Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 11 – San Esteban de Leces, 34 km / łącznie 285,3 km

Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 10 – Poo, 31 km / łącznie 250,9 km
13 września 2022
Featured Video Play Icon
Homilie ks. Zygmunta Majdzińskiego. Rok 2022
17 września 2022
Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 10 – Poo, 31 km / łącznie 250,9 km
13 września 2022
Featured Video Play Icon
Homilie ks. Zygmunta Majdzińskiego. Rok 2022
17 września 2022
Udostępnij to:

DZIEŃ 11 (PONIEDZIAŁEK), 2 SIERPNIA 2021 r.
Poo – San Esteban de Leces – 34,4 km; łącznie przeszedłem 285,3 km

 

***

Tego dnia pobudkę zaplanowałem na godz. 5.30, jednak tej nocy nie zaliczę do spokojnych. Moje intensywne pocenie ciała znowu powróciło, przez co musiałem się w nocy przebierać. Jakby tego było mało, przed północą do pokoju, w którym spałem, pracownik hostelu przyprowadził na nocleg parę młodych ludzi. Byłem poirytowany nie tym, że ktoś jeszcze będzie spał w pokoju ze mną, ale tym, że zostałem przed północą wybudzony ze snu, którego po ciężkim dniu tak bardzo potrzebowałem. Nic bym nie powiedział, gdyby to była o wiele wcześniejsza godzina, ale żeby przed północą budzić specjalnie człowieka. Nie wiem, dlaczego tej pary nie umieszczono, chociażby w jednym z pokoi, które przecież były wolne, tylko przyprowadzono ich do pokoju, w którym już spałem. Tak się po prostu nie robi i tyle. Oczywiście nie miałem żalu i pretensji do tych młodych ludzi, którzy zostali dokwaterowani, a raczej do pracownika, który taką decyzję podjął.

No nic, czas było przestać narzekać, należało się spakować i wyruszyć w dalszą drogę. Dzisiejszym moim celem była niewielka wioska, w której znajduje się tylko jedno schronisko, sąsiadujące z parafialnym kościółkiem. Na szczęście miałem zrobioną rezerwację, więc nie musiałem szczególnie się śpieszyć z dzisiejszym marszem. Pierwszy etap wędrówki był dosyć przyjemny, ponieważ szedłem blisko oceanu. Dopiero z czasem zaczęły pojawiać się wzniesienia, a teren stawał się bardziej wymagający, ale do tego już się poniekąd przyzwyczaiłem. Nie zanudzając dłużej, zapraszam do obejrzenia fotorelacji z jedenastego dnia mojej wyprawy do Santiago de Compostela. Dzisiejszy cel to San Esteban de Leces. No to w drogę (uśmiech).

 

Jeszcze tylko ostatnie kilkaset metrów i jestem na miejscu. Oj ciężki był to dzień.
11. dzień wędrówki z Poo do San Esteban de Leces. Dystans: 34,4 km, czas: 9h 26m.

Dzisiejszy dzień nie należał do najłatwiejszych. Kilometry, które przeszedłem, dawały mi się we znaki. Teren również nie był najłatwiejszy, ponieważ było dużo wzniesień. Podczas dzisiejszej drogi najpierw spotkałem sympatycznych Hiszpanów – ojca z synem, a później Niemców – ojca z dwoma synami. Wszyscy oczywiście zmierzali do Santiago de Compostela. Szczególnie ci drudzy, młodzi pielgrzymi, którzy szli wraz ze swoim tatą, ze względu na swój wiek bardzo mi zaimponowali. Jeden z chłopaków miał 15 lat, a jego młodszy brat 11 lat. Każdy z nich dźwigał na swoich plecach plecak i dodatkowo wspierali się znalezionymi kijami. Pielgrzymów z Hiszpanii, jak i z Niemiec, będę jeszcze w kolejnych dniach spotykał na swojej drodze, a pielgrzymów z Niemiec udało mi się spotkać już w Santiago de Compostela, z czego bardzo się wówczas ucieszyłem. Jednym z ładniejszych miasteczek, przez które dzisiejszego dnia przechodziłem, było Ribadesella. Jednak byłem już tak zmęczony, że nawet się w nim nie zatrzymałem, tylko szedłem bezpośrednio do schroniska, które było oddalone jeszcze o ok. 5 km. Niestety ostatnie kilkaset metrów, które mi pozostały do przejścia wiodło stromą drogą pod górę. To było, jak pamiętam coś strasznego. Byłem wówczas bardzo zły i miałem wrażenie, że powoli dopada mnie kryzys. Był to też trzeci dzień z rzędu, kiedy pokonywałem ponad 30 km drogi i to po bardzo zróżnicowanym i trudnym terenie. Niestety jutrzejszy odcinek, również zapowiada się na bardzo długi. Nie rozumiałem, dlaczego zazwyczaj jest tak, że ostatnie kilometry zawsze bywają tak wyczerpujące, że pot po mnie spływał. Dlaczego nie mogło być tak, że te ostatnie wspomniane już kilometry nie prowadzą po płaskim terenie, tylko trzeba się zawsze wspinać i wspinać. Kiedyś wyczytałem gdzieś, że gdy się przemierza górzyste tereny Camino del Norte z całym ekwipunkiem na plechach, to wysiłek dla człowieka jest taki, jakbyśmy pokonywali każdego dnia zawsze o ok. 6 km więcej. I chyba coś w tym jest, bo zazwyczaj, gdy dochodziłem do schronisk, byłem zawsze ogromnie zmęczony. Pamiętajcie drodzy czytelnicy, jeżeli wybieracie się na Camino del Norte, to przygotujcie się na dosyć trudną drogę, i nie są to słowa wypowiedziane na wyrost.

Bardzo uradowałem się, kiedy przekroczyłem próg schroniska, które było bardzo przytulne, a właścicielka bardzo życzliwa. Zapytała się mnie, czy będę chciał jutro mieć zamówione śniadanie, ale odmówiłem, bo z rana jakoś nie mam nigdy apetytu. W tej wiosce, w której znajdowało się schronisko, nie było niestety nawet sklepu. Dobrze, że w schronisku były automaty z napojami i słodyczami, to chociaż ugasiłem pragnienie, tym razem zimną mirindą (uśmiech). Przy schronisku znajdował się jedynie niewielki kościółek parafialny, który niestety był zamknięty. W wiosce, w której się zatrzymałem na noclegu, poza schroniskiem i kościółkiem dookoła nie było nic, co można by było zobaczyć. Zresztą byłem tak wyczerpany po dzisiejszym dniu, że i tak nigdzie bym nie wychodził, tym bardziej że według programu jutro czekał na mnie ponad 30 km odcinek drogi do przebycia.

Po jakimś czasie do schroniska dotarli pielgrzymi z Niemiec, tata z dwoma synami, których wcześniej spotkałem. Pogratulowałem im, a szczególnie temu najmłodszemu chłopcu, przebytej, niełatwej drogi. W schronisku zastałem również chłopaka z Pakistanu, którego pierwszy raz spotkałem, gdy kupował bilet na statek do miejscowości Santander. Po niedługim czasie od mojego przyjścia schronisko zaczęło się zapełniać pielgrzymami, a ja już nic innego nie robiłem, jak tylko leżałem i regenerowałem siły. Tego dnia również wysłałem Ani numery telefonów do jutrzejszego schroniska z prośbą o rezerwację. Na szczęście tym razem też nie było problemów i rezerwacja się udała, tak że mogłem być spokojny o kolejny nocleg.

 

Łukasz Piotrowski

 

***

Kolejne dni pielgrzymowania szlakiem “Camino del Norte” do Santiago de Compostela + Muxía w Hiszpanii:

 

***

Ponadto zapraszam do przeczytania moich wspomnień z pielgrzymek:

Udostępnij to: