Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 1 – centrum miasta Bilbao, 14 km

2022 – Męski Różaniec w Warszawie
8 maja 2022
Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 2 – Ontón, 30 km / łącznie 45,2 km
22 maja 2022
2022 – Męski Różaniec w Warszawie
8 maja 2022
Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 2 – Ontón, 30 km / łącznie 45,2 km
22 maja 2022
Udostępnij to:

DZIEŃ 1 (PIĄTEK), 23 lipca 2021 r.
Port lotniczy Bilbao – centrum miasta Bilbao – 14,6 km

 

***

Czas zacząć Camino del Norte!

Cała moja podróż do Bilbao przebiegła bezproblemowo i spokojnie. W Bilbao samolot wylądował po godz. 11:00. Jednak od lotniska do centrum miasta dzieliło mnie nieco ponad 10 km, które musiałem pokonać pieszo.

Może to się wydawać dziwne, lecz kiedy wyszedłem przed lotnisko, miałem poważny problem: nie mogłem znaleźć drogi do wyjścia poza jego teren. Pan Bóg jednak zesłał mi pewną kobietę, mieszkającą nieopodal Polkę, która właśnie odwoziła na lotnisko swoich bliskich. Zapytałem, czy mogłaby mi pomóc wydostać się na zewnątrz. Nasza krajanka bardzo chętnie wskazała mi drogę. Mało tego. Była na tyle pomocna i życzliwa, że gdy opowiedziałem jej, dokąd zmierzam, podwiozła mnie do najbliższego skrzyżowania (ok. 2 km). Podziękowałem tej sympatycznej pani za okazaną mi pomoc. Dzięki jej serdeczności byłem już na drodze, z której w oddali zobaczyłem pierwsze zabudowania.

Sam, zupełnie sam przed lotniskiem. Dziwnie się czułem i najlepsze było to, że zupełnie nie wiedziałem, w którą stronę mam iść.
Pierwszą miejscowością, którą napotkałem, było Derio. Jest ono położone w pobliżu lotniska. Zupełnie przypadkowo odkryłem, iż za tym intrygującym murem znajduje się okazały cmentarz. Istna perełka.

Swoje pierwsze kroki skierowałem w stronę miejscowości Derio. W pewnym momencie dostrzegłem miejscowy cmentarz, który znajdował się za dużym betonowym murem, który fragment widać na powyższym zdjęciu. Cmentarz ten bardzo mnie zaciekawił. Może już wiecie, że gdziekolwiek się udaję, lubię nawiedzać cmentarze. Po przekroczeniu bramy tej nekropolii stwierdziłem, że nie jest ona jakaś wyjątkowa. Już miałem zamiar wyjść, kiedy pewien człowiek, widząc, że mam przy sobie aparat fotograficzny, zaczepił mnie. Z tego, co zrozumiałem, chciał mnie zachęcić, bym poszedł dalej, w stronę drugiej, starszej części cmentarza, gdzie będą znajdowały się piękne nagrobki. Tak też uczyniłem i faktycznie ujrzałem okazałe nagrobki i piękne zdobiące je rzeźby, które były wręcz dziełami architektury. Czułem się jakbym był na Starych Powązkach w Warszawie. Dobrze, że spotkałem na swojej drodze tego uprzejmego pana, który zachęcił mnie do dokładniejszego zwiedzenia tego cmentarza. Przechodziłem powoli między alejkami i zacząłem robić zdjęcia, które poniżej możecie obejrzeć. Żałowałem jedynie, że nie mam zbyt dużo czasu na zwiedzanie i dokładniejsze sfotografowanie tego cmentarza.

 

Tego pierwszego dnia w drodze do centrum Bilbao było pochmurno. Nie było jednak wcale zimno, było ciepło, wręcz parno. W pewnym momencie zaczęła nawet padać mżawka, która na szczęście okazała się tylko przelotnym lekkim deszczykiem.

Po wyjściu z Derio ujrzałem przy drodze znak, który informował o nadchodzącym wzniesieniu drogi. Zaczęła się moja pierwsza „wspinaczka”. Pierwsze kilometry dały mi już w kość do tego stopnia, że w pewnym momencie musiałem się zatrzymać i odpocząć. Zresztą pierwsze dni na Camino bywają dosyć trudne z tego względu, że człowiek musi wejść w odpowiedni rytm wędrówki. Podobnie było i ze mną. Trzeba było przyzwyczaić się do dźwigania plecaka, a stopy musiały zaprzyjaźnić się z obuwiem, nawet tym schodzonym. Po kilku dniach było już zdecydowanie łatwiej, aczkolwiek bywały też i trudne momenty, bo teren, przez który prowadził szlak, był bardzo górzysty. Wspinając się coraz wyżej, wśród górskich miejscowości mogłem w oddali dojrzeć miasto do którego zmierzam – Bilbao. Te górskie wzniesienia były bardzo wymagające, bo często podchodziłem pod stromą górę, po czym droga prowadziła w dół. Następnie znowu pod górę i znowu na dół. Było to bardzo męczące i w pewnym momencie z mojej twarzy zaczął się lać pot. Pojawiło się pierwsze zwątpienie i zdenerwowanie. Wyciągnąłem z plecaka różaniec i zacząłem się na nim modlić, szczególnie prosząc Boga o siłę, której mi ubywało. Nie byłem też przygotowany na taki wysiłek podczas pierwszego dnia mojej wędrówki. Druga sprawa była taka, że przyleciałem do Hiszpanii z – delikatnie mówiąc – „niewielką” nadwagą, a moja kondycja fizyczna była daleka od idealnej (uśmiech). No cóż, trzeba było zacisnąć zęby i iść do przodu, bo narzekanie i roztkliwianie się nad sobą i tak by mi nic nie pomogły. Kiedy wszedłem na sam szczyt ostatniego wzniesienia, z góry mogłem podziwiać Bilbao.

Wyjście z miasta Derio wiązało się z pokonywaniem pierwszych wzniesień
Znaczna część drogi prowadziła przez tereny górzyste. Na pierwszym etapie wędrówki nie spotkałem żadnej osoby.
Ze szczytu wzniesienia mogłem podziwiać piękny widok na Bilbao. Proszę spojrzeć: miasto zewsząd otaczają góry.
Na innym zdjęciu możemy dostrzec słynny stadion Athletico Bilbao i rzekę Nervión, wzdłuż której miałem przechodzić kolejnego dnia.
Ten okazały budynek to miejski ratusz
Pomnik Simona Bolivara na Plaza Venezuela w Bilbao. Upamiętnia on bohatera walk o wyzwolenie Ameryki Południowej spod władzy Hiszpanów.

 

Kiedy udało mi się zejść ze szczytu wzniesienia do miasta, mogłem podziwiać jego piękno. Niestety po całym dniu podróży i pokonaniu ok. 15 km byłem bardzo zmęczony i nie miałem już siły spacerować po mieście. Zanim udałem się do schroniska wszedłem jeszcze do pobliskiego „osiedlowego” sklepu, w którym zakupiłem wodę i troszkę jedzenia. Właściciel sklepu był bardzo sympatyczny i szlachetny wobec przybyłego pielgrzyma. Po moim ubiorze domyślił się, po co tutaj przybyłem i dokąd zmierzam. Powiedział mi, że szlak Del Norte jest mu dobrze znany, bo dwa razy szedł do Santiago de Compostela. Wyjaśniłem, że jestem z Polski i że od Bilbao zaczynam swoją podróż do grobu św. Jakuba. Dodałem również, że moja pielgrzymka nie kończy się w Santiago de Compostela, bo planuję jeszcze iść dalej do miasta Muxía. Był zadowolony ze spotkania. Życząc dobrej drogi, podarował mi bagietkę i butelkę wody. Po tym trudnym dniu to było dla mnie miłe i budujące spotkanie.

Schronisko, w którym się zatrzymałem na noc, było usytuowane w centrum miasta. Po zakwaterowaniu od gospodarza schroniska otrzymałem pierwszą pieczątkę do specjalnego paszportu pielgrzyma (hiszp. credencial del peregrino). Następnie mogłem wziąć upragniony prysznic. W schronisku było niewielu pielgrzymów. Pokoje i łazienka były bardzo czyste, a w całym obiekcie można był skorzystać z darmowego wi-fi. Niestety kuchnia ze względu na pandemię koronawirusa była praktycznie wyłączona z użytku.

Kiedy po kąpieli położyłem się na swoim łóżku, mogłem nareszcie odpocząć i przygotować się do kolejnego dnia, kiedy to miałem wyruszyć na szlak. Zapowiadał się on niezwykle interesująco.

 

Łukasz Piotrowski

 

***

Kolejne dni pielgrzymowania szlakiem “Camino del Norte” do Santiago de Compostela + Muxía w Hiszpanii:

 

***

Ponadto zapraszam do przeczytania moich wspomnień z pielgrzymek:

Udostępnij to: