Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 29/30 – Santiago de Compostela

“Przystań” we wspomnieniach Elżbiety i Zbigniewa Kowalskich z Sieradza
26 listopada 2022
Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 31 – Negreira, 23 km / łącznie 737,5 km
6 grudnia 2022
Udostępnij to:

DZIEŃ 29/30 (PIĄTEK I SOBOTA), 20/21 SIERPNIA 2021 r.
Santiago de Compostela 

 

***

Czas rozpocząć drugi dzień mojego pobytu w Santiago de Compostela, kiedy to już z samego rana udałem się prosto do katedry św. Jakuba, by spróbować wejść do środka. Już od wczesnych godzin porannych ustawiała się długa kolejka osób chcących zwiedzić to miejsce, dlatego jak najszybciej ustawiłem się w kolejce i również oczekiwałem na taką możliwość. Przed wejściem, kiedy otworzyły się główne drzwi, ochrona będąca na zewnątrz, pilnowała, żeby każdy wchodzący do katedry miał założoną na twarzy maseczkę i przestrzegał zakazu wnoszenia do środka dużych plecaków. Na szczęście nie były sprawdzane certyfikaty covidowe ani nie trzeba było pokazywać ewentualnie robionych testów na Covid-19. Ja taki certyfikat posiadałem, bo przed samym wylotem do Hiszpanii się zaszczepiłem, by uniknąć jakichkolwiek problemów, dlatego tak naprawdę byłem o wszystko spokojny.

Czas zajrzeć do środka katedry św. Jakuba
Przed wejściem już od samego rana ustawiały się bardzo długie kolejki. Na zdjęciu widać tylko mały jej fragment.

Każdego roku Santiago de Compostela odwiedza kilka milionów ludzi z całego świata, a najważniejszym celem każdego pielgrzyma powinno być (szczególnie dla chrześcijanina) nawiedzenie grobu św. Jakuba i uczestnictwo we Mszy św. Wchodząc już do środka katedry byłem onieśmielony jej jakże pięknie odrestaurowanym wnętrzem. Zrobiłem naprawdę duże „WOW”, kiedy ujrzałem główny ołtarz mieniący się złotem. Ileż pracy musieli włożyć konserwatorzy, żeby przywrócić dawny jego blask. Moja radość była tym większa, że jednak udało mi się wejść do środka i wiedziałem, że prędko ze świątyni nie wyjdę.

Zanim zacząłem robić zdjęcia, to najpierw powoli całą katedrę obszedłem i na spokojnie wszystkim się delektowałem. To była niesamowita uczta dla mojego serca, której mogłem doświadczać.

W swoich wspomnieniach i przeżyciach z bycia we wnętrzu katedry skoncentruję się na trzech rzeczach, które dla pielgrzymów są najważniejsze. Pierwsze to oczywiście uczestnictwo we Mszy św., ale o tym napiszę już pod koniec prezentowania zdjęć z katedry, a to dlatego, że spotkało mnie coś niezwykłego (uśmiech).

Najpierw natomiast wspomnę troszkę o ołtarzu głównym i posągu św. Jakuba, no bo przecież to tutaj znajdują się szczątki umiłowanego Apostoła Pana Jezusa. Drugą rzeczą, o której chciałbym napisać, to niezwykłość kadzielnicy Botafumeiro, która z całą pewnością jest najbardziej znanym symbolem katedry.

Będąc już w środku, warto zwrócić szczególną uwagę na wspomniany główny ołtarz, gdzie w samym jego centrum znajduje się posąg przedstawiający św. Jakuba. Żeby się do niego dostać, należy przejść przez wąskie schodki, znajdujące się za ołtarzem, które prowadzą wiernych na tyły posągu. Cały posąg jest zdobiony złotem i obłożony kamieniami szlachetnymi, tak by pielgrzymi mogli objąć jego ramiona i pocałować na dowód czci. Niestety ten pamiętny gest, który wykonałem w dniu 16 lipca 2012 roku mam jedynie zachowany w pamięci i fotografii, bo tym razem, ze względu na pandemię, wejście do tego miejsca było zamknięte przed pielgrzymami. Również niewielkie miejsce pod głównym ołtarzem, gdzie znajduje się srebrna urna z relikwiami Apostoła Chrystusa i jego dwóch uczniów, była niedostępna dla zwiedzających pielgrzymów. Niestety wszystkie ograniczenia były spowodowane wspomnianą pandemią. Poniżej jednak dodam, dla zobrazowania tych świętych miejsc, dwie archiwalne fotografie ukazujące posąg św. Jakuba Starszego i urnę z jego kośćmi, które wykonałem podczas mojego pierwszego Camino w dniu 16 lipca 2012 roku.

Ołtarz główny stanowi centrum architektoniczne i duchowe katedry. Został zaprojektowany jako spektakularny zespół zdobniczy ku czci św. Jakuba, symbolizujący chwałę Apostoła.
Św. Jakub Apostoł – umiłowany uczeń Chrystusa przedstawiony jako pielgrzym, z kijem i tykwą, zajmuje czołowe miejsce na głównym ołtarzu
Archiwalną fotografię posągu św. Jakuba, któremu pielgrzymi oddają cześć, wykonałem w dniu 16 lipca 2012 roku
Również archiwalną fotografię przedstawiającą srebrną urnę zawierającą kości św. Jakuba i jego dwóch uczniów, wykonałem tego samego dnia
Na samej górze baldachimu ołtarza znajduje się figura przedstawiająca św. Jakuba na koniu, trzymającego miecz w dłoni jako obrońca chrześcijaństwa
Polichromowane rzeźby aniołów podtrzymujące baldachim, podkreślają niebiański charakter ołtarza
W każdym z czterech rogów baldachimu znajdują się duże polichromowane rzeźby, symbolizujące cztery cnoty: rozwagę, sprawiedliwość, siłę i umiar
Nad głównym posągiem św. Jakuba znajdują się dwie rzeźby przedstawiające królów, którzy składają hołd św. Jakubowi
W ołtarzu głównym z lewej, jak i z prawej strony znajdują się dwie sztuki wykonane z brązu przez rzemieślnika Juana Bautistę Celmę w latach 1580-1584 kazalnice. Ozdobione są reliefami przedstawiającymi najważniejsze sceny z życia św. Jakuba.
Postacie mitologiczne podstawy kazalnic podtrzymywane są przez harpie i satyrów. Takie rozmieszczenie symbolizuje zwycięstwo dobra nad złem.

Stojąc przy ołtarzu głównym, warto nieco się zatrzymać i spojrzeć w górę, gdzie znajduje się kopuła, do której przymocowana jest specjalna konstrukcja, służąca do niezwykłego rytuału, kadzenia katedry nazywanego Botafumeiro. Pamiętam wspominane poprzednie moje Camino, gdzie nie tylko uczestniczyłem we Mszy św. sprawowanej w katedrze, ale miałem to ogromne szczęście, że było mi dane podziwiać właśnie najbardziej znaną na świecie „latającą kadzielnicę, nazywaną Botafumeiro”. Ma ona ponad metry wysokości i waży wraz z kadzidłem i węglem drzewnym ok. 80 kg. Żeby ją rozbujać potrzeba ośmiu mężczyzn ubranych w specjalne purpurowe garnitury nazywanych „tiraboleiro”, którzy wykorzystują skonstruowany w 1604 roku mechanizm.

Bez wątpienia widok rozbujanej ogromnej kadzielnicy, przelatującej nad głowami pielgrzymów przez całą długość katedry, wprawia w zachwyt. Bez wątpienia budzi też lekki dreszczyk emocji, kiedy przed oczyma przelatuje 80-kilogramowy stop brązu, mosiądzu i srebra, pełen rozżarzonych węgli.

Ciekawe jest jej przeznaczenie, bo wiele osób może pomyśli, że ten rytuał robi się po to, żeby może oddać chwałę Bogu, albo podziękować za pielgrzymkę do grobu św. Jakuba, a może za jakieś spektakularne uzdrowienie w rodzinie. Nic podobnego. Powód rozmiarów Botafumeiro jest znacznie mniej pobożny. Na Camino pielgrzymi wybierali się już w średniowieczu. By dojść do grobu św. Jakuba, wędrowali często tygodniami, a nawet miesiącami. Dziś na szlaku co rusz można zaleźć albergue – schroniska dla pielgrzymów, którzy po całodziennej wędrówce mają się gdzie umyć i wyspać. Przed laty do dyspozycji pątników chcących zadbać o codzienną higienę były co najwyżej rzeki i inne spotkane po drodze zbiorniki wodne.

Dziś też w samym Santiago bez problemu można znaleźć nocleg – w mieście jest kilkadziesiąt albergue, hosteli, prywatnych pensjonatów. W średniowieczu pielgrzymi nocowali w katedrze, zapach przepoconych pątników wymusił więc konieczność silnego okadzania jej wnętrza. Dodatkowo do kadzielnicy wsypywano zioła, które miały odkazić i zabić unoszące się w powietrzu bakterie. W tamtych czasach nietrudno było przecież wywołać epidemię.

Kiedy i jak kadzielnica trafiła do Santiago? Podobno była tam już w XI wieku. Jednak ta, którą możemy podziwiać w Santiago dzisiaj, pochodzi z XIX w. i jest rekonstrukcją starszej, podarowanej 300 lat wcześniej przez francuskiego króla Ludwika XI. Poprzednia nie przetrwała wojen, przetopili ją żołnierze Napoleona.

Dziś kadzielnica przeznaczona pierwotnie do odświeżania powietrza jest jedną z najbardziej wyczekiwanych przez pielgrzymów atrakcji. Niestety wciąż panująca pandemia sprawiła, że ten jakże zjawiskowy rytuał został na czas nieokreślony zawieszony i pielgrzymi na razie nie mają możliwości jego podziwiania. Poniżej dodam zdjęcia z tego miejsca i pokażę archiwalny film, który nagrałem podczas mojego pierwszego Camino, kiedy to po Mszy św. był zaprezentowany wszystkim pielgrzymom ten niezwykły pokaz kadzenia. Polecam obejrzeć krótki film (uśmiech).

Widok na miejsce, gdzie w sklepieniu kopuły znajduje się specjalna konstrukcja, na której zawieszona jest specjalna, gruba lina, do której przymocowywana jest ogromna kadzielnica nazywana Botafumeiro
A tak kopuła z widocznym mechanizmem zawieszenia kadzielnicy wygląda z bliska
Mechanizm zawieszenia kadzielnicy został zaprojektowany w XVI w. przez Juana Bautistę Celmę
Film archiwalny przedstawiający cały niezwykły rytuał kadzenia katedry, który nagrałem w dniu 16 lipca 2012 roku uczestnicząc we Mszy św. Przepraszam za jakość filmu, ale w tamtych czasach jakość filmów w aparatach fotograficznych nie był na wysokim poziomie.

 

W katedrze panował pewien limit osób, które mogły jednocześnie w niej przebywać. Jeżeli było za dużo osób, to kolejne osoby nie były wpuszczane do środka. Na szczęście ten, kto wszedł, nie musiał się jakoś specjalnie śpieszyć ze zwiedzaniem, bo ochrona nie egzekwowała tego, kto i jak długo przebywa w środku. Jeżeli dane osoby opuszczały katedrę, to kolejne mogły wejść. Mój czas w katedrze był znacznie dłuższy, bo jak pisałem wcześniej, nie wyobrażałem sobie, żeby być tutaj tylko przez chwilę.

W pewnym momencie mojego zwiedzania zauważyłem, że znaczna część ludzi zaczyna zajmować miejsca siedzące, a wokół ołtarza głównego zaczął się bardziej wzmożony ruch. Okazało się, że w katedrze będzie właśnie sprawowana uroczysta Msza św. Bardzo się ucieszyłem, bo powiem szczerze, że z takiego obrotu sprawy, to się nie spodziewałem. Jakby tego było mało, to okazało się, że Mszę św., będzie sprawował nie kto inny, jak ksiądz biskup. Tak sobie w duszy pomyślałem, że szczęście to mnie jednak wciąż nie opuszcza (uśmiech). Do czasu rozpoczęcia Mszy św., w katedrze można było robić zdjęcia, ale kiedy już rozpoczęła się Eucharystia, był zakaz fotografowania. Chciałem zrobić kilka zdjęć, ale zaraz ochroniarz pokazał mi palcem, że mam ich nie robić. Oczywiście uszanowałem to i poszedłem na swoje miejsce, by dalej uczestniczyć we Mszy św. Jednak mimo to będąc już na swoim miejscu kilka zdjęć dyskretnie i z daleka zrobiłem, tak że byłem z tego wszystkiego bardzo zadowolony.

Cała Msza św. była w języku hiszpańskim, dlatego nic, co ksiądz biskup mówił podczas kazania, nie rozumiałem (uśmiech). Tym się jednak tak naprawdę nie przejmowałem, bo najważniejsze dla mnie było, że będę mógł przyjąć za chwilę Pana Jezusa do serca i na ten moment czekałem. Kiedy nadeszła chwila przyjęcia komunii świętej, to wszyscy ustawili się w dwóch rzędach i podchodzili do ołtarza. Zdecydowana większość chrześcijan w krajach zachodnich, w tym w Hiszpanii, przyjmuje komunię świętą na rękę, czego ja akurat nie popieram. Tak też było i tym razem. Idąc do komunii świętej, byłem ustawiony w rzędzie, gdzie na jego końcu ksiądz biskup jej udzielał i to, co mnie bardzo zdziwiło, to fakt, że kiedy do niego podszedłem, dałem znak księdzu biskupowi, że chcę przyjąć Pana Jezusa nie do ręki, jak zdecydowana większość, a do ust. Zanim ksiądz biskup to zrobił, to ku mojemu zdziwieniu, uczynił nade mną duży znak krzyża. Nie wiedziałem, co to ma znaczyć, bo nikomu tego wcześniej nie uczynił. Może dlatego wykonał taki gest, że przyjąłem Pana Jezusa do ust, a nie na rękę? Nie wiem, po prostu, co to miało oznaczać. Mimo wszystko było to dla mnie bardzo miłe i ta niezwykła chwila zapadła w mojej pamięci.

Ukażę teraz już na sam koniec kilkanaście zdjęć, które przed i w trakcie Mszy św., udało mi się dyskretnie zrobić. Zdjęć nie jest dużo, bo jak mówiłem, był zakaz fotografowania podczas Mszy świętej, dlatego z każdego wykonanego zdjęcia szczególnie bardzo się cieszę.

 

To był dla mnie niesamowity czas spędzony w katedrze św. Jakuba, bo jeszcze pamiętam, że poprzedniego dnia bałem się, że pomimo tych wszystkich restrykcji, może mi nie być dane, zobaczyć jej wnętrza. Teraz jestem przeszczęśliwy, bo nie tylko mi się udało wejść do środka katedry, ale i uczestniczyć we Mszy św., sprawowanej przez księdza biskupa i przyjąć Pana Jezusa do swojego serca. To było jakby zwieńczenie mojej drogi do grobu św. Jakuba, że właśnie tutaj, gdzie spoczywa ten, który szedł za swoim Mistrzem i Nauczycielem, Ten, który głosił Słowo Boże, który oddał życie za Prawdę i Pana Jezusa, mogłem teraz tu być i trwać na modlitwie. Dziękuję Ci Panie Jezu za to wszystko, co dla mnie wciąż nieustannie czynisz.

Teraz kiedy żyje we mnie Pan Jezus, mogłem szczęśliwy i spełniony opuścić katedrę i udać się na odpoczynek do schroniska, bym następnie, kiedy się troszkę ochłodzi, mógł wyjść ponownie na spacer po starym mieście.

Po kilku godzinach spędzania czasu w schronisku ponownie spakowałem aparat do torby i udałem się na stare miasto, by zrobić nieco zdjęć. Po raz kolejny udałem też się przed katedrę św. Jakuba, by znowu zobaczyć przychodzących przed nią utrudzonych, ale i szczęśliwych pielgrzymów. Tego dnia zrobiłem sobie też nieco pamiątkowych zdjęć, którymi również się podzielę. Pokażę też na fotografiach, jak wyglądają różne restauracje i sklepy w obrębie starego miasta, które są tak licznie odwiedzane. Zapraszam do galerii!

 

I tak, kiedy mój spacer został zwieńczony zjedzeniem smacznej pizzy, dobiegł końca (uśmiech) i ponownie mogłem udać się pod katedrę na odmówienie różańca. Tak jak wczoraj usiadłem sobie w tym samym miejscu i wpatrując się w katedrę, pomodliłem się. Bardzo lubiłem tam chodzić i w ciszy wyczekiwać, momentu, kiedy nadejdzie zmierzch, a wtedy cały plac łącznie z katedrą wygląda wręcz niebiańsko.

 

Tak wyglądał mój drugi dzień pobytu w Santiago de Compostela. Jutrzejszy, a zarazem ostatni dzień mojego pobytu w mieście św. Jakuba wyglądał podobnie z tym tylko, że już nie byłem w katedrze, tylko spędziłem czas na spacerowaniu. Ostatniego dnia już nie robiłem żadnych zdjęć, chciałem po prostu troszkę od nich wręcz odpocząć (uśmiech). Jednak o zmroku miało miejsce dla mnie bardzo miłe zdarzenie, o którym chciałbym na sam koniec wspomnieć. Siedząc sobie pod murkiem i spoglądając na oświetloną katedrę, powoli żegnałem się z tym niezwykłym miejscem. Blisko mnie usiadło dwoje młodych ludzi, którzy zaczęli ze sobą rozmawiać. Ku mojemu kolejnemu zaskoczeniu okazało się, że byli to Polacy. Wyglądali na bardzo sympatycznych, dlatego odezwałem się do nich i się przedstawiłem. Zapytałem się, czy też odbyli swoje Camino, ale powiedzieli, że oni tylko przyjechali kamperem do Santiago de Compostela na kilka dni. Tych dwoje młodych ludzi było przyjaciółmi i nazywali się Jola i Michał. Jola już od wielu lat mieszka w Hiszpanii i zajmuje się fotografią, a Michał jako fizjoterapeuta prowadzi często w Hiszpanii specjalistyczne szkolenia. W trakcie naszej rozmowy opowiedziałem im o swojej pielgrzymce, m.in. skąd wyruszyłem, jakim idę szlakiem, ile zajęła mi droga i ile łącznie przeszedłem już kilometrów. Wspomniałem też, że do Santiago de Compostela przyszedłem przedwczoraj i że jutro z rana wyruszam do Muxía. Nasza cała rozmowa przebiegała wręcz w bardzo ciepłej i życzliwej atmosferze. Opowiedziałem im też o innych swoich pielgrzymkach, które odbyłem w ciągu ostatnich lat i o tym, że bardzo lubię w taki właśnie sposób spędzać wolny czas. Z zaciekawieniem bardzo słuchali tego wszystkiego, co mówiłem, ale pewnie dlatego, że oboje byli bardzo religijni. Pamiętam, jak w pewnym momencie Michał nieco się oddalił i zadzwonił do swoich rodziców, by w łączności z nimi odmówić wspólnie różaniec. Było to dla mnie bardzo piękne świadectwo młodego człowieka, który bardzo mi tym zaimponował. Dodam, że nie była to krótka modlitwa, tylko odmówiona cała tajemnica różańca. Kiedy skończył modlitwę, dołączył ponownie do nas i powiedział o tym zwyczaju wspólnej modlitwy z rodzicami. Pamiętam, jak spytali się mnie czy skosztowałem kuchni hiszpańskiej, a szczególnie owoców morza, z którego ten region słynie. Powiedziałem, że nie, bo za takimi „frykasami” zbytnio nie przepadam i wolę tradycyjne jedzenie np.: włoską pizzę (uśmiech). Jola z Michałem uśmiechnęli się i postanowili, abyśmy udali się do jednej z restauracji i tam kontynuowali naszą rozmowę. Jak się okazało, zaprosili mnie na kolację, bo chcieli, żebym w końcu spróbował tych regionalnych specjałów.

Jola i Michał, których bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję za zaproszenie mnie na niezapomnianą dla mojego podniebienia kolację. Wszystko było bardzo smaczne!
Pogawędki z Jolą i Michałem trwały do późnej godziny. Dla mnie był to już ostatni wieczór spędzony w Santiago de Compostela. Jutro wyruszałem dalej do Muxía.

Tak jak mówię na dołączonym filmiku, sam z siebie z całą pewnością bym się nie odważył na zamówienie takich morskich dań. Oczywiście wszystkie przekąski były bardzo smaczne i dobrze zrobiłem, że dałem się namówić na tę kolację, bo przynajmniej mogłem skosztować czegoś innego (uśmiech). Pewnie ktoś powie, że jestem staroświecki, że mając możliwość spróbowania regionalnych potraw, to tego nie robię, ale taki po prostu jestem, najbardziej smakuje mi kuchnia polska i tak zapewne już zostanie. Bardzo dziękuję Joli i Michałowi, nie tylko za tę niezwykłą i smaczną degustację ośmiorniczek, ale i otwarte serce na drugiego, nieznanego wcześniej człowieka. Dziękuję Wam za to, że mogliśmy się poznać i że staliście się częścią mojej pielgrzymki do grobu św. Jakuba.

Mój czas w Santiago de Compostela powoli dobiegał końca. Te trzy dni, które tutaj spędziłem, były wyjątkowe, aczkolwiek już pod koniec mojego pobytu byłem już trochę zmęczony. Miało na to wpływ ogromny wręcz napływ pielgrzymów i turystów, którzy każdego dnia odwiedzają to miejsce. Przez cały mój pobyt w Santiago de Compostela brakowało mi troszkę takiego wyciszenia, które odnajdywałem dopiero wieczorem, kiedy szedłem sobie przed katedrę odmawiać różaniec. Po modlitwie przyszła mi też na myśl taka refleksja, kiedy miałem przed oczami tych wszystkich pielgrzymów, którzy radośnie tutaj każdego dnia przybywają. Zadałem sobie pytanie: „Czy ci wszyscy pielgrzymi wiedzą, tak naprawdę do kogo przychodzą i kim był ten, kto tutaj spoczywa?”. Również będąc w katedrze, trudno było mi dojrzeć osoby, które są zatopione na indywidualnej modlitwie, a już nie wspomnę o samym placu katedralnym. Dla dużej części ludzi chyba najważniejsze było to, żeby zrobić sobie selfi przed czy już w samej katedrze, żeby wrzucić je sobie na Facebooka i pochwalić się przed znajomymi. Pomimo że katedra i cały plac robią ogromne wrażenie na odwiedzających, to wydaje mi się, że to święte miejsce staje się tylko taką zwykłą atrakcją turystyczną, a przecież tutaj spoczywa ten, kogo powołał na swojego ucznia Pan Jezus. Święty Jakub był Jego umiłowanym uczniem, który niestrudzenie głosił Ewangelię i to do tego stopnia, że nie bał się konsekwencji z głoszenia wszystkim Dobrej Nowiny i przez to, jako pierwszy z Apostołów, oddał za Pana Jezusa życie, ponosząc śmierć męczeńską przez ścięcie mieczem. Oczywiście jest to moje zdanie, z którym możecie się nie zgadzać, ale będąc tutaj trzy dni, odniosłem takie właśnie wrażenie. Za dnia tutaj też jest trudno o jakikolwiek odpoczynek czy wyciszenie. Większość restauracji jest pozajmowana przez turystów i pielgrzymów, sklepy z pamiątkami również były oblegane, dlatego te trzy dni, które tutaj spędziłem były dla mnie w zupełności wystarczające i nawet cieszyłem się, że już jutro z samego rana wyruszam dalej w drogę. Do Santiago powrócę jeszcze ostatniego dnia, kiedy będę wracał autokarem z Muxía, kończąc już swoją podróż i dopiero wtedy pójdę jeszcze na niewielkie zakupy. Teraz czekały mnie jeszcze trzy dni drogi, aż w końcu dojdę do ostatniego zaplanowanego przeze mnie celu, którym jest Muxía.

 

Łukasz Piotrowski

 

 

***

Kolejne dni pielgrzymowania szlakiem “Camino del Norte” do Santiago de Compostela + Muxía w Hiszpanii:

 

***

Ponadto zapraszam do przeczytania moich wspomnień z pielgrzymek:

Udostępnij to: