Poznaję Boży świat / 2019 – Liban, śladami św. Charbela. Dzień 3. Diman, Beka Kafra, Las Bożych Cedrów

2012 – Pogrzeb ks. Henryka Wieczorka, cz. II
18 lutego 2023
2020 – Droga Krzyżowa w Lourdes / Rozważanie ks. Dolindo Ruotolo
26 lutego 2023
Udostępnij to:

2019 – Liban, śladami św. Charbela

 

 

***

Dzień 3
21 października 2019 

 

Kolejny dzień pielgrzymki śladami św. Charbela tak, jak to miało miejsce również wczoraj, przywitał nas bezchmurną i słoneczną pogodą. Jednak już na samym początku, kiedy spożywaliśmy śniadanie, nasz przewodnik powiedział, żebyśmy zabrali ze sobą w podróż trochę cieplejszą odzież, bo w górach, w które się wybieramy, jest chłodniej, a pogoda bywa często nieprzewidywalna. Jak się później okazało, miał słuszność.

Dzisiejszego dnia w naszym programie pielgrzymki mieliśmy do zobaczenia trzy główne punkty. Pierwszym jest wizyta w Dimanie, gdzie znajduje się letnia siedziba Patriarchy Kościoła Maronickiego. Następnie udamy się do Beka Kafra, gdzie urodził się św. Charbel, a na sam koniec zwiedzimy rezerwat cedrów libańskich w rejonie miasta Baszarri, nazywany „Lasem Bożych Cedrów”.

Już po wyjechaniu z naszego hotelu i pokonaniu kilkunastu kilometrów, napotkaliśmy pierwsze problemy w postaci protestów. Te liczne protesty, o których wiedzieliśmy już wcześniej od naszego przewodnika, wręcz sparaliżowały kraj, a szczególnie Bejrut – stolicę Libanu. Protesty towarzyszyły nam praktycznie przez cały nasz pobyt. Na szczęście nasz przesympatyczny kierowca, który był muzułmaninem, robił wszystko, żebyśmy nie przeoczyli niczego z naszego programu i to się na szczęście udawało.

No to rozpoczynamy trzeci dzień pielgrzymowania. Ruszamy!
Pierwsze protesty, których często doświadczaliśmy na naszej drodze. Na zdjęciu, które zrobiłem z autokaru, widzimy zablokowaną autostradę
Św. Charbel w całym Libanie jest bardzo szanowany i czczony. Przy wielu ulicach i domach można spotkać jego wizerunki.
Po wjeździe na teren letniej siedziby Patriarchy Kościoła Maronickiego, zrobiłem unikalne zdjęcie naszego „wozu bojowego”, którym się przemieszczaliśmy. Wygląda może niepozornie, ale na krętych górskich drogach sprawował się wyśmienicie i ani razu nas nie zawiódł. Prawdziwa bestia (uśmiech).
Tuż przy siedzibie Patriarchy Kościoła Maronickiego znajduje się Dolina Qadisha, którą mogliśmy podziwiać z wysoka. Widok jest wręcz imponujący. Pod koniec naszej pielgrzymki odwiedzimy jeden z najstarszych, bo sięgający aż IV wieku klasztor monastyrów.
Dolina Qadisha jest jak potężna katedra, której kamienie mogłyby opowiedzieć niejedną historię świętości. Piękna i niebezpieczna, miejscami przypomina Wielki Kanion Kolorado. Ta niezwykła dolina od wieków była schronieniem dla chrześcijan w Libanie.

 

A to już wspomniana letnia rezydencja Patriarchy Maronitów. Od 2011 roku 77. Maronickim Patriarchą Antiochii jest kard. Béchara Boutros Raï.
Letnia rezydencja połączona jest z dużym kościołem
W środku kościoła można podziwiać piękne malowidła przedstawiające sceny z Nowego Testamentu
Jedno z malowideł ukazuje śmierć Pana Jezusa i obejmującą krzyż Maryję. Obok tego malowidła jest obraz Zmartwychwstania Pana Jezusa.
A to już niewielka kaplica Patriarchatu
Znajdujące się w niej witraże: św. Charbela i św. Rafki

I tak z malowniczej Doliny Qadisha, do której jeszcze powrócimy, udajemy się do wioski Beka Kafra, w której urodził się Youssef Makhluf (św. Charbel). Ta uboga osada skupiona wokół kościoła pw. św. Saby, składała się wówczas z około 100 kamiennych domostw.

W trakcie naszego pobytu w Beka-Kafra mogliśmy być w domu, w którym wraz z całym rodzeństwem mieszkał św. Charbel. Był on najmłodszym z piątki dzieci, a od najmłodszych lat również odznaczał się głęboką religijnością. Już jako chłopiec, jak wspominał nam nasz przewodnik, zwykł oddalać się od ludzi i samotnie rozmawiać z Bogiem. Cała wieś położona jest bardzo wysoko, bo aż na wysokości ponad 1600 m n.p.m. Od przewodnika usłyszeliśmy również, że zimy tutaj z obfitymi opadami śniegu bywają bardzo mroźne. Możemy więc wyobrazić sobie, jak trudne musiało być tutaj dla wszystkich mieszkańców codzienne życie. Jednak Pan Bóg po raz kolejny, jak to ma w zwyczaju, powołuje do świętości młodego i ubogiego człowieka i to nie z wielkiego miasta, lecz z wioski, o której praktycznie nikt nie słyszał. Jakie to jest piękne, że Bóg objawia siebie ludziom, których serca nie są skażone wyniosłością, lecz biją rytmem ewangelicznej prostoty. „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25). I takim właśnie człowiekiem do końca swego życia pozostał św. Charbel i inni libańscy święci, którzy zostali przez Kościół katolicki wyniesieni na ołtarze.

W trakcie naszego pobytu w wiosce Beka Kafra uczestniczyliśmy również w pobliżu domu św. Charbela we Mszy św., a w jednym z pomieszczeń mogliśmy zobaczyć autentyczny, wydzielony z jego ciała tzw. olej, który został zachowany i umieszczony w specjalnym relikwiarzu.

Jeszcze tylko niewielki odcinek do pokonania i znajdziemy się w wiosce, w której przyszedł na świat św. Charbel
Wioska Beka Kafra, pomimo że znajduje się na wysokości prawie 1600 m n.p.m., to otoczona jest wysokimi szczytami gór. Na środku wioski, na placu znajduje się duża figura św. Charbela.
Przed wejściem do domu św. Charbela znajduje się figura przedstawiająca świętego mnicha
Tak wyglądał dom rodzinny św. Charbela, który składał się z jednego dużego pomieszczenia. Dzisiaj w tym miejscu jest urządzona kaplica.
W kaplicy znajduje się ołtarz do odprawiania Eucharystii, który jest wykonany z drzewa cedrowego
Obraz św. Charbela, który przedstawia mnicha przy zapalonej lampce naftowej, czytającego Pismo Święte. Na zdjęciu widzimy również, jak starsza kobieta całuje obraz.
W pomieszczeniu znajdującym się tuż obok rodzinnego domu św. Charbela, mieliśmy odprawioną Mszę Świętą. Z naszą grupą pielgrzymkową pielgrzymowało łącznie trzech księży, których serdecznie pozdrawiam.
Odtworzony rodzinny dom św. Charbela. Młodzieniec modlący się przed obrazem Matki Bożej to Youssef Makhluf (św. Charbel).
Pielgrzymi przyglądają się relikwiarzowi, w którym umieszczona jest autentyczna ampułka z olejem św. Charbela
Niezwykły „olej” był wydzielany od śmierci św. Charbela przez 67 lat

 

Kiedy dobiegł koniec naszego pobytu w rodzinnym domu św. Charbela, pogoda powoli zaczęła się zmieniać. Na niebie pojawiło się coraz więcej chmur i zaczął padać deszcz. Często góry mają to do siebie, że pogoda w nich może się zmienić o 180 stopni i to w ciągu kilkudziesięciu minut. Podobnie było i z nami, gdzie w przeciągu chwili całą okolicę spowiły chmury i zaczął padać obficie deszcz. Widoczność spadła do kilkudziesięciu metrów tak, że kiedy zjeżdżaliśmy stromymi i krętymi drogami, zacząłem się troszkę bać. Byłem przekonany, że ostatni punkt dzisiejszego planu nie będzie zrealizowany, bo nic się nie zapowiadało, że pogoda się zmieni. Tym ostatnim punktem na naszej pielgrzymkowej mapie był rezerwat, w którym rosną drzewa cedrowe tzw. Las Bożych Cedrów.

Po dojechaniu na miejsce wciąż mocno padało, a widoczność była tak mała, że nikt z nas żadnego drzewa cedrowego w rezerwacie nie zobaczył. Zanim udaliśmy się do rezerwatu, w programie mieliśmy poczęstunek w pobliskiej lokalnej restauracji, do której, żeby nie zmoknąć, szybko się udaliśmy. Byłem troszkę smutny, że akurat taka pogoda nam się przytrafiła i że słynne libańskie cedry, to jedynie będę mógł obejrzeć na zdjęciach, a nie na żywo. Siedząc zmartwiony w restauracji, wyjąłem sobie nasz niewielki przewodnik, w którym o cedrach było zapisane tak:

„Cedr występuje w godle Libanu i w dawnych czasach większość wzgórz w dolinie Qadisha pokryta była tymi cennymi długowiecznymi drzewami, których drewno służyło między innymi do budowy statków. Cedr libański wykorzystywany był również przez króla Salomona do budowy pierwszej świątyni w Jerozolimie. Dziś cedrów w Libanie prawie nie ma. Rosną w kilku rezerwatach, z których najbardziej znany jest Las Bożych Cedrów w okolicach miejscowości Baszara, wpisany na listę Unesco”.

Nasza grupa zamówiła specjalne, regionalne jedzenie wraz z lokalnym trunkiem alkoholowym. Kiedy wszyscy oczekiwali na swoje zamówienia, za oknem powoli zaczęło się przejaśniać. Deszcz przestał padać, a chmury, które okryły całą okolicę, zaczęły się powoli rozchodzić tak, że nie wiadomo kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze promienie słońca. Byłem, tak jak i grupa szczęśliwy z tego powodu, że jednak uda nam się zwiedzić i zobaczyć słynne drzewa cedrowe. Tak sobie pomyślałem, że może Pan Bóg dostrzegł smutek w naszych oczach i postanowił coś z tym z robić? Jestem przekonany, że właśnie tak było (uśmiech). Kiedy wszyscy się posilili, w cudownych nastrojach wysłuchaliśmy naszego przewodnika, który opowiedział nam o tych niezwykłych drzewach. Następnie, kto czuł się na siłach, mógł udać się na spacer i podziwiać z bliska te wyjątkowo piękne drzewa. Nie czekając długo, wyjąłem z plecaka aparat i nie tracąc czasu, pośpiesznie udałem się do rezerwatu. Oto moje zdjęcia!

Ulica jeszcze jest mokra od deszczu, ale najważniejsze, że się rozpogodziło. Na wprost potężne drzewo cedrowe.
W pobliżu rezerwatu można zaopatrzyć się we wszelakie pamiątki m.in. sadzonki drzewek cedrowych
Mieszkańcy powiadają, że libańskie cedry potrafią połączyć ludzkie myśli ze światem niebios
Pędy drzewa cedrowego z szyszkami
Cedr libański (łac. Cedrus libani) jest chyba najbardziej wiarygodnym świadkiem burzliwej historii Libanu. To niezwykle imponujące drzewo jest tak nierozerwalnie związane z tą ziemią, iż zasłużyło sobie na umiejscowienie we fladze swojej ojczyzny.
Pamiątkowe zdjęcie na tle drzewa cedrowego
Niektóre z drzew są bardzo stare i okazałe
I pomyśleć, że jeszcze kilkadziesiąt minut temu cała okolica była pokryta gęstymi chmurami i padał obficie deszcz. A teraz na niebie jest tylko kilka chmurek. To było coś niezwykłego (uśmiech).
W drodze powrotnej do hotelu mogliśmy podziwiać górzyste tereny Libanu
Na szczycie góry widnieją jakby pozostałości po kościele? nie wiem

 

I tak oto w ten piękny sposób powoli dobiegał końca kolejny dzień naszej pielgrzymki. Po całym dniu udaliśmy się w drogę powrotną do hotelu, kiedy po drodze czekały na nas niestety utrudnienia w postaci zablokowanych ulic. Tak jak pisałem na początku nasz kierowca, który w swoim zawodzie był naprawdę niesamowity i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu, wybierał niekiedy takie objazdy i trasy po górskich terenach, albo zawracanie na autostradzie i jazdę pod prąd, że włos się na głowie jeżył. W Polsce z całą pewnością taka jazda byłaby wręcz nie do pomyślenia, ale u nich, jak opowiadał przewodnik, to dosyć częste zjawisko (uśmiech).

Siedząc sobie w autokarze i spoglądając przez szybę na powoli zachodzące słońce, w głębi serca bardzo cieszyłem się, że pomimo tych wszystkich trudności w postaci protestów, jak i w drodze do rezerwatu cedrowych drzew, warunków, kiedy pogoda była bardzo zmienna, udało nam się wszystko zobaczyć i zrealizować.

Z całą pewnością widok na ogromną Dolinę Qadisha, do której udaliśmy się najpierw, pozostanie na długo w mojej pamięci. Co ciekawe miejsce to wpisane jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO ze względu na bogactwo zabytków kultury i przyrody. Będąc w Libanie, koniecznie trzeba to miejsce zobaczyć. Również pobyt w rodzinnym domu św. Charbela w Beka Kafra, gdzie urodził się i spędził pierwsze lata swojego życia najbardziej rozpoznawany z libańskich świętych, zachowam w swoim sercu. To niesamowite, że za życia ten „zwykły” chrześcijanin, którego wiara przetrwała trudy czasów i zrodziła potężny blask świętości, od końca XIX wieku wciąż promienieje na cały Kościół i to z jaką ogromną siłą.

I tak, kiedy w końcu dojechaliśmy do hotelu, mogłem wreszcie położyć się na łóżku i odpocząć. Zanim udałem się na kolację, w mojej głowie już rozmyślałem o jutrzejszym dniu, gdzie w większości spędzimy go w znanej nam miejscowości Annaya, biorąc udział w procesji eucharystycznej. Mamy również tego dnia spotkać się z p. Nuhad Al-Chami, która w sposób cudowny została uzdrowiona przez św. Charbela. Według programu naszej pielgrzymki mamy udać się również do miejsc związanych z innymi libańskimi świętymi, takimi jak: św. Rafka, św. Nimatullah al-Hardini czy bł. Stefan Nehme. Jednym słowem zapowiada się niezwykle interesujący dzień, który mam nadzieję nie tylko dobrze przeżyć duchowo, ale i zrobić interesujący fotoreportaż. Na razie Chwała Panu za dzisiejszy, pięknie przeżyty dzień.

Łukasz Piotrowski

 

 

Ciąg dalszy…

 

 

***

Ponadto zapraszam do przeczytania moich wspomnień z pielgrzymek:

Udostępnij to: