Rozpoczynam kolejny 13. dzień swojej wędrówki. Tak, tak 13. dzień. Podobno „13” to pechowa liczba i chyba coś w tym niestety jest. Kiedy przebudziłem się nad ranem, przez okno w pokoju zauważyłem, że na dworze niebo jest zachmurzone i pada deszcz, lecz to nie były zwykłe opady deszczu, po prostu lało jak z cebra. Pomyślałem sobie, że nieźle się ten trzynasty dzień dla mnie zaczyna. Nic nie zapowiadało, żeby pogoda mogła się zmienić. Wiedziałem, że przy takich obfitych opadach deszczu nawet mój płaszcz przeciwdeszczowy za bardzo mi nie pomoże.Ubrałem się tego dnia bardzo lekko, nie zakładałem na siebie nawet bluzy polarowej, bo i tak wiedziałem, że się przemoczy. Buty trekkingowe schowałem głęboko do plecaka, a założyłem cienkie adidasy. Aparat, po zrobieniu tuż po wyjściu ze schroniska kilku zdjęć, schowałem do specjalnej fotograficznej torby i włożyłem do plecaka. Na dworze, w momencie, gdy wychodziłem, było jeszcze dosyć szaro i paliły się latarnie na ulicach. Jednak nie mogłem już dłużej zostać w schronisku, tylko mimo deszczu musiałem wyruszyć w drogę, tak jak uczynili to inni pielgrzymi...