiejętnie prowadzoną kampanią medialną.

Miała też cenny dar jednoczenia wokół dobrej sprawy ludzi róż­nych narodowości, orientacji religijnych, poglądów, opcji społeczno-politycznych, a często także skomplikowanych charakterów. Utrzymywała szerokie kontakty ekumeniczne.

Michał Sokolnicki, historyk i dyplomata, współpracownik Piłsudskiego, zanotował fragment adresowanego do niego listu, w którym św. Urszula wyjaśniała credo, towarzyszące jej w tej niecodziennej, jak na zakonnicę, aktywności: „Żeby to można wszystko razem złączyć w jedno serce i w jedną duszę […] dziś i w tych naszych warunkach wszystko, wszystko powinno się łączyć… To moje polityczne dziś zadanie: uczyć wśród nas zrozumienia tego, że tylko trzymając się razem, możemy coś zrobić”.

Te słowa św. Urszuli nie straciły nic ze swej aktualności. Przeciwnie, wydają się chyba nawet coraz bardziej aktualne. I może – gdzie, jeśli nie w Sieradzu – trzeba by je stale mieć w pamięci, w sercu, przed oczami. I dojrzewać, by sprostać temu wyzwaniu.

Jesienią 1917 roku św. Urszula zdecydowała się przenieść wspólnotę urszulańską i szkołę językową ze Szwecji do Danii w celu objęcia opieką licznej w tym kraju grupy polskich sierot. Dom w duńskim Ålborgu stał się dzięki staraniom urszulanek centrum polskości. Siostry nie tylko zajęły się dziećmi, ale także dla emigrantów organizowały polskie nabożeństwa, z możliwością wyspowiadania się po polsku i z polskim kazaniem.

W sierpniu 1920 roku, akurat gdy armia sowiecka maszerowała na Warszawę, Urszula Ledóchowska powróciła z siostrami do Polski. Osiedliła się w Pniewach koło Poznania, zyskała aprobatę Kościoła dla założonego przez nią Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego i wraz z siostrami rozpoczęła różnorodną działalność w szeroko pojętej dziedzinie nauczania i wychowania – ze szczególnym uwzględnieniem środowisk najuboższych i najbardziej potrzebujących.

W nowych realiach na pierwszy plan w działalności św. Urszuli wysunął się społeczny wymiar patriotyzmu. Wyróżniała się w Polsce międzywojennej ak­tywnym udziałem w życiu publicznym, przede wszystkim jednak miała szeroko otwarte ramiona dla ubogich, potrzebujących, z różnych wzglę­dów marginalizowanych przez egoistyczne społeczeństwo. Stąd jej wkład w odbudowę kraju ze zniszczeń i w reintegrację ziem polskich po ponad 120-letnim podziale poprzez zakładanie wspólnot urszulańskich tam, gdzie było najtrudniej, między innymi na Kresach Wschodnich. Stąd jej nowe inicjatywy, nowe placówki o różnorodnym profilu, zwłaszcza oświatowo-wychowawcze; stąd kolejne podróże, odczyty, artykuły… Temu służyło także propagowanie wychowania do zaangażowania społecznego, do pracy społecznej; inicjowanie nowatorskich form, takich jak np. wolontariat społeczny dla dziewcząt czy praca z młodymi Polkami we francuskich fabrykach; zakładanie organizacji religijnych w celu formacji przyszłej elity katolickiej (zwłaszcza Krucjaty Eucharystycznej dla dzieci i Sodalicji Mariańskiej); umiejętne wykorzystanie mediów: prasy i Polskiego Radia.

Gdy o pracy szarych urszulanek opowiadała w Kaliszu w 1927 roku w Sali Towarzystwa Muzycznego, tak określiła cel życia swojego i sióstr: „Nasza polityka – to miłość Boga, to miłość Ojczyzny. I dla tej polityki miłości gotowe jesteśmy poświęcić i siły, i czas, i życie”.

W nowej sytuacji, gdy wszystkie siły trzeba było poświęcić na odbudowę zmartwychwstałej Polski, główną pasją św. Urszuli stało się propagowanie solidnego, chrześcijańskiego wychowania, dającego człowiekowi fundament na całe życie – siłę, uzdalniającą człowieka do wierności ideałom i w zwykłej codzienności, i zwłaszcza w godzinie próby, życiowego egzaminu; siłę do dokonywania właściwych wyborów, do znoszenia trudów, do największych ofiar, a nawet do heroicznych czynów z miłości.

Patrząc na podejmowane przez św. Urszulę działania, widzimy dobrze przemyślaną i mądrze realizowaną koncepcję formacji chrześci­jańskiej elity, zwłaszcza wśród kobiet – elity, której nagląca potrzeba dostrze­galna jest także dzisiaj. Do odkrycia i wykorzystania przez sieradzan pozostają więc teksty wygłaszane i pisane przez św. Urszulę do kobiet: uczennic, żon i matek, wychowawczyń, urszulanek… Poruszała szeroki zakres tema­tów, a formułowane przez nią wnioski i pro­ponowane rozwiązania nie straciły na aktualności.

Odrodzona Polska doceniła jej zasługi, honorując ją Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za zasługi w dziedzinie narodowo-społecznej (1927), Krzyżem Niepodległości (1930) i Złotym Krzyżem Zasługi za pracę społeczną (1937).

Senat III RP 5 marca 2009 roku w specjalnej uchwale „w sprawie uczczenia 70. rocznicy śmierci świętej Urszuli Ledóchowskiej i uznania jej za wzór patriotki” wyraził „cześć i uznanie dla jej osoby oraz dzieł jej życia, poświęconego Bogu, Ojczyźnie i człowiekowi”, a zwłaszcza dla jej wszechstronnego zaangażowania w obronę Polski, po rozbiorach wykreślonej z mapy Europy, i pomoc Polakom rozproszonym po świecie.

Kościół, kanonizując ją w roku 2003, wskazał, że obrany przez nią styl służby ojczyźnie ziemskiej i ojczyźnie niebieskiej, jest dla nas aktualnym wzorem do naśladowania i sprawdzoną drogą do nieba.

Taka właśnie kobieta: święta wizjonerka, dynamiczna, nowoczesna – choć modne dziś określenie no­woczesność niezbyt dobrze przystaje do ludzi, którzy zapatrzeni są w szczęśliwą wieczność – zbliżająca się z ciepłym uśmiechem do człowieka, małego i dużego, przyjechała do Sieradza 17 kwietnia 1921 roku i zdecydowała, że osiedli tutaj swoje duchowe córki z młodziutkiego jeszcze, dopiero krzepnącego, ledwie rok wcześniej zatwierdzonego przez Kościół Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego, żeby służyły tutejszemu społeczeństwu.

Tego właśnie dnia, w swoje 56 urodziny, przemawiała w tym teatrze i było to wydarzenie brzemienne w skutki. Tak Urszula Ledóchowska w znanej relacji sama o tym opowiada:

„Na 17 kwietnia 1921 roku zaprosiła mnie pani Prądzyńska, bratowa siostry Prądzyńskiej, do Sieradza, aby tam wygłosić odczyt o naszej działalności. […] O godzinie piątej po południu pojechałyśmy do Sieradza na odczyt. Mówiłam o naszej pracy dla ubogich, o potrzebie tej pracy.

Po odczycie zwrócili się do mnie ksiądz rektor kościoła klasztornego [ks. Aleksander Brzeziński] i panie ziemianki z propozycją, byśmy objęły klasztor podominikański w Sieradzu, który jest częściowo już ruiną i coraz bardziej niszczeje. […] Kościół zapuszczony, ale jeszcze w stosunkowo niezłym stanie. Reszta to albo już zupełna ruina – jak na przykład dach, w którym są dziury ogromne, czy część główna ku dolinie Warty skierowana – albo pomieszczenia wymagające natychmiastowego remontu. W zabudowaniach mieści się szkoła powszechna, która wobec fatalnego stanu budowli może się tu utrzymać zaledwie przez kilka lat. W części budynku wychodzącej na miasto ksiądz rektor ma rodzaj biura, ale i to wszystko zagrożone ruiną. A jednak jakiż to ładny zabytek: krużganki śliczne mimo rujnacji, rozległy wirydarz, tak dziś zapuszczony – wszystko tu przemawia do duszy, do serca!

Panie zaprowadziły mnie do kościoła klasztornego. W głównym ołtarzu spogląda na nas z obrazu Matka Boska Różańcowa z Dzieciątkiem. Całą sukienkę ma ze srebrnych płyt. Zmówiłyśmy Zdrowaś Maryjo w intencji, by Bóg pozwolił mi objąć Sieradz. Taki poczułam sentyment do tego starego klasztoru! Ileż tu modlitw wznosiło się ku Bogu! Ileż cnót, ileż ofiar, a może nawet krwi męczeńskiej ściągało na ten dom błogosławieństwo Boże!

Obeszłyśmy cały dom – jedna wielka ruina! A przecież ma on w sobie coś pociągającego. Oświadczyłam paniom, że gotowa jestem ten klasztor przejąć i odrestaurować” (św. U. Ledóchowska, Byłam tylko pionkiem na szachownicy…, s. 208–210).

Ta właśnie wizyta w Sieradzu uruchomiła więc ciąg zdarzeń i wzajemnych relacji miasta Sieradza i przyszłej Świętej, których współuczestnikami i beneficjentami jesteśmy dzisiaj.

Ciąg dalszy tej opowieści św. Urszuli jest – w wielkim skrócie – następujący:

„Zabrałyśmy się więc do pierwszych prac restauracyjnych za pieniądze przywiezione z Danii, które przeznaczone zostały na zakup najpotrzebniejszych materiałów budowlanych za sumę dwóch milionów marek (bardzo nisko stała wówczas marka polska). Miało to wystarczyć na odrestaurowanie całego głównego skrzydła.

Tymczasem powstały nieprzewidziane trudności. Rząd, który dotychczas wcale nie interesował się tym dużej wagi historycznej zabytkiem, nagle ogłosił, że klasztor jest jego własnością. Miasto to samo potwierdziło. A więc nie wolno mi było rozpocząć prac. Dwa miliony złożone w banku z powodu postępującej w następnych latach inflacji zupełnie utraciły swą wartość. Gdy mnie do prac remontowych wreszcie dopuszczono, za odłożoną sumę dostałam zaledwie parę rynien.

Naturalnie nie dałam za wygraną, zaczęłam pertraktacje z rządem, które dopiero w lecie 1922 roku doprowadziły do załagodzenia sprawy, a do całkowitej zgody – to jest do zawarcia umowy – doszło dopiero w grudniu tegoż 1922 roku” (Byłam tylko pionkiem na szachownicy…, s. 210–211).

W innym miejscu św. Urszula dopowiada trochę jeszcze o trudnościach i radościach, jakie przynosiło rozpoczęte z porywu serca dzieło:

„[…] już w lipcu 1922 roku zabrałyśmy się do pracy. Pierwsza rzecz to remont dachu na głównej części budynku zwróconej ku Warcie.

Przekazałam prace budowlane w ręce inżyniera [inżynier W. Ślósarski, architekt powiatowy sieradzki], często ich doglądałam i coraz bardziej – mimo wielkiego nakładu pracy i kosztów, jakich wymagał stary klasztor – cieszyłam się z tego nabytku” („Byłam tylko pionkiem na szachownicy…”, s. 216–217).

Tymczasem pierwsze urszulanki zamieszkały w mało jeszcze gościnnych murach klasztoru:

„Od września 1922 roku obsadziłam już Sieradz. […] Odwiedziłam siostry. Ciężko jeszcze miały biedaczki […]. Najgorzej wieczorem, gdy lał deszcz, wiatr huczał i dokoła ciemność. Trzeszczało, huczało, piszczało w niezamieszkałym klasztorze, raz po raz trzaskały stare odrzwia. Idziemy któregoś dnia z małą latarką na chór muzyczny, by odmówić pacierz wieczorny. Kościół ciemny, tylko z daleka błyszczy mała lampka i mówi, że Jezus jest tu. Dziwną akustykę ma ten stary kościół. Mówimy pacierz, a wydaje się, że cały kościół mówi go razem z nami. Czasem z jakiegoś kąta nagle wyleci nietoperz… W całym tego słowa znaczeniu jeszcze nieprzytulnie w starym klasztorze! Ludzie opowiadają o duchach, co tu spacerują, a siostry się boją. Ale mimo to raźno idzie praca, roboty restauracyjne postępują […]. Powoli przybywało coraz więcej wyremontowanych cel w głównej części budynku, ułożono posadzkę w kościele i w krużgankach – z każdym dniem było piękniej w tym drogim, starym klasztorze” (Byłam tylko pionkiem na szachownicy…, s. 217–218).

W różnych miejscach, gdy św. Urszula wspomina o Sieradzu, czuje się w jej słowach ogromny ładunek uczuciowy. To uczucie dziś nie tylko nie wygasło, ale uległo spotęgowaniu i zyskało nowy wymiar.

Jeszcze jeden szczegół tej wielkiej przygody remontowej:

„W roku 1923 […] W Pniewach zaprowadzono kanalizację i wodociągi. W Sieradzu – elektryczność” (Byłam tylko pionkiem na szachownicy…, s. 218).

Można by tak cytować dalej…

Święta Urszula regularnie nadzorowała rozwijającą się pracę sióstr na rzecz tutejszej społeczności. Odwiedziła Sieradz za życia co najmniej ponad 20 razy i jeszcze raz w maju 1989 roku, gdy jej relikwie – w całości zachowane ciało – wracały 50 lat po jej śmierci z Rzymu do Polski. I jest w sieradzkim klasztorze w pewien sposób stale obecna – jako punkt odniesienia dla sióstr i jako instancja, do której można i trzeba się odwoływać. Zarówno sama, jak i poprzez siostry służące społeczności miasta, współtworzyła i współtworzy historię Sieradza i wpływa na genius loci tego starego miasta. Dziś cieszy się w niebie pięknie odrestaurowanym klasztorem, a jeszcze bardziej – wszelkim dobrem, jakie w tych starych murach się dokonuje z pożytkiem dla miasta i jego mieszkańców.

Można chyba powiedzieć, że wywiązuje się z zobowiązań, jakie na siebie przyjęła wraz z tytułem: Patronki Miasta Sieradza.

Wróćmy jeszcze do św. Urszuli przemawiającej publicznie, bo z patronatu Matki Niepodległości nad miastem wynikają zobowiązania obustronne – także miasta wobec Świętej Patronki.

Najbardziej znane i cytowane we wszystkich opracowaniach są świadectwa jej wystąpień w krajach skandynawskich, dowodzące, że umiała niemal hipnotyzować publiczność, że surowi Skandynawowie ze łzami w oczach wychodzili z jej odczytów, przejęci losem nieistniejącej na mapach Polski, o której nigdy wcześniej nie słyszeli. To znajdywało też bardzo konkretny wymiar w datkach, jakie składane były na pomoc Polakom. Ale mamy też trochę relacji z publicznych przemówień Patronki Sieradza w Polsce międzywojennej.

Redaktor „Gazety Rolniczej” tak w 1937 roku opisywał wystąpienie Urszuli Ledóchowskiej podczas Ogólnopolskiej Pielgrzymki Ziemiaństwa na Jasnej Górze:

„Wnet biegliśmy z powrotem, by nic nie uronić z referatu Matki Ledóchowskiej. Sędziwa Zakonnica, drobna, z twarzą białą z wieku, pełna wyrazu nieziemskiej pogody i dobroci, wstąpiła na mównicę […]. Złożyła swobodnie ręce, lekko je spuszczając poza brzeg parapetu, i podniosła wymowne oczy na nasz tłum wpatrzony w Nią, jak w obraz. Wolno mówić poczęła, a głośnik niósł każde słowo w najdalsze zakątki Krużganków. […] Wygłoszony z pełną uroku prostotą, przeplatany mnóstwem uwag, odnoszących się do marności obecnej atmosfery życia, traktowanego przez znakomitą mówczynię-apostołkę z mistrzowską miarą, a więc z niepospolitym znawstwem, psychologiczną wnikliwością nieporównaną, – referat zniewalał nas, słuchaczy, w miarę rozwijania tematu. […] Najzwyklejsza forma przyoblekała treść głęboką. […] dowodziła Matka Ledóchowska niezbicie, z niezwykłą siłą przekonania, że jeśli chcemy spełniać przypadające nam zadania życiowe, traktowane jako obowiązki stanu naszego, ani lepszego, ani gorszego od innych stanów, czy innych typów społecznego obcowania z ludźmi, to musimy posiąść właściwe wewnętrzne wyrobienie. […] Mowa ta, raczej wykład trwał przeszło godzinę” (Dr Jan Lutosławski, Ogólnopolska Pielgrzymka Ziemiaństwa na Jasnej Górze (1 i 2 VI 1937), Warszawa 1937, s. 16–18).

Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby św. Urszula dzisiaj osobiście tu przemawiała, też by może chciała wyakcentować konieczność „wewnętrznego wyrobienia”, potrzebnego nam wszystkim, niezależnie od powołania, sytuacji rodzinnej, pracy… Ale szczególnie niezbędnego osobom, które biorą na siebie odpowiedzialność za losy miasta i jego mieszkańców.

Co oznacza: „wyrobienie wewnętrzne”? Najprościej można by chyba powiedzieć, że stała troska o własny rozwój wewnętrzny – nie mniej ważny niż fizyczny – prowadzi do takiego uformowania w człowieku ducha, że zasady, którym chce zostać wierny, kierują jego postawą zewnętrzną, jego działaniem, postępowaniem w różnych sytuacjach, zwłaszcza trudnych, zagmatwanych, wymagających odwagi, rezygnacji z czegoś, uczciwości wobec siebie i innych, nonkonformizmu. Silny kręgosłup moralny pozwala człowiekowi na stabilność zasad i działań, wskutek czego nie musi się później wstydzić na przykład koniunkturalizmu. To praca na całe życie.

W Patronce Miasta znajdujemy skarbnicę cech, które trzeba by w sobie wyrobić. Stawała bowiem wobec wieloaspektowych i wielowymiarowych wyzwań. Pasuje do niej znane powiedzenie „romantyzm celów, pozytywizm środków”. Nie wszystko się jej udawało, ale nie dostrzegamy u niej po­stawy niechęci, gniewu, zgorzknienia. Nie szukała konfrontacji, choć gdy była zmuszona, walczyła. Współpracowała ze wszystkimi, niezależnie od wyznania czy opcji politycznej. Patriotyzm traktowała jako służbę. Opowiadała się zawsze za życiem i zawsze za pojednaniem. Po prostu kochała ludzi, naśladując w tym Chrystusa. Nie miała w sobie nic z bierności. Była to kobieta z charakterem, o fascynującej osobowości, indywidualności. Nawoływała do pojednania w rodzi­nach i w narodzie, wśród Polaków. Była hojna i wielkoduszna. Można podziwiać jej męstwo w przeciwnościach, talenty przywódcze, wybitną umiejętność zarządzania, pomysłowość, trzeźwość i praktycz­ność, odwagę, przedsiębiorczość i wy­trwałość.

Przykład św. Urszuli jest dla nas o tyle atrakcyjny, że mamy do czynienia – mówiąc współczesnym językiem – z kobietą sukcesu, popularną już za życia, obracającą się w elitarnych kręgach społeczno­-kościelnych, cieszącą się uznaniem, dynamiczną, promowaną w dwudziestoleciu międzywojennym przez media jako „jedna z czołowych kobiet w Polsce”. Znany jezuita, o. Stefan Dzierżek, za­notował: „Moja matka powiedziała mi, że na jakimś kongresie, gdy matka Urszula miała przemawiać, wyrażano się, że teraz będzie przemawiać najmądrzejsza kobieta w Polsce”.

Konfrontując się z takim wzorcem, jak św. Urszula, mamy szansę stać się kontynuatora­mi długiej i bogatej historii świętości – nie trzeba bać się tego słowa – świętości, która w sposób znaczący, a ciągle za mało dowartościowany, współtworzyła przez wieki Polskę i Europę, a dziś może się przyczynić do odrodzenia Polski i Eu­ropy.

Dziś Polska znów bardzo potrzebuje ludzi – kobiet i mężczyzn – którzy dzięki temu właśnie „wyrobieniu wewnętrznemu” będą umieli wiarygodnie i skutecznie prowadzić innych, a nawet całe spo­łeczeństwo, dobrą drogą.

Szukając natchnienia, światła, nowej odwagi Sieradz może się odwoływać do św. Urszuli, która w swoim Testamencie zapewnia mieszkańców miasta, któremu patronuje od 15 lat: „[…] sercem i duszą jestem z Wami, kocham i błogosławię”.

I apeluje:

„Wzywam więc do pracy, do pracy pełnej ideałów, do pracy dla Boga, dla Ojczyzny zmartwychwstałej!”

„Do tej pracy potrzeba ludzi – ludzi dobrej woli, ludzi o wzniosłych ideałach”.

„Nie ma zbyt wielkiej ofiary, gdy chodzi o dobro Polski”.

Na dobro Polski składa się też dobro lokalnych ojczyzn, takich jak Sieradz, na rzecz którego Święta Patronka lobbuje dziś w niebie.

s. Małgorzata Krupecka

 

***

Zobacz także:

Udostępnij to: