Domek Grabarza przy cmentarzu parafialnym w Sieradzu

Obraz pt. „Wskrzeszenie Piotrowina” znajdujący się w klasztorze Sióstr Urszulanek SJK w Sieradzu
26 listopada 2020
Znani sieradzanie / Jerzy Paszkowski (1929–2016), twórca współczesnego Jagiellończyka
3 grudnia 2020
Udostępnij to:

Sieradz, 15 listopada 2012
aktualizacja: 29 listopada 2020

Kiedy odwiedzamy groby naszych bliskich na sieradzkim cmentarzu parafialnym, idąc od strony miasta ulicą Wojska Polskiego, dawniej Cmentarną, mijamy niewielki domek, przylegający do muru okalającego cmentarz, na rogu ulicy Cypriana Bazylika. Zapewne większość młodego pokolenia, ale i nie tylko, nie wie lub nie pamięta, jak nazywano ten budyneczek, kto, kiedy i w jakim celu go wybudował, kto w nim mieszkał i jaką rolę odgrywał w swoich latach. Żeby odsłonić przed czytelnikami mojej strony jeszcze jedną kartę historii naszego miasta, pozwoliłem sobie wykorzystać fragment tekstu, zaczerpnięty z książki pani Ity Turowicz „I wszystko w sny odchodzi”. Książki, która moim zdaniem powinna znaleźć się w każdym sieradzkim domu, a będzie szczególnie bliska tym, których ciekawi historia naszego miasta i jego mieszkańców. Autorka w sposób niezwykle ciepły i obrazowy opisuje swoje dzieciństwo, lata dorastania i chwile spędzone w rodzinnym domu na sieradzkim Rynku. Nie ogranicza jednak zainteresowania jedynie do członków rodziny, ale poświęca wiele kart książki ciekawym ludziom i miejscom rodzinnego miasta.

Opisuje między innymi trzypokoleniową rodzinę sieradzkich grabarzy, Grobelnych, i ich – wybudowany z cegły po wyburzonej na polecenie proboszcza Walerego Pogorzelskiego prawosławnej kaplicy cmentarnej – „domek grabarza”. Przechodząc dziś obok tego domku, warto pamiętać, że dawniej żyła w nim rodzina, rodziły się dzieci, palono świeczki na choince, przyjmowano gości… Na przestrzeni lat domek opustoszał, a frontowa ściana została pozbawiona okien. Jak wyglądał ten budynek w latach 50. minionego wieku, możemy zobaczyć na znajdującej się poniżej fotografii (ze zbiorów Edwarda Grobelnego, zamieszczonej w książce). Dzisiaj w tym budynku znajdują się toalety dla osób odwiedzających cmentarz, jak i pomieszczenie dla administratora cmentarza, a za ulicą wabi reklamami centrum handlowe.

Czasy się zmieniają i nasze sieradzkie otoczenie nieuchronnie się zmienia, ale warto, byśmy pamięć o historii utrwalali i przekazywali młodemu pokoleniu. Do czego wszystkich bardzo zachęcam.

Łukasz Piotrowski

***

 

Z książki Ity Turowicz „I wszystko w sny odchodzi”

Ale możemy też wejść furtką od ulicy Cypriana Bazylika, zwłaszcza jeśli chcemy zaopatrzyć się w znicze czy kwiaty. Zaraz z lewej mijamy przylegający do cmentarnego muru charakterystyczny mały budyneczek, znany sieradzanom jako „domek grabarza”. Zatrzymajmy się przy nim przez chwilę. Jak powstał? Kto go wybudował?

Kiedy w 1922 roku parafię sieradzką po księdzu Władysławie Mikołajewskim, który przeszedł na emeryturę, objął nowy proboszcz, ksiądz Walery Pogorzelski, natychmiast wykazał się energią i dużymi talentami organizatorskimi. Poza remontem kościoła farnego i uporządkowaniem jego otoczenia zajął się cmentarzem grzebalnym. W zachodniej części cmentarza w okresie zaboru rosyjskiego znajdowała się kwatera dla prawosławnych (głównie urzędników i żołnierzy rosyjskich ze stacjonującego tu garnizonu) z wysoką murowaną kaplicą. A do dziś za naszym rodzinnym grobem, między czterema – chyba zaraz po pochówku zasadzonymi – kasztanami, zachował się nagrobek małej dziewczynki, Serafinki, pod prawosławnym krzyżem, wspominany w jednym z listów Jaśka i otaczany pieczołowitością przez moje małe dzieci. W latach 1926-1927 – jako że Sieradz praktycznie nie miał ludności tego wyznania – na polecenie księdza Pogorzelskiego dokonano wyburzenia prawosławnej kaplicy, czego podjął się ówczesny grabarz Szczepan Grobelny z pomocnikiem Franciszkiem Gajdzińskim. Na miejscu kaplicy powstał duży grobowiec dla sieradzkich księży, zaś cegłę pozyskaną z rozbiórki przeznaczono na wybudowanie 60 metrów muru cmentarnego, a także na domek dla grabarza, który do tej pory mieszkał z rodziną przy ulicy Warszawskiej. Domek z zewnątrz wydaje się malutki, jednak Edward Grobelny, który mieszkał w nim przez pierwszych dwadzieścia lat swojego życia (z rodzicami, bratem, siostrą i babcią) zapewnia, że wszyscy doskonale się w nim mieścili, nie odczuwając wcale ciasnoty. Bywały nawet huczne imieniny i imprezy. A Edek pamięta też dwukrotne wizyty biskupa włocławskiego Antoniego Pawłowskiego, u którego jako mały chłopiec siedział na kolanach.

Współczesna fotografia wykonana 16 września 2012 roku
Babcia Anna, żona Szczepana z wnukami Krysią i Andrzejem na tle „domku grabarza”, 1950; fot. ze zbiorów E. Grobelnego

W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku, kiedy wojna wisiała już na włosku, ksiądz Pogorzelski zlecił Grobelnemu znalezienie skrytki dla kosztowności osobistych i należących do kościoła (był to zbiór cennych monet, które od dawna kolekcjonował i przekazał kolegiacie, także cenne przedmioty i paramenty kościelne). Umówionym późnym wieczorem, gdy już żaden desperat nie odważyłby się znaleźć pośród grobów, ksiądz przyjechał na cmentarz dorożką i obaj ze Szczepanem Grobelnym zanieśli dużą szkatułę w skrzynce do grobowca Strupczewskich (dziś Piestrzyńskich), blisko księżowskiego. Grób był już otwarty, pan Szczepan wsunął w najdalszy kątek skrzynkę, po czym zamurował wejście, starając się zamaskować świeży cement.

Zapobiegliwość proboszcza okazała się uzasadniona, bowiem już 4 września weszli do Sieradza Niemcy (10 zmotoryzowana dywizja piechoty gen. von Cochenhausena, za miesiąc komendanta wojennego miasta Warszawy), obierając sobie plebanię na swój sztab, potem przejściowo na landraturę. Następnie z kolegiaty uczynili magazyn zbóż. A jak dalece byli zainteresowani grabieżą cennych zabytków i dóbr kulturalnych, oraz jak klasztor musiał się bronić i zabezpieczać przed tym łupiestwem, opisała siostra Jaskulanka w swojej kronice. Żaden z dwóch uczestników wieczornej akcji na cmentarzu nie doczekał końca wojny. Pierwszy, już w 1941 roku, odszedł nękany przez Niemców i schorowany ksiądz Walery Pogorzelski, po dwóch zaś latach zmarł nieoczekiwanie Szczepan Grobelny. Prawdopodobnie jednak wtajemniczył w sprawę syna Mariana, który mógł potem przekazać bezpieczne już skarby kolejnemu proboszczowi.

Ita Turowicz, I wszystko w sny odchodzi… Memuar sieradzki I,
Warszawa 2010, s. 136-137

 

Zapraszam do obejrzenia 9 zdjęć, które wykonałem 16 września 2012 roku

 

***

Ponadto zapraszam do obejrzenia:

Udostępnij to: