Dzisiejszy dzień nie należał do najłatwiejszych. Kilometry, które przeszedłem, dawały mi się we znaki. Teren również nie był najłatwiejszy, ponieważ było dużo wzniesień. Podczas dzisiejszej drogi najpierw spotkałem sympatycznych Hiszpanów – ojca z synem, a później Niemców – ojca z dwoma synami. Wszyscy oczywiście zmierzali do Santiago de Compostela. Szczególnie ci drudzy, młodzi pielgrzymi, którzy szli wraz ze swoim tatą, ze względu na swój wiek bardzo mi zaimponowali. Jeden z chłopaków miał 15 lat, a jego młodszy brat 11 lat. Każdy z nich dźwigał na swoich plecach plecak i dodatkowo wspierali się znalezionymi kijami. Pielgrzymów z Hiszpanii, jak i z Niemiec, będę jeszcze w kolejnych dniach spotykał na swojej drodze, a pielgrzymów z Niemiec udało mi się spotkać już w Santiago de Compostela, z czego bardzo się wówczas ucieszyłem. Jednym z ładniejszych miasteczek, przez które dzisiejszego dnia przechodziłem, było Ribadesella. Jednak byłem już tak zmęczony, że nawet się w nim nie zatrzymałem, tylko szedłem bezpośrednio do schroniska, które było oddalone jeszcze o ok. 5 km. Niestety ostatnie kilkaset metrów, które mi pozostały do przejścia wiodło stromą drogą pod górę. To było, jak pamiętam coś strasznego. Byłem wówczas bardzo zły i miałem wrażenie, że powoli dopada mnie kryzys...