Trzeciego dnia wstałem dosyć późno, tak, że większość pielgrzymów już wyszła na szlak. Nie śpieszyłem się specjalnie, bo wiedziałem, że dzisiejszego dnia mam do przejścia zaledwie 10 km, a do hotelu w Castro Urdiales mam się zgłosić nie wcześniej jak przed godz. 13:00. Kiedy wstałem zobaczyłem, że niebo jest zachmurzone i jest dosyć wietrznie. Jakby tego było mało, to jeszcze padał lekki deszcz. Pomyślałem sobie, że niestety, ale pogoda, którą wczoraj sprawdzałem na dzisiejszy dzień się sprawdziła.
Z rana nie jadłem już śniadania, zresztą jakoś nigdy rano nie mam apatytu, dlatego po porannej toalecie zacząłem się szykować do wyjścia. Ze względu na padający deszcz i krótki odcinek, to buty trekkingowe schowałem do plecaka, a założyłem sobie sandały. Nie było to złe rozwiązanie, ale przy dłuższych odcinkach i zróżnicowanym terenie, to sandałów jednak nie polecam. Dodatkowo ze względu na niewielki, ale zawsze padający deszcz założyłem sobie cienką kurtkę przeciwdeszczową, tak żeby za bardzo nie zmoknąć. Kiedy się już naszykowałem i pożegnałem mogłem wyruszyć w dalszą drogę...