2018 – Spotkanie z Bratem Elia w Łodzi

Lednica 2008 – „Nazwałem Was Przyjaciółmi”
4 sierpnia 2018
Wspomnienia z Lednicy 2000
12 sierpnia 2018
Udostępnij to:

Sieradz, 20 maja 2018

Brat Elia, najsłynniejszy współczesny stygmatyk, jeszcze kilka miesięcy temu był mi postacią zupełnie nieznaną. Przez przypadek właściwie trafiłem w internecie na artykuł poświęcony temu włoskiemu zakonnikowi, mistykowi, któremu Jezus pozwolił sfotografować swoją twarz, i do którego teraz ściągają tłumy, prosząc o modlitwę wstawienniczą. Ogromnie zafascynowała mnie jego historia, dlatego niebawem zakupiłem książkę Fiorelli Turolli pt. Brat Elia. Anioł ze stygmatami zatrzymał się  moim domu. Co ciekawe, tę właśnie kobietę wybrał anioł, by jego posłannictwo przekazać całemu światu. Dzisiaj można już zakupić kolejną, wydaną w 2018 roku książkę tej autorki pt. Tajemnica światła. Brat Elia od Apostołów Bożych, którą również bardzo serdecznie polecam.

Kilka dni temu dotarła do mnie wiadomość, że Brat Elia odwiedzi już po raz trzeci Polskę, a w dniu 19 maja br. poprowadzi katechezę w parafii pw. Matki Bożej Anielskiej w Łodzi – i zapragnąłem w tym wyjątkowym wydarzeniu uczestniczyć. Oczywiście, zabrałem ze sobą aparat fotograficzny i dodatkowo kamerę, żeby całą katechezę Brata Elii nagrać i podzielić się nią za pośrednictwem swojej strony internetowej z innymi osobami. Bardzo zachęcam do odsłuchania katechezy i obejrzenia zdjęć z tego szczególnego spotkania, w którym dane mi było uczestniczyć. Niech przesłanie, które kieruje do nas Brat Elia, idzie dalej w świat, tak by o tym współczesnym apostole-stygmatyku, głoszącym naukę Jezusa Chrystusa, mogło dowiedzieć się jak najwięcej osób.

Łukasz Piotrowski

***

Brat Elia w parafii pw. Matki Bożej Anielskiej w Łodzi – homilia ks. Marco Belladelli, 19 maja 2018
Brat Elia w parafii pw. Matki Bożej Anielskiej w Łodzi, 19 maja 2018

***

Zapraszam do obejrzenia 110 fotografii, które wykonałem 19 maja 2018 roku podczas spotkania z Bratem Elią w parafii pw. Matki Bożej Anielskiej w Łodzi

 

 

***

Sieradz, 12 marca 2018

W Wielkim Tygodniu przeżywa fizycznie mękę Chrystusa. Nosi stygmaty – co piątek rany na jego rękach, nogach i boku otwierają się. Ma dar bilokacji, uzdrawiania, czyta w ludzkich sercach. Zrobił pierwsze w historii zdjęcie Jezusowi. Brat Elia niedawno odwiedził Polskę.


Jestem tylko osiołkiem Jezusa, tak nazywa mnie ojciec Pio – uśmiecha się brat Elia.
Ale to na osiołku właśnie Jezus wjechał do Jerozolimy…

Mówią o nim „brat pocieszenia” lub „drugi ojciec Pio”. Wielu porównuje jego historię do życia św. Franciszka z Asyżu. Brat Elia, 54-letni zakonnik – pierwotnie w zakonie kapucynów – w 2000 r. założył wspólnotę Apostołów Bożych (Apostoli di Dio) w Calvo, w Umbrii. Sam o sobie mówi „osiołek Boga”. Kościół przygląda się mu od początku. Zakonnika przyjął Benedykt XVI, a niebawem spotka się on z papieżem Franciszkiem.

W autentyczność tej historii wielu nie potrafi uwierzyć. Mimo że męka Elii została sfilmowana, są setki świadków, a zakonnik był wielokrotnie badany przez lekarzy, którzy potwierdzili jego poczytalność i nadprzyrodzony charakter ran. Ale pokora, z jaką podchodzi on do swojej misji, jego skromność i posłuszeństwo wobec każdej decyzji Kościoła rozpraszają wątpliwości. A tysiące osób po spotkaniu z nim odczuwa stały pokój w sercu. Wielu wraca do Boga, sakramentów, do modlitwy, całkowicie zmieniając swoje życie. – Pan Bóg wyznaczył mu cel: ma m.in. pobudzić w nas wiarę! Przypomnieć, że jesteśmy dziećmi Boga – mówi ks. Marco Belladelli, duchowy opiekun Elii wyznaczony przez biskupa diecezji Umbria Terni.

Przyjmij te stygmaty
Rok 1962. Francavilla Fontana w prowincji Brindisi na północy Włoch. 20 lutego przychodzi na świat Cataldo Elia. Chłopczyk jest ósmym dzieckiem Pompei Argenteri i Carmela Elii. Po dwóch tygodniach niemowlę nagle przestaje jeść. Jest pierwszy dzień Wielkiego Postu. Mama myśli, że coś jest nie tak z jej naturalnym pokarmem, więc podaje synkowi butelkę. Ale dziecko wypluwa mleko. Rodzice biegną do pediatry. „Przygotujcie mu trumnę” – słyszą. Jednak mijają dni, a dziecko żyje, mimo że nie je. W Wielką Sobotę wszystko wraca do normy. – To trwa całe jego życie. Cokolwiek brat Elia weźmie do ust w Wielkim Poście, wymiotuje. Jego organizm to odrzuca. Co roku traci wtedy 15 kg – opowiada ks. Marco.

Wokół dziecka zaczynają dziać się inne niewytłumaczalne rzeczy. – Kiedy ma 7 lat, widzi anioły. Woła mamę, ale ona uderza go w twarz z krzykiem: „Oszalałeś!”. Kiedy Cataldo ma 10 lat, gra z kolegami w piłkę – ciągnie opowieść ojciec duchowny stygmatyka. – Na ulicy podchodzi do niego kobieta: „Wejdź do kościoła i odmów Różaniec”. Kiedy Cataldo pojawia się w wejściu, ksiądz woła: „Chodź, poprowadzisz dziś Różaniec”. Po modlitwie duchowny wręcza mu medalik z Matką Bożą. „Ja tę panią przed chwilą spotkałem” – reaguje dziecko. Innym razem jego kolega ulega wypadkowi. Żelazny pręt wbija się w jego ciało. Zanim przyjedzie pogotowie, Cataldo wyciąga żelazo z ciała kolegi, przykłada ręce do tryskających krwią ran. Chłopak jest ocalony, bez śladów i blizn.

Cataldo kończy 18 lat, przeprowadza się do Mediolanu. Pracuje jako listonosz. Pewnego dnia ma doręczyć paczkę do zakonu kapucynów. Kiedy wchodzi do środka, czuje, że to jest miejsce dla niego. Rozmawia długo z przełożonym. Tego samego dnia składa wypowiedzenie na poczcie. W 1985 r. wiosną wstępuje do nowicjatu Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w prowincji Lombardii i przyjmuje imię Fra Elia (brat Elia), od swojego nazwiska. W 1990 r. składa pierwsze śluby. I wtedy zaczyna się jego kalwaria. Jest 11 lutego 1990 r. Elia ma 28 lat. Otrzymuje stygmaty. – Dostał je w obecności innych braci, w czasie zajęć z liturgiki – opowiada ks. Belladelli na spotkaniu w klasztorze franciszkanów w Wieliczce. – Czyta brewiarz. Z czoła brata Elii zaczynają kapać krople krwi. Bracia wzywają pogotowie. Lekarze zabierają Elię do szpitala, ale nie potrafią wyjaśnić, co się dzieje. Obandażowanego pacjenta odwożą do zakonu. Na jego rękach pojawiają się rany. Wtedy jeden z braci mówi: „Elia, otrzymałeś stygmaty. Musisz z tym żyć”. Elia przerażony biegnie do kaplicy, otwiera tabernakulum i krzyczy: „Boże, weź to ode mnie! Nie dam rady!”. Potem wybiega z klasztoru. Biegnie przed siebie, aż do urwiska skalnego. Chce się rzucić w dół. I wtedy jakaś ogromna siła rzuca nim o trawę. Przerażony upada. Staje przed nim Matka Boża: „Przyjmij te stygmaty, weź udział w męce Mojego Syna. On Cię o to prosi”. Brat Elia wraca przed tabernakulum. Klęka. Bracia widzą, jak Elię otacza światło. Przez kolejnych osiem miesięcy nie umie pogodzić się ze stygmatami. – Modliłem się, żeby Bóg mi je zabrał, bo nie zasługuję na nie. By dał je jakiemuś kapłanowi. Jestem tylko zwykłym bratem – opowiada brat Elia.
– To nie jest proste życie, bo on nie chce być w centrum uwagi. Poza tym jest ciągłym obiektem ataków diabła. Sam widziałem, jak Zły rzucał nim o ścianę. Innym razem, kiedy Elia mył podłogę w kościele, nagle rzuciły się na niego wszystkie ławki. Raz Zły dusił go jako wąż – opowiada ks. Marco. – Elia jest często wyczerpany. Wtedy Bóg posyła do niego anioła. Raz zapytał Matkę Bożą, dlaczego musi to wszystko znosić. Odpowiedziała: „Tak uwalniasz wiele dusz od potępienia”.

Jezus jest żywy
Zakonnik ukrywa stygmaty pod długimi rękawami białego habitu. Nie chce wzbudzać sensacji. – Jutro muszę założyć koszulę z dłuższym rękawem – mówi brat Elia. A ks. Marco, widząc moje zdziwienie, kiedy Elia odsłania ranę, wyjaśnia: – Stygmaty otwierają się co piątek, będą krwawić. Ale niczego po nim nie będzie widać, zawsze jest pogodny.
W 1990 roku Elia po raz pierwszy w Wielkim Tygodniu przeżywa pasję Chrystusa. Wszystko zaczyna się w Wielki Piątek rano. Wysoka gorączka, Elia traci siły. Po godzinie 14 zaczyna odczuwać biczowanie, jego plecy zaczynają broczyć krwią. Ma podbite oczy i opuchniętą twarz, jak spoliczkowany Jezus. Traci przytomność po godzinie 15. Zaczyna umierać, jak Chrystus. To powtarza się od 26 lat.

Jak można przeżyć agonię Chrystusa? – pytam brata Elię. – Przeżywam to spokojnie, choć czuję cierpienie. Ono nie jest dla mnie, a dla ludzi. Bo Jezus żyje i jest prawdziwy! Nie jestem wtedy sam. Mój Anioł Stróż Lechitiel bierze mnie za rękę i doświadczam oderwania duszy od ciała. Widzę, co się dzieje z moim ciałem, z boku. Czuję cierpienie, ale jest mi lżej – odpowiada stygmatyk.

Przez całą noc czuwają przy nim bracia ze wspólnoty i księża oraz kilku świeckich. Trwa modlitwa. W tym czasie kilkakrotnie wymieniane są prześcieradła nasączone krwią. W Wielką Sobotę rany powoli znikają, wieczorem pozostają już tylko stygmaty. W Niedzielę Zmartwychwstania rano Elia wstaje jak gdyby nigdy nic. – Kiedy powiedziałem Jezusowi „tak”, nie wiedziałem, co mnie czeka. Powiedz Bogu „tak” w życiu, a on poprowadzi Cię w nieznane i piękne. To tak jak z sakramentem małżeństwa. Mówisz „tak”, ale nie wiesz, co cię czeka.
– Ale brat cierpi – mówię. –  Cierpienie przeżywane z Jezusem zmienia człowieka całkowicie. To rodzaj transformacji. Tak Bóg człowieka czyni silnym – wyjaśnia Elia.

Nie krzycz i nie przeklinaj
W ostatni weekend każdego miesiąca pod klasztor w Calvo w Umbrii podjeżdżają dziesiątki autokarów. – Około 1500 osób w jeden dzień – opowiada Fiorella Turolli, oficjalna biografka brata Elii (anioł wskazał ją bratu Elii jako osobę, która otworzy mu drzwi w wielu miejscach; Fiorella napisała biografię Elii, którą przełożono na wiele języków – niebawem ukaże się w Polsce). – Elia modli się nad każdym, do późnych godzin nocnych – dodaje.

Przez resztę miesiąca on i jego współbracia zanurzają się w ciszy, w pracy. „Ora et labora”. Calvo leży 100 km od Rzymu i 100 km od Asyżu. Elia, posłuszny Bogu, opuścił zakon kapucynów i wyruszył w drogę. Dotarł do ruin klasztoru, który założył w czasach św. Franciszka jeden z jego uczniów, św. Bernard z Calvo. – Bóg wybrał to miejsce dla Elii – podkreśla ks. Marco. – Było zarośnięte, w gruzach. Elia i kilku braci spali pod gwiazdami. Elia poszedł poprosić biskupa o pomoc w odbudowaniu klasztoru. Ale ten powiedział: jeśli to, co się dzieje wokół ciebie, jest sprawą Bożą, to Bóg ci pomoże, klasztor odbuduj sam. Dziś prace remontowe dobiegają końca. Klasztor wygląda jak średniowieczna perła. Elia ostatnio dostał nawet 8-metrową statuę Matki Bożej. – To ma być centrum modlitwy, gdzie będzie można trwać dzień i noc na adoracji Jezusa, gdzie każdy będzie mógł przyjechać, by „odrestaurować swoją duszę” – dodaje Fiorella. – Dziś zbyt mało się modlimy, a modlitwa jest konieczna, by trwać w bliskości z Bogiem.

Brat Elia: – Modlitwa to dialog, to pragnienie przebywania z Bogiem. Nie proś Go o zbyt wiele, a tylko o to, czego potrzeba, co jest dobre. 10 minut dziennie. Od tego trzeba zacząć.

Co chwila do klasztoru przychodzą listy. Z różnych zakątków świata. Z podpisem biskupa i prośbą o świadectwo. Elia idzie wtedy do biskupa Umbrii. Ten, jeśli się zgadza na wyjazd Elii, przydziela mu kapłana lub rusza z nim osobiście. – Brat Elia był już w Niemczech, we Francji, w Luksemburgu, w Polinezji i trzykrotnie byliśmy w Indonezji, gdzie muzułmanie próbowali nas zabić – opowiada Fiorella. – Bóg chce, by tam powstał dom dla rodzin i dzieci. Ale jeszcze nie teraz – jak mówi Elia.
Brat Elia nigdy nie mówi o sobie sam, jego historię opowiada delegat biskupa. W Wieliczce mówił: „Jezus Chrystus żyje! A my? Czy ty i ja żyjemy? Ile razy usłyszałeś, jak On mówi do ciebie w sercu? Wsłuchujesz się w to, czy tylko kiedy ci się podoba?”. Oraz: „Kiedy przeżywasz kryzys, Bóg mówi do ciebie: przyjdź, usiądź i mów do Mnie. Jak nie będziesz mówił, to jak mam cię zrozumieć?”.

Elia lubi stawiać pytania: „Modlitwa to dla was przykry obowiązek czy nie możecie się na nią doczekać?”. I dodaje: „Jezus prosi, byście modlili się codziennie za chore dzieci, za cierpiących”. I delikatnym tonem, ale stanowczo: „Nie krzyczcie w domach, nie przeklinajcie! Bo dopuszczacie tak diabła. Rozmawiajcie z dziećmi. To jest najważniejsze!”. A na koniec: „Wiecie, kim jest człowiek bez Boga? Jest zagubiony. Ale z Bogiem nie boi się niczego i nikogo”.

Przebaczaj i kochaj
Na ołtarz w ogrodzie franciszkanów w Wieliczce, tuż po Komunii, co chwila wbiega jakieś dziecko. Przytula się do brata Elii. Po Mszy szpaler ludzi – jest ich tu kilka tysięcy – garnie się do stygmatyka. Elia kładzie ręce na głowach, błogosławi. Ks. Belladelli, który od 8 lat towarzyszy też założonej przez zakonnika wspólnocie Apostołów Bożych (Apostoli di Dio, czekającej na pełną aprobatę Stolicy Apostolskiej), idzie tuż obok zakonnika. Elia ma radość w oczach. I światło. Jest skromny, pokorny. Mówi niewiele, ale celnie. – Odpowiem na twoje pytania, ale ty odpowiesz na moje. Zgoda? – spogląda na mnie badawczo. I pyta: – Potrafisz kochać? Przebaczać? Ale czy zawsze? Co wieczór mówisz bliskim: „kocham”, „wybaczmy sobie”? Odpowiedz. – Czy to najważniejsze? – pytam. – Tak. Jezus mówi dziś: kochajcie się, uczcie się tego. Nie róbcie sobie wzajemnie zła, nie wywołujcie wojen.
– Elia, jesteśmy niecierpliwi, chcemy wiedzieć już i teraz, czego Bóg od nas chce. I kiedy przyjdzie – mówię.

Elia wpatruje się we mnie: – Twoja mama nosiła cię 9 miesięcy, żeby wydać na świat. Trzeba cierpliwości i czasu, by odkrywać Boga. Bierz codziennie Ewangelię do ręki. Czytaj i pewnego dnia będziesz musiała głosić Jego słowo. I to, że to miłość jest wielkością Boga. Nie jesteśmy w stanie kochać i przebaczać tak jak Bóg. On mnie kołysze, przytula, nosi Czy ty w Niego wierzysz? Napisz sobie to na kartce: „wierzę”. I zobaczysz, jak wiele się zmieni. Credo – w tym jest cała tajemnica. Powtarzaj ją codziennie. Ale powtarzaj: „ja wierzę w Boga ”.

Kościół towarzyszy i przygląda się bratu Elii. Już kiedy zakonnik otrzymał stygmaty, na polecenie arcybiskupa Umbrii Vincenzo Paglii musiał wyjechać do Nowego Jorku. Tam miała zbadać go komisja lekarzy. Przez kilka miesięcy obserwowali go chirurdzy i psychiatrzy. – Chcieli m.in. zweryfikować jego wizje. Elia rozmawia ciągle z Chrystusem, widzi Go jak ja panią. Jezus wtedy powiedział mu: „Nie odpowiadaj na ich pytania, bo zrobią z ciebie szaleńca. Weź aparat fotograficzny i idź do pobliskiego kościoła. Zrób zdjęcie na białej ścianie. To będzie dowód” – opowiada ks. Belladelli. – Psychiatrzy zawołali więc fotografów. A bratu odebrali jego aparat, żeby nie „oszukiwał”.
– Pamiętam, że dali mi taki mały, kupiony w kiosku jednorazowy sprzęt – wtrąca Elia. – Na ścianie zobaczyłem światło. Zacząłem więc robić tym zdjęcia. I wszyscy ze mną. I na klatce zobaczyłem Jezusa.

– To Jezus, jakiego widzi Elia – ks. Marco pokazuje mi zdjęcie w swoim telefonie komórkowym. – Wszyscy inni mieli na kliszach białą ścianę. Psychiatrzy oniemieli. Dali spokój.

Zdjęcie Jezusa obiegło szybko świat, przypomina obraz namalowany pędzlem. Ale jeśli przyjrzeć się oryginałowi z bliska, wyraźnie widać, że to zdjęcie. – Jezus idzie z postępem. Faustynie kazał wołać malarza, bratu wziąć aparat. Ta historia wydaje się tak nieprawdopodobna. Tak jak i męka, którą przeżywa Elia, tyle cierpienia Czemu to wszystko? – pytam ks. Marco.
– Jesteśmy racjonalistami. Wydaje się nam, nawet jeśli wierzymy i jesteśmy w Kościele, że męka Chrystusa to jakaś legenda. Przeszłość. A to jest rzeczywistość, która się ciągle dzieje. Bóg wybierając takich jak Elia, przypomina o sobie. Te osiem lat spędzone z bratem Elią, bycie świadkiem męki, którą przeżywa, to dla mnie doświadczenie żywego Boga. Bóg istnieje i jest dla ciebie, dla mnie. Elia ma wiele darów: uzdrawiania, pocieszania Widziałem, jak ludzie zmieniają swoje życie po spotkaniu z nim. Ma dar bilokacji. Kościół nie zakazuje Elii głosić słowa, spotykać się z ludźmi. I to o czymś świadczy. Ojciec Pio, który towarzyszy bratu Elii ciągle, powiedział mu, że ma on dokończyć jego misję. I tak się dzieje – drzwi, które były zamknięte przed stygmatykiem z San Giovanni Rotondo, otwierają się przed bratem Elią.
– Jestem tylko osiołkiem Jezusa, tak nazywa mnie ojciec Pio – uśmiecha się brat Elia. Ale to na osiołku właśnie Jezus wjechał do Jerozolimy…

Źródło: Gość.pl

 

 

***

Ponadto zapraszam do obejrzenia fotorelacji z:

Udostępnij to: