2018 – Kraków

Emblematy Pieszej Pielgrzymki Sieradzkiej na Jasną Górę
1 września 2023
Park na osiedlu Klonowym w Sieradzu
5 września 2023
Udostępnij to:

Wycieczkę do Auschwitz-Birkenau, Kalwarii Zebrzydowskiej, Wadowic, Łagiewnik i Krakowa odbyłem w dniach 27-30 sierpnia 2018 roku

– Wstęp / Auschwitz-Birkenau
– Kalwaria Zebrzydowska i Dróżki Pana Jezusa
– Wadowice
– Łagiewniki
– Kraków

***

Czwartkowy poranek przywitał mnie chłodnym i rześkim powietrzem. Na niebie na próżno byłoby szukać jakiejkolwiek chmurki, która zwiastowałaby opady deszczu, a to zapowiadało, że czeka mnie kolejny piękny i słoneczny dzień na małopolskiej ziemi. Nie tracąc zbytnio czasu, szybko się wyszykowałem, spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy (przede wszystkim aparat) i udałem się na wycieczkę do dawnej stolicy Polski, Krakowa. Na zwiedzanie tego królewskiego miasta przeznaczyłem co prawda cały dzień, lecz to i tak niewiele wobec tego, co Kraków ma do zaoferowania. Skoncentrowałem się więc jedynie na Starym Mieście, któremu i tak wypadałoby poświęcić więcej czasu.

Godzinna podróż do Krakowa przebiegła bezproblemowo. We znaki dawały mi się jedynie potężne korki, które potęgowały się w miarę zbliżania się do centrum miasta. Jeżeli mam być szczery, to na dłuższą metę nie umiałbym funkcjonować w takim zblokowanym przez samochody mieście, bo to bardzo męczące i nie wynagradza tego nawet fakt, iż Kraków jest jednym z najpiękniejszych (o ile nie najpiękniejszym) miast w Polsce. Nie jestem przyzwyczajony do tak szybkiego tempa życia, dlatego dziękuję Panu Bogu, że mieszkam tam, gdzie mieszkam, czyli w urokliwym i spokojnym Sieradzu.

Aplikacja Google maps pomogła mi znaleźć podziemny parking praktycznie tuż przy Zamku Królewskim na Wawelu, dzięki czemu nie musiałem tracić czasu na szukanie jakiegokolwiek parkingu. Swoje pierwsze kroki skierowałem w stronę Wawelu, który dawniej był siedzibą polskich królów i gdzie w kryptach spoczywają wielcy polscy bohaterowie i władcy.

Dzień dobry, Kraków! Wycieczkę czas zacząć…
Smok wawelski jest jednym z najbardziej znanych symboli Krakowa. Kryjówką tej mitycznej postaci była jaskinia zwana Smoczą Jamą. Znajduje się ona u podnóża Wzgórza Wawelskiego. Autorem legendy, stanowiącej najstarszy zapis o smoku wawelskim, był znany biskup krakowski, autor Kroniki polskiej – Wincenty Kadłubek. Owa opowieść powstała na przełomie XII i XIII wieku.
Baszta Sandomierska jest jedną z dwóch baszt ogniowych (przystosowanych do użycia broni palnej) na Wawelu. Powstała ok. 1460 roku za panowania króla Kazimierza Jagiellończyka.
Wawel jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc na mapie Polski.
Każdego dnia tysiące turystów odwiedza to wyjątkowe miejsce. Jednym z nich pozującym do zdjęcia pośród kolorowych kwiatów i na tle Bazyliki archikatedralnej św. Stanisława i św. Wacława byłem ja, Łukasz (uśmiech).
Pozostałości fundamentów średniowiecznego kościoła św. Michała na zewnętrznym dziedzińcu Wawelu. Świątynia została wyburzona przez Austriaków na początku XIX w.

Troszkę wstyd się przyznać, lecz to była moja pierwsza wycieczka na Wawel, podczas której zobaczyłem zamek od środka. Bardzo się cieszę, że bez pośpiechu mogłem podziwiać cały Zamek Królewski. Przez całe wieki stanowił on centrum polskiej państwowości. Wizyta w dawnej rezydencji królewskiej to fascynująca podróż w głąb historii Polski. Jest to z całą pewnością dla nas, Polaków, a i nie tylko dla nas, jeden z najpiękniejszych i najbardziej znanych zamków na świecie. W 1978 roku został on wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zanim udałem się do Katedry, przez kilkadziesiąt minut spacerowałem po dziedzińcu, rozkoszując się aurą tego miejsca i podziwiając jego piękno. Katedra, o której wspomniałem jest nie tylko najsłynniejszą w Polsce nekropolią królewską, ale także prawdziwym panteonem narodowym. Obok królów we wnętrzu świątyni pochowani zostali biskupi krakowscy i najbardziej zasłużeni dla ojczyzny Polacy. Ubolewam jedynie nad tym, że nie wszędzie można robić zdjęcia i mój aparat co jakiś czas lądował w plecaku, przez co moja fotorelacja jest troszkę uboższa. Pod Wieżą Srebrnych Dzwonów znajduje się krypta marszałka Józefa Piłsudskiego oraz sarkofag, w którym spoczywa para prezydencka: Lech i Maria Kaczyńscy. W pobliżu wspomnianych przeze mnie krypt w północnej części katedry wawelskiej znajduje się wejście na Wieżę Zygmuntowską ze słynnym dzwonem ufundowanym przez króla Zygmunta I Starego. O historii „Zygmunta” informuje m.in. inskrypcja łacińska, która głosi: Bogu najlepszemu, największemu i Dziewicy Bogarodzicy, świętym patronom swoim, znakomity Zygmunt król Polski ten dzwon godny wielkości umysłu i czynów swoich kazał wykonać roku zbawienia 1520. 9 lipca 1521 roku dzwon zawisł na wieży katedry na Wawelu. Wykonał go Hans Beham z Norymbergi. Dzwon był tak olbrzymi, iż musiano przebudować ówczesną wieżę i nieco ją podnieść. Oczywiście nie mogłem sobie odmówić przyjemności dotknięcia serca dzwonu, więc wraz z innymi turystami wdrapałem się po krętych schodach wieży na samą górę.

W zaprojektowanej przez Adolfa Szyszko-Bohusza krypcie, w romańskiej wieży spoczywa ciało marszałka Józefa Piłsudskiego, przeniesione tutaj z krypty św. Leonarda, gdzie zostało pochowane. Marszałkowi zgodnie z jego wolą towarzyszy gliniana urna z ziemią z grobu matki Marii z Bilewiczów Piłsudskiej pochowanej (podobnie jak serce marszałka) na wileńskiej Rossie.
10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem rozbił się prezydencki samolot Tu-154M. Na jego pokładzie była 96-osobowa delegacja państwowa, która zmierzała na obchody 70-lecia zbrodni katyńskiej. Zginęli wszyscy znajdujący się na pokładzie, wśród nich prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Para prezydencka spoczęła na Wawelu tuż obok krypty Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Wiszący na Wieży Zygmuntowskiej legendarny dzwon Zygmunt waży około 11 ton. By wprawić go w ruch, potrzeba od 8 do 12 osób.
Z okna wieży, na której znajduje się dzwon Zygmunta, można podziwiać piękną panoramę Starego Miasta. Na pierwszym planie widzimy Wyższe Seminarium Duchowne Archidiecezji Krakowskiej, którego alumnem był św. Jan Paweł II.

Całe Wzgórze Wawelskie i jego historia zrobiły na mnie bardzo duże wrażenie. Na każdym kroku znajduje się tu ślady historii, kilku setek lat, na przestrzeni których tak wiele się tu wydarzyło. Mowę wieków usłyszeć można szczególnie w Katedrze na Wawelu, która stanowiła centrum czci kanonizowanego w 1253 roku św. Stanisława, biskupa krakowskiego zamordowanego w 1079 roku z rozkazu króla Bolesława Śmiałego. Na Wawelu gościłem dosyć długo. Z pewnym smutkiem stwierdzam, że szkoda, że nie można fotografować wszystkich historycznych obiektów (najbardziej żałuję, iż zakaz ten obejmuje wnętrza Katedry). Jednak na pewne rzeczy nie mamy wpływu i trzeba się dostosować do obowiązujących w danym miejscu zasad.

Prosto z Wawelu udałem się spacerkiem na Stare Miasto. Podobnie jak zamek królewski w 1978 roku jako jedno z pierwszych 12 obiektów na świecie zostało wpisane na listę UNESCO. Jego centrum stanowi natomiast Rynek Główny z kościołem archiprezbiterialnym Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zwanym także bazyliką Mariacką lub kościołem Mariackim. Jest on jednym z największych i najważniejszych, po archikatedrze wawelskiej, kościołów Krakowa. Na Starym Mieście zakończyłem swą wycieczkę po Krakowie. Jednak zanim dotarłem do Rynku Głównego podziwiałem piękne zabytkowe uliczki tak bardzo zapełnione turystami. W obrębie Starego Miasta znajduje się niezliczona wręcz ilość różnorakich restauracji, sklepów, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Mnie najbardziej zaciekawiła pewna cukiernia, która skusiła mnie przeróżnymi słodkościami. Wszelakie torty bezowe i ciasta z bitą śmietaną, desery, koktajle owocowe to moja (chyba jedna z największych) słabość! Obok słodyczy nie potrafię przejść obojętnie. Tak było i tym razem (uśmiech).

Uliczka prowadząca prosto na Rynek Główny w Krakowie.
Tymi obłędnymi słodkościami mogłem się delektować (uśmiech).
Zamknięty w kadrze uliczny grajek pięknie grający na skrzypcach.
Na jednej z bocznych uliczek siedział ze szkicownikiem starszy Pan z gęstą brodą…
W oddali gotycka wieża ratuszowa z XIV wieku wyrastająca z Rynku Głównego. Jej wysokość sięga 70 m. Ocalała po zburzeniu ratusza w 1820 roku.
Kolorowo przyozdobione krakowskie dorożki są jednym z symboli tego miasta.
Krakowski Kościół Mariacki to jeden z najbardziej rozpoznawalnych kościołów w Polsce. Z wieży, z wysokości 54 metrów, grany jest co godzinę hejnał mariacki, od lat kojarzony z Krakowem.
Kościół Mariacki jest każdego dnia bardzo licznie odwiedzany przez turystów. Niestety, by podejść bliżej słynnego ołtarza Wita Stwosza, należy uiścić odpowiednią opłatę. Całe wnętrze kościoła robi niezwykłe wrażenie.

Kraków jest godnym podziwu, a dla fotografa wręcz idealnym miastem. Mijając ludzi na Starym Mieście miałem wrażenie, że jest tu więcej obcokrajowców niż Polaków, ale to chyba dobrze, że tak wielu zagranicznych turystów spędza wolny czas w naszej przepięknej ojczyźnie. Kiedy w moim brzuchu zaczęło troszkę burczeć (uśmiech), udałem się na obiad do jednej z restauracji w pobliżu słynnej Piwnicy pod Baranami, by na świeżym powietrzu posilić się i odpocząć.

Niedaleko Rynku Głównego znajduje się Pałac Biskupi oczywiście przy Franciszkańskiej 3. Jest on siedzibą kurii metropolitarnej, a od końca XIV wieku siedzibą biskupów krakowskich. Znajduje się tam znane dla wszystkich Polaków papieskie okno. To tutaj odpoczywał nasz umiłowany papież św. Jan Paweł II podczas wszystkich swoich pielgrzymek do Polski i tutaj witał młodzież w nieoficjalnych, bardzo serdecznych i pełnych emocji spotkaniach. To tutaj żegnał się z nimi przed wyjazdami do Watykanu. Tutaj, pod tym oknem młodzież modliła się żarliwie, kiedy papież mocno podupadł na zdrowiu.

W ciągu 30 lat okno na Franciszkańskiej 3 stało się nie tylko świadkiem przemian politycznych i społecznych oraz wymiany pokoleń, lecz także zmian w życiu samego Jana Pawła II.
Zwyczaj spotkań narodził się 6 czerwca 1979 roku podczas pierwszej pielgrzymki. Przed kurią zebrał się tłum młodych i papież do nich wyszedł. Nawet stanął na parapecie. “Kiedy tutaj dawniej byłem w Krakowie, byłem całkiem porządnym człowiekiem. Nigdy nie właziłem na okna. A teraz co się ze mną stało?” – żartował. Spotkania nigdy nie były przygotowywane, lecz improwizowane, a – jak mówił sam papież – improwizowane jest zawsze najbardziej przygotowywane, bo to się improwizuje, co się nosi najgłębiej w sobie. Nie było też ich w oficjalnych programach kolejnych papieskich wizyt, ale za każdym razem młodzież na nie czekała.

Czas w tym miejscu szybko mijał i nie wiadomo, kiedy powoli trzeba było żegnać się z Krakowem i wracać do domu. W Krakowie, jak wspominałem wcześniej, można spotkać wielu utalentowanych ludzi, np. karykaturzystów, którzy za niewielkie pieniążki mogą narysować nasz humorystyczny portret. Również i ja postanowiłem z ich usług skorzystać i poprosiłem o swoją karykaturę. Troszkę się bałem efektu końcowego, ale do dzisiaj rysunek ten wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Następnie udałem się jeszcze na niewielkie zakupy, by kupić pamiątki dla swoich ukochanych dzieci, które cały czas noszę w swoim sercu. Na sam koniec swoje kroki skierowałem nad brzeg Wisły i przy pięknej słonecznej pogodzie udałem się niewielkim stateczkiem w rejs po Wiśle, by z daleka spojrzeć raz jeszcze na Królewski Wawel. To był kolejny udany i pełen atrakcji dzień…

Przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia z malowniczego Krakowa. Trzeba będzie jeszcze tutaj wrócić i zobaczyć jak Stare Miasto prezentuje się po zmierzchu.
Pan Łukasz Piotrowski widziany okiem karykaturzysty (uśmiech).

Ostatnie spojrzenie na Zamek Królewski na Wawelu. Rejs statkiem po Wiśle był bardzo przyjemny i spokojny, pogoda jednym słowem dopisała.

Na tym ostatnim zdjęciu pragnę zakończyć moją wycieczkę po miejscach, które sobie wcześniej obrałem za cel. Początkowo do domu miałem wracać w piątek rano, ale stwierdziłem, że wyjadę już w czwartek wieczorem. Po spakowaniu się, wzięciu prysznica, pożegnałem się z Kalwarią Zebrzydowską, w której przez wszystkie dni miałem nocleg. Był to dla mnie piękny czas, który mogłem poświęcić na głębsze odkrywanie swojej ojczyzny. Byłem w miejscach tak bardzo związanymi z ludźmi, którzy za swojego największego przyjaciela wybrali Pana Boga i Jemu się w pełni oddali. Św. s. Faustyna Kowalska, św. Maksymilian Maria Kolbe i św. Jan Paweł II to moi „przewodnicy”, a zarazem postacie znane na całym świecie, o których nie wolno nam zapomnieć. Mamy wielkich świętych w niebie, do których mamy się zwracać w modlitwach, by wstawiali się za nami, grzesznikami u Naszego Miłosiernego Ojca.

Jestem wdzięczny Panu Bogu za piękną i słoneczną pogodę, która w żaden sposób nie pokrzyżowała moich planów. Jest jeszcze wiele miejsc w Polsce, które chciałbym odwiedzić i podzieli się swoimi zaklętymi w fotorelację wrażeniami z innymi. Moje życie rodzinne od kilku lat jest bardzo skomplikowane, ale to nie znaczy, że jestem nieszczęśliwym i ponurym człowiekiem, chociaż niektórym tak się może wydawać. Pamiętajcie drodzy czytelnicy, że jeżeli do naszego życia zaprosimy Pana Jezusa i pozwolimy się Jemu prowadzić, co nieraz nie jest oczywiście łatwe, to Pan Jezus sprawi, że będziecie najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. W moim życiu Pan Bóg od wielu już lat jest zawsze na pierwszym miejscu, ale im bardziej to podkreślam, tym silniejsze są ataki szatana i tak już zapewne pozostanie do końca moich dni tutaj na ziemi. Więcej i szerzej napiszę o tym przy innej okazji. Dzisiaj stawiam już w tym miejscu kropkę, by ten rozdział swojej wycieczki zamknąć i niebawem otworzyć nowy (uśmiech).

Łukasz Piotrowski

 

Ciąg dalszy…

– Wstęp / Auschwitz-Birkenau
– Kalwaria Zebrzydowska i Dróżki Pana Jezusa
– Wadowice
– Łagiewniki
– Kraków

***

Ponadto zapraszam do obejrzenia fotorelacji z:

Udostępnij to: