Poznaję Boży świat / 2025 – Rwanda, Kibeho. Wstęp

„Światowy fenomen” – Chrystus Frasobliwy w słowie i rzeźbach ks. Pawła Śmigla
6 lipca 2025
„Światowy fenomen” – Chrystus Frasobliwy w słowie i rzeźbach ks. Pawła Śmigla
6 lipca 2025
Udostępnij to:

 

Sieradz, 3 marca 2025

 

***

„Świat zmierza ku otchłani, a jeśli nic nie zrobicie, aby się nawrócić i wyrzec swoich grzechów, bieda wam! Właśnie to mnie wciąż boli, chcę bowiem uwolnić was z otchłani, abyście w nią nie wpadli, ale wy odmawiacie. Podwój więc gorliwość, moje dziecko, w modlitwie za świat, aby grzechy zostały odpuszczone tym, którzy tego pragną. Jakże mogłabym być szczęśliwa, kiedy widzę moje dzieci szydzące ze mnie i będące na skraju upadku w otchłań zagubienia? Przyszłam do was, aby przynieść wam przesłania, aby przypomnieć wam to, o czym zapomnieliście, ale wy odmawiacie ich przyjęcia. Od tego czasu wiele wycierpiałam, ale wiem, jak wszystko znosić z cierpliwością” (Matka Boża w przesłaniu do Alphonsine Mumureke, 25 czerwca 1982).

 


Oto jestem, Matko… Odbycie pielgrzymki do Kibeho już od wielu lat było moim wielkim pragnieniem; fot. 11 lutego 2025

***

Minęło już kilka miesięcy od mojego powrotu z niezwykłego i pięknego miejsca znajdującego się nie tylko na mapie świata, ale przede wszystkim znajdującego się na mapie maryjnych objawień. Tym świętym miejscem, o którym chcę nieco napisać i podzielić się swoimi przeżyciami i fotografiami, jest Kibeho – niewielka miejscowość leżąca na południu Rwandy w Afryce. Jest to miejsce szczególne, bo wybrane przez Boga, w którym Matka Boża objawiła się w latach 80. XX wieku trzem uczennicom. Były to: Alphonsine Mumureke (17 lat), Nathalie Mukamazimpaka (18 lat) i Marii-Claire Mukangango (21 lat). Matka Boża przedstawiła się widzącym nastolatkom jako „Matka Słowa”, prosząc ludzkość o modlitwę, pokutę i prawdziwe nawrócenie. Objawień w Kibeho było więcej, ale Kościół po wnikliwych i bardzo szczegółowych badaniach uznał oficjalnie za autentyczne pierwsze trzy wizjonerki, o których przed chwilą wspomniałem.

Matka Boża nieustannie w swoich objawieniach na przestrzeni wieków wzywa ludzkość do pokuty, nawrócenia i powrotu do Boga. Bardzo cierpi, widząc jak nieustannie lekceważony jest Jej Syn. Cierpi również z powodu ludzkiej obojętności i braku skruchy na jej wezwania. Skrucha to nie tylko powiedzenie Bogu, że jest nam przykro z powodu popełnionych grzechów, ale jest to prawdziwe poczucie winy za zło, które się popełniło wobec siebie i innych. Nawrócenie często jest bolesne, ale jest to jedyny sposób, aby odwrócić się od ścieżki grzechu i rozpocząć lepsze życie w imię Jezusa Chrystusa.

Smutne jest to, że dzisiaj w XXI wieku człowiek oddalił się od Boga. Widzimy, jak każdego dnia sprzeniewierza się Bożym Przykazaniom. Na nic się zdają orędzia Maryi, żeby człowiek przestał obrażać Stwórcę. Co musiałoby się stać, żeby człowiek w końcu uwierzył w Boga, w jego umiłowanego Syna Jezusa i Jego Matkę, Maryję? Spójrzmy na to, co dzieje się aktualnie w świecie. Widzimy, jak szatan wręcz triumfuje, siejąc w ludzkim umyśle zamęt i kłamstwo. Zabijanie nienarodzonych dzieci w większości krajów świata stało się czymś „normalnym”. Francja posunęła się nawet do tego, że w 2024 roku wpisała prawo do aborcji do swojej konstytucji, stając się tym samym pierwszym krajem na świecie, w którym takie barbarzyńskie prawo zostało uchwalone. Spójrzmy na „kryzys w rodzinach”, które to rozpadają się jak domki z kart. Najboleśniej odczuwają to dzieci, dla których ich codzienny, naturalny świat zostaje zaburzony. Nie ma dnia, żebyśmy nie słyszeli o atakach i profanacjach miejsc świętych czy atakach i morderstwach kapłanów. Zobaczmy, ile jest w świecie wojen, w których giną tysiące niewinnych istnień ludzkich. Taki jest niestety współczesny i „postępowy” świat, w którym żyjemy. Świat, w którym szatan zbiera ogromne żniwo dusz potępionych ludzi.

Podobnie było w Rwandzie, gdzie Matka Boża mówiła, że jeżeli ludzie się nie opamiętają, to wzgórza Rwandy spłyną krwią. Ta zapowiedź wiązała się z przerażającą wizją, która ukazała się oczom widzących dziewcząt w szczególnym dniu dla Kościoła. Było to 15 sierpnia 1982 roku w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w obecności ponad dwudziestu tysięcy osób, którzy tego dnia zgromadzili się w Kibeho. Wszyscy byli przekonani, że w święto Matki Bożej objawienie będzie inne, pełne miłości. Jednak było inaczej. Wizja tego, co miało się wydarzyć w Rwandzie, była tak wstrząsająca dla wszystkich wizjonerek, że podczas objawienia wizjonerki błagały Matkę Bożą o miłosierdzie. Płakały, zgrzytały zębami, drżały z zimna. Widziano, jak podczas modlitwy kilkakrotnie padały na ziemię jak martwe. Matka Boża prosiła wszystkie widzące, aby pozwoliły się okryć cierpieniem przebłagalnym za zło i grzechy świata. Niestety, ta apokaliptyczna przepowiednia Matki Bożej spełniła się w 1994 roku, gdy doszło do prawdziwego i strasznego ludobójstwa. W ciągu kilku miesięcy w okrutny i wręcz niewiarygodny sposób życie w Rwandzie straciło milion ludzi.

Podróż do Kibeho już od kilku lat była moim skrytym marzeniem. Bardzo kocham Maryję i każdy wyjazd do miejsc, w których Matka Boża się objawiała, sprawia mi nieopisaną radość w sercu. Jeszcze większą przyjemność sprawia mi to, kiedy mogę być w tych świętych miejscach razem ze swoim aparatem i poprzez zdjęcia móc je ukazywać. To wielki dla mnie przywilej i zaszczyt, że mogę w taki sposób ukazywać nie tylko Chrystusowy Kościół, ale również i Ciebie, Maryjo, Matko naszego Zbawiciela.

Sięgam pamięcią do 2007 roku, kiedy to pierwszy raz udałem się za granicę. Miałem wówczas 24 lata. Był to czas, kiedy odbywałem zasadniczą służbę wojskową i nadarzyła się okazja wzięcia udziału w 49. Międzynarodowej Pielgrzymce Żołnierskiej do Lourdes. To właśnie Lourdes, do którego zawsze, odkąd sięgam pamięcią, pragnąłem pojechać było tym miejscem, do którego pierwszy raz pojechałem. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, to zapraszam do przeczytania moich wspomnień z tamtych wydarzeń. Link znajdziecie tutaj. To od Lourdes zaczęła się moja najpiękniejsza przygoda z Maryją, która trwa po dzień dzisiejszy. Od tamtej pielgrzymki zaczęło we mnie kiełkować pragnienie spędzania każdego swojego urlop z Panem Bogiem i poznawania, jak fascynujący jest stworzony przez niego świat.

Matka Boża znajduje szczególne miejsce w moim sercu. Mimo tego, że po drodze było tak wiele bolesnych i wstydliwych upadków, to jednak Przenajświętsza Panienka tak czule i z matczyną troską prowadzi mnie do Swojego Syna, Jezusa Chrystusa. Jaki jestem przeszczęśliwy, że w kolejnych latach było mi dane nawiedzać największe maryjne sanktuaria świata. Radość jest tym większa, że o tych wszystkich miejscach mogę nie tylko pisać, ale tym bardziej w jakiś sposób poprzez swoją stronę internetową Sieradz-Praga.pl je ukazywać. Nie pragnę niczego dla siebie zatrzymywać, a jedynie tym wszystkim, co otrzymuję od Boga, pragnę się bezinteresownie dzielić z innymi, by ludzi zbliżać do Boga i Jego Świętego Kościoła.

Sanktuaria maryjne, które odwiedziłem w latach 2007-2025

Lourdes (Francja), 2007
Guadalupe (Meksyk), 2011
Fatima (Portugalia), 2013
Lourdes (Francja), 2017
La Salette (Francja), 2018
Medjugorie (Bośnia i Hercegowina), 2018
Lourdes (Francja), 2020
Lourdes (Francja), 2023
Medjugorie (Bośnia i Hercegowina), 2024
Kibeho (Rwanda), 2025

Moim wielkim pragnieniem było przyjechać do Kibeho już kilka lat temu. Pamiętam jak w 2018 roku starałem się o taki przyjazd. Jednak wówczas do wyjazdu nie doszło, bo grupa się rozwiązała. Niestety pielgrzymek z Polski do Kibeho wciąż jest jeszcze niewiele i często nie udaje się takiego wyjazdu zorganizować. Koszty związane z podróżą, odległość od Rwandy i też pojawiający się u ludzi jakby lęk przed Afryką, a dokładnie przed możliwymi chorobami zakaźnymi (i to pomimo dostępności odpowiednich szczepień) sprawia, że tak ciężko ten wyjazd zorganizować.

Mój wyjazd do Kibeho, o którym teraz piszę, wydarzył się bardzo niespodziewanie. We wrześniu 2024 roku, kiedy wróciłem od Sługi Bożego ks. Dolindo Ruotolo z Neapolu, siedziałem przed komputerem i nagle przyszła do mnie myśl o moim niezrealizowanym wyjeździe w 2018 do Kibeho. Pomyślałem, że może by tak w przyszłym roku spróbować tam pojechać. Oczywiście byłem sceptycznie nastawiony, bo wiedziałem, że o taki wyjazd będzie zapewne ciężko. Pomyślałem sobie, że jednak spróbuję poszukać w internecie, czy w ogóle jakieś pielgrzymki na 2025 rok do Kibeho już się pojawiły. Znalazłem wówczas dwie interesujące oferty pielgrzymkowe do Rwandy. Zadzwoniłem z ciekawości pod pierwszy podany numer telefonu i ksiądz, który organizował wyjazd, powiedział, ze oferta jest już nieaktualna ze względu na małe zainteresowanie pielgrzymką. Zapoznając się z programem drugiej pielgrzymki, zadzwoniłem pod wskazany numer, nie robiąc sobie większych nadziei. Z tego, co wyczytałem, pielgrzymka do Kibeho miała wyruszyć ze Szczecina i trwać łącznie z przelotami 13 dni. Program również wydawał mi się bardzo interesujący, w którym był m.in. całodniowy wyjazd do Parku Narodowego Akagera i do tropikalnego lasu deszczowego. Jednak najbardziej mnie interesowało samo Kibeho. Na korzyść tej oferty pielgrzymkowej przemawiał fakt, że większość naszych noclegów miała być w samym centrum objawień Matki Bożej, tuż przy sanktuarium. Pomyślałem sobie, że miałbym wówczas czas na indywidualną modlitwę, spacery i oczywiście zdjęcia, którymi chciałbym z całym światem się podzielić (uśmiech). Nie czekając długo, „wykręciłem” numer telefonu. Telefon odebrał bardzo życzliwy ks. Tomasz, salezjanin, który powiedział, że pielgrzymka, co było dla mnie już na samym początku bardzo istotne, jest „potwierdzona”, a więc na pewno dojdzie do skutku, bo jest już skompletowana cała grupa licząca ponad 30 osób. Wspomniał również, że zostało już tylko jedno wolne miejsce. Pomyślałem sobie: „wow”, chyba to ostatnie miejsce czeka tylko na mnie (uśmiech). Wypytałem troszkę o szczegóły wyjazdu i poprosiłem, by ksiądz dał mi kilka godzin do podjęcia ostatecznej decyzji, bo musiałem jeszcze pewne rzeczy na spokojnie przemyśleć. Jednak w głębi serca wiedziałem już, że zrobię wszystko, żeby w końcu pojechać do Kibeho. Ks. Tomasz w trakcie naszej rozmowy zaznaczył, że wylot jest z lotniska w Berlinie, do którego udamy się i powrócimy do Szczecina wynajętym autokarem, na który grupa się złożyła, więc mogę jechać z nimi, a jak nie chcę, to żebym indywidualnie dojechał na lotnisko. Od razu powiedziałem, że jeżeli się zdecyduję, to jadę ze wszystkimi i poprosiłem, żeby jedno miejsce w autokarze czekało na mnie (uśmiech). Jeszcze tego samego dnia ponownie zadzwoniłem do ks. Tomasza i już ostatecznie potwierdziłem swój wyjazd. I tak oto w piękny sposób pozostało mi jedynie poczekać nieco ponad 4 miesiące, by w końcu udać się w odległą podróż do Rwandy, do której tak zawsze pragnąłem pojechać.

Jadąc do Rwandy, najbardziej wyczekiwałem momentu, w którym znajdę się w Kibeho. Oczywiście były też inne miejsca, które mnie ciekawiły, ale to Kibeho było dla mnie tym najważniejszym punktem całej pielgrzymki. W głowie już układałem sobie to, co chciałbym w sposób szczególny ukazać, będąc na miejscu. Wyobrażałem sobie samotne spacery po sanktuarium, które będę mógł dokładnie sfotografować. Chciałem bardzo uczestniczyć nie tylko wraz z Rwandyjczykami we Mszach Świętych, ale i spróbować uchwycić w kadrze ich żywą i piękną wiarę. Zastanawiałem się, czy uda nam się spotkać z wizjonerką Nathalie Mukamazimpaka, która tam na prośbę samej Matki Bożej mieszka. Wiedziałem, że jadąc do Rwandy, zabiorę również ze sobą statyw, który wykorzystam m. in. do nocnych zdjęć. Martwiłem się tylko o pogodę, bo zależało mi, żeby w tych dniach, a szczególnie jak będę w Kibeho, była jak najlepsza. I wiecie co, Drodzy Czytelnicy? To wszystko, o czym przed chwilą napisałem, udało mi się przy pięknej i słonecznej pogodzie nie tylko zrealizować, ale również poznać wizjonerkę Nathalie Mukamazimpaka. Dlatego w sposób szczególny dziękuję Matce Bożej, że tak pięknie w swoim domu w Kibeho nas pielgrzymów z Polski przyjęła.

Rwanda, co mogę już powiedzieć po powrocie do domu, jest pięknym i niezwykłym krajem. O Rwandzie mówi się, że jest krajem tysiąca wzgórz. Papież św. Jan Paweł II sparafrazował to sformułowanie. Przybywając tu jako pielgrzym w 1990 roku w trakcie podróży apostolskiej powiedział, że Rwanda jest krajem tysiąca problemów, ale i tysiąca rozwiązań. Nazywana jest tak, ponieważ jest górzystą krainą pokrytą jaskrawo-zielonymi lasami tropikalnymi i dziką sawanną. Te wszystkie wzgórza robią ogromne wrażenie na osobach, które przybywają do tego kraju. Jednak dla mieszkańców te ogromne i rozciągające się po całym kraju wzgórza są jedynie ogromnym utrapieniem. Większość Rwandyjczyków nie posiada samochodu, na który ich po prostu nie stać. Najczęstszym środkiem komunikacji są własne nogi albo rower, bądź motocykl. Oczywiście, kiedy jest się w stolicy kraju, Kigali, to wszystko wygląda inaczej. Piękne i czyste miasto tętniące życiem. Tutaj nie widać tak tej ogromnej biedy, która panuje w kraju. Jednak, jeżeli tylko już wyjedziemy poza stolicę, widzimy już jakże inny obraz codziennego życia.

Dla mnie, podczas całego pobytu w Rwandzie, ogromną radością były dzieci, które spotykaliśmy i odwiedzaliśmy. Nie zapomnę, jak już pierwszego dnia udaliśmy się do jednej ze szkół. Była to szkoła im. św. Wincentego Pallottiego w Masaka w Rwandzie, którą prowadzą Siostry Pallotynki z Regii pw. Matki Bożej z Kibeho. Uczniowie wiedzieli, że przyjedziemy do nich, dlatego przygotowali dla nas specjalne powitanie. Kiedy dojeżdżaliśmy do szkoły, na drodze ustawiła się szkolna orkiestra. Uczniowie stanęli nam na drodze i idąc przed naszym autokarem zaczęli grać na instrumentach muzycznych, chcąc w tak uroczysty sposób nas przywitać. Wszyscy byliśmy zaskoczeni i zdumieni ich radosnym temperamentem. Na terenie szkoły dzieci tańczyły, śpiewały i bardzo się cieszyły z naszego przyjazdu. To było dla mnie bardzo wzruszające i piękne, jak okazywali nam swój szacunek i wdzięczność wobec „białych ludzi” przybyłych z odległego kraju. Pozwoliłem sobie napisać ten zwrot „biali ludzie”, bo dla nich zobaczenie człowieka o innym kolorze skóry jest czymś niezwykłym. Za każdym razem, kiedy przemierzaliśmy Rwandę przyglądali się nam i patrzyli takim wzrokiem, jakby zobaczenie białego człowieka było dla nich niezwykle rzadkim doświadczeniem. Od napotykanych dzieci, a szczególnie w tych placówkach, które odwiedzaliśmy emanowała ogromna miłość i dobro, których nie da się w żaden sposób opisać. Dzieci bardzo lubiły się fotografować i pozować do zdjęć. Kiedy im później te zdjęcia pokazywałem, wszystkie przybiegały, chcąc zobaczyć, jak wyszły na zdjęciach. Tą ich żywą radość mam ciągle przed oczami i nigdy nie zapomnę.     

Jednak, pomimo że była to pielgrzymka, było też w grupie kilka osób, którym Bóg i Kościół nie są do końca po drodze. Jestem z natury troszkę takim obserwatorem i gdziekolwiek jestem, lubię poznawać ludzi. W naszej grupie dało się zauważyć, że nie wszyscy podążają za Chrystusem, a co gorsze, nawet nie chcą go poznać. Może to się wydawać dziwne, ale były też takie osoby, które nawet nie wiedziały, że w Kibeho objawiła się Matka Boża. Pojechały tylko dlatego, że chciały bardzo zobaczyć Rwandę. I pomimo że były to bardzo życzliwe i sympatyczne osoby, które bardzo polubiłem, to jednak nie mogłem w sercu pojąć, że można na co dzień tak żyć, jakby Boga nie było.

Poznałem też na pielgrzymce inną osobę, która przyjechała z mężem. Z tego, co powiedzieli, to był ich  już drugi wyjazd do Rwandy i Kibeho. Ostatni raz byli w tym kraju kilka lat temu. Na pierwszy rzut oka ta „pielgrzymkowa siostra”, o której troszkę napiszę, wydawała mi się bardzo sympatyczna, życzliwa, uśmiechnięta i taka też była. Jednak któregoś dnia, kiedy jechaliśmy autokarem, rozmawialiśmy przez chwilę o Kibeho i wizjonerce Nathalie, która tam od ponad 40 lat mieszka. Ta nasza rozmowa była troszkę dziwna, bo wyczuwałem w głosie tej naszej siostry i w tym, jak wypowiada się o tym miejscu, jakby nie do końca była pozytywnie nastawiona. Twierdziła, że to wszystko w sanktuariach jest tylko po to, żeby czerpać korzyści majątkowe. Kiedy zapytałem o Nathalie, czy będziemy mieli na tyle szczęścia, żeby ją spotkać, albo czy uda nam się zrobić np.: wspólne zdjęcie, to też wypowiadała się jakby lekceważąco, stawiając wizjonerkę nie do końca w dobrym świetle. Pamiętam, jak mówiła, że jak się zapłaci odpowiednią sumę, to porozmawia z nami i nawet zdjęcie zrobi. Poczułem się wtedy dziwnie. Zastanawiałem się czy to może być prawda, że ta osoba, która widziała Matkę Bożą, jest nastawiona tylko na zysk?

Innym razem, kiedy któregoś dnia staliśmy obok siebie podczas czasu wolnego, powiedziała słowa, które odebrałem jak atak na Matkę Bożą. Zrozumiałem wtedy, że chyba Kościół nie jest jej do końca po drodze. Nie spodobało mi się to, bo miałem jeszcze w pamięci naszą wcześniejszą rozmowę o Kibeho i Nathalie. Zapytałem delikatnie, czy jest katoliczką i wtedy odpowiedziała mi, że nie utożsamia się z Kościołem. Kiedy to usłyszałem, nie dziwiły mnie już jej ataki na Kościół i maryjne objawienia w tym te w Kibeho. Należę też do takich osób, które gdy słyszą, że w sposób lekceważący i obraźliwy ludzie wypowiadają się o moim Kościele, zwracają im uwagę. W trakcie naszej dalszej rozmowy w obecności kilku jeszcze osób przysłuchujących się jej, głosiła wręcz herezje; m.in., że wierzy w reinkarnację, że piekła nie ma, albo że Judasz, ten który zdradził Pana Jezusa, miał szczególną misję do wykonania i został świętym, który jest w niebie. Powiedziałem tej Pani, że w mojej ocenie bardzo błądzi i jest strasznie pogubiona w tym, co mówi i że są to herezje. Inne osoby, które stały i tylko się przysłuchiwały, albo starły się wyciszyć między nami emocje, albo milczały. Jednak niestety nikt z tych przysłuchujących się naszej rozmowie nie stanął w obronie Kościoła. Niestety tak jest często w codziennym życiu, że lepiej jest udawać, że nic się nie słyszy, niż starać się mówić prawdę i bronić wiary i nauki Kościoła.

Kończąc ten wątek, chciałbym jeszcze odnieść się do samej Nathalie, którą spotykaliśmy, i którą też  sam raz spotkałem, kiedy wyszedłem na popołudniowy spacer po sanktuarium. Mogłem Nathalie nie tylko zobaczyć z bliska, ale i przywitać się, a nawet zrobić wspólne selfie. Chciałem ucałować jej dłoń, ale nie pozwoliła mi tego zrobić. Spotkałem również jednego popołudnia Nathalie na modlitwie w kaplicy znajdującej się tuż przy miejscu objawień. Wcześniej nasz przewodnik powiedział, żeby podczas spotkania nie robić jej zdjęć. Mówił to dlatego, że Nathalie nie chce być w centrum uwagi, że mamy wpatrywać się wyłącznie w Chrystusa i Maryję i wypełniać Jej orędzie. Była bardzo skromna, pokorna i wyciszona, a ja wyczuwałem od tej osoby nie tylko wypływające z jej serca dobro i miłość, ale jakbym stał obok świętej osoby. Tak czułem!

Miejsce Objawień Matki Bożej. Po prawej stronie zdjęcia jest lekko widoczna kaplica; fot. 11 lutego 2025
Wejście do kaplicy; fot. 11 lutego 2025
Kiedy wszedłem do środka, znajdowała się w niej tylko jedna osoba. Dopiero kiedy podszedłem bliżej, by zrobić zdjęcie figury Maryi, zobaczyłem, że tą osobą jest wizjonerka Nathalie Mukamazimpaka; fot. 11 lutego 2025
Figura Maryi tonie w kwiatach. To pokazuje, jaką cześć Rwandyjczycy Jej okazują; fot. 11 lutego 2025
11 lutego przypada w Kościele katolickim święto Matki Bożej z Lourdes. To było coś niezwykłego dla mnie móc tego dnia być na uroczystej Mszy Świętej w sanktuarium Matki Słowa w Kibeho.
We Mszy Świętej uczestniczyła m.in. Nathalie
Następnego dnia w trakcie popołudniowego spaceru po terenie sanktuarium dostrzegłem w oddali wizjonerkę Nathalie; fot. 12 lutego 2025
Ogromną wartość ma dla mnie to nasze wspólne zdjęcie. Stoję obok kobiety, której przed laty objawiła się Matka Boża. Nathalie jest niezwykle skromną osobą; fot. 12 lutego 2025

Ostatniego dnia naszego pobytu w Kibeho, pani przewodnik wiedząc, że mam aparat i statyw, poprosiła mnie, żebym nagrał rozmowę z Nathalie, którą chciała przeprowadzić. Oczywiście zgodziłem się i byłem bardzo zaszczycony, że będę mógł pomóc i być blisko tej, której objawiła się Maryja. Rozmowa została nagrana na tle miejsca objawień. Byłem szczęśliwy, że uczestniczę wręcz w historycznym dla mnie wydarzeniu. Piszę to dlatego, że był z nami też mąż tej Pani, która w sposób niezbyt pochlebny wypowiadała się o Kibeho i samej wizjonerce. Po zakończonej rozmowie zamienił z nią na boku kilka słów i chciał wręczyć ofiarę pieniężną. Widziałem, jak Nathalie stanowczo odmówiła. Również nasza Pani przewodnik chciała jej wręczyć torebkę cukierków przywiezionych z Polski jako wyraz wdzięczności za okazaną nam życzliwość, ale również kategorycznie odmówiła przyjęcia tego podarunku. Nathalie przyjęła tylko jedną rzecz od naszej pani przewodnik… był to różaniec z Medjugorie. W tym momencie miałem przed oczami całą naszą rozmowę z tą Panią, która w autokarze mówiła, że to wszystko jest robione dla pieniędzy. Byłem już spokojny, bo przekonałem się na własne oczy, że jest to zwykła nieprawda. Później też zapytałem naszej przewodniczki, czy za taki wywiad coś zapłaciła, czy za darmo Nathalie zgodziła się porozmawiać. Odpowiedź była stanowcza; za darmo, bo Nathalie nigdy nie bierze pieniędzy za udzielenie wywiadu czy za spotkanie z pielgrzymami. To jest jej misja, którą powierzyła Nathalie sama Matka Boża. Co ciekawe, Nathalie od ponad 40 lat nie opuściła nigdy Kibeho. Cały czas jest w tym miejscu, a mieszka w skromnym mieszkaniu, kilkanaście metrów od miejsca objawień. Z wielką pokorą i posłuszeństwem wobec Maryi wypełnia po dzień dzisiejszy swoją misję.

Postać Nathalii Mukamazimpaka i Alphonsine Mumureke przypomina mi inną wizjonerkę; św. Bernadettę Soubirous, której 11 lutego 1858 roku w Lourdes objawiła się Matka Boża. Obie młode dziewczyny bardzo skromne, pokorne i posłuszne wobec Boga. Nigdy tego wszystkiego, czego doświadczyły, nie wykorzystały chociażby do polepszenia swojego bytu materialnego. Nigdy od nikogo nie przyjęły korzyści majątkowych. Po objawieniach Bernadetta opuściła Lourdes i wstąpiła do klasztoru w Nevers. Zmarła w opinii świętości 16 kwietnia 1879 jako siostra zakonna Zgromadzenia Sióstr Miłości w Nevers w wieku 35 lat.

Po zakończonych objawieniach Nathalii pozostała w Kibeho, tak jak poprosiła Ją Matka Boża, by dawała nie tylko swoim życiem, ale tym, co usłyszała od Maryi, świadectwo wiary. Czyni to z wielką pokorą po dzień dzisiejszy. Natomiast Alphonsine w czasie rzezi uciekła na Wybrzeże Kości Słoniowej i wstąpiła do klasztoru św. Klary w Abidżanie, gdzie przyjęła imię Alphonsine od Krzyża.

Marie Claire, ostatnia wizjonerka w chwili objawień uczyła się w czwartej klasie szkoły średniej. Rozmawiała z Maryją przez ponad pół roku. Jej pierwsze objawienie miało miejsce we wtorek 2 marca 1982 roku, a ostatnie – 15 września 1982 roku. To ona przekazała światu orędzie: „Okażcie skruchę, żałujcie, żałujcie!”. W czasie ludobójstwa mieszkała z mężem w Kigali. Zginęła wraz z grupą bezbronnych cywilów, a jej ciała nigdy nie odnaleziono. Wizjonerka Marie Claire jest szczególnie znana z przesłania dotyczącego Różańca Siedmiu Boleści Dziewicy Maryi, które idzie w parze z pilnym wezwaniem do pokuty: „Nawracaj się, pokutuj, pokutuj! Nawróćcie się, póki jeszcze jest czas”, powiedziała Dziewica Maryja światu za pośrednictwem Marie Claire.

Maryja nauczyła Różańca Siedmiu Boleści swoje dzieci po tym, jak wielokrotnie je prosiła (w czasie objawień Alphonsine i Nathalie), aby przyjęły cierpienie i niezwłocznie się nawróciły. W czasie każdego objawienia Marie Claire miało miejsce odmówienie i rozważenie Różańca do Siedmiu Boleści. Czasami Maryja prosiła ją o głośne opowiadanie tego, co rozważała, żeby ludzie słyszeli i mogli nauczyć się z jej modlitwy. Maryja prosiła także, by odmawiała różaniec na głos, tak by inni mogli się nauczyć tej modlitwy. Maryja prosiła, by odmawiać ten różaniec zwłaszcza we wtorki i piątki. Wtorki ponieważ Ona objawiła się w tym dniu, a piątki, ponieważ ten dzień w Kościele jest szczególnym czasem rozważania Męki Pańskiej.

Matka Boża poleciła ten różaniec, żebyśmy rozważając Mękę Pańską uświadomili sobie jak bardzo potrzebujemy nawrócenia. Nie jest on dany po to, by zastąpić „tradycyjny” różaniec, ale by przez szczególne skupienie na tajemnicach Męki Jezusa uświadomić sobie ogrom własnego grzechu. 31 maja 1982 roku Maryja powiedziała: „Proszę was, żebyście prosili o przebaczenie. Jeśli będziecie odmawiać ten różaniec, rozważając go, znajdziecie w sobie siłę, by wrócić do Boga. Teraz ludzie nie potrafią już prosić o przebaczenie. Wciąż krzyżują Syna Bożego”. Różaniec do Siedmiu Boleści Matki Bożej składa się z siedmiu tajemnic, w których rozważamy najboleśniejsze momenty z życia Matki Bożej.

Drodzy Czytelnicy, zanim w kolejnych wpisach przejdę do ukazywania swojej pielgrzymki do Kibeho, kolejna strona będzie poświęcona w całości Różańcowi do Siedmiu Boleści. Tak jak Marie Claire Mukangango otrzymała od Maryi misję nauczenia całego świata Różańca do Siedmiu Boleści, to właśnie nim, Różańcem do Siedmiu Boleści rozpoczniemy podróż po niezwykłym kraju jakim jest Rwanda, a w sposób szczególny Kibeho, miejsce objawień Matki Bożej.

Dzisiaj, kiedy piszę wstęp do swoich wspomnień, odczuwam w sercu wielkie pragnienie przybycia ponownie do Kibeho. W Kibeho w sposób szczególny odczuwa się obecność Maryi. To miejsce, pomimo że jest takie skromne, jest w całości wypełnione panującą tutaj ciszą i modlitwą. Być w Kibeho to ogromny zaszczyt. Nie ma słów, które by opisały moją radość z przybycia do tego świętego miejsca, miejsca, które jest pierwszym i jedynym objawieniem Matki Bożej na kontynencie afrykańskim oficjalnie uznanym 29 czerwca 2001 roku przez Kościół katolicki.

Mam cichą nadzieję, że poprzez swoje zdjęcia w jakiś sposób zachęcę wszystkich niezdecydowanych, bojących się, do przybycia do Kibeho, by na własne oczy zobaczyć nie tylko ten niezwykły kraj, ale też doświadczyć matczynego spotkania z Maryją w miejscu Jej objawień. Zachęcam was wszystkich również do sięgnięcia po wydane książki poświęcone objawieniom w Kibeho, w których szczegółowo opisana jest ta niesamowita historia objawień. Nie tylko zanurzmy się i rozważajmy słowa, które wypowiedziała w Kibeho Matka Boża, ale i wdrażajmy je w nasze życie. Są to orędzia zatroskanej Matki, która wskazuje nam drogę w tym ziemskim życiu do zbawienia.

Święta Maryjo, Matko Słowa – módl się za nami i prowadź do Swojego Syna, Jezusa Chrystusa.

Łukasz Piotrowski

 

Ciąg dalszy…

 

***

Ponadto zapraszam do przeczytania moich wspomnień z pielgrzymek:

 

 

Udostępnij to: