Poznaję Boży świat / 2018 – Francja, La Salette. Wyjście w góry, Eucharystia i Droga Krzyżowa

2022 – Koncert chóru „Cantate Deo” w klasztorze Sióstr Urszulanek SJK w Sieradzu
18 września 2022
Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 12 – Villaviciosa, 34 km / łącznie 320 km
23 września 2022
2022 – Koncert chóru „Cantate Deo” w klasztorze Sióstr Urszulanek SJK w Sieradzu
18 września 2022
Poznaję Boży świat / 2021 – Hiszpania, Camino del Norte. Dzień 12 – Villaviciosa, 34 km / łącznie 320 km
23 września 2022
Udostępnij to:

2018 – Francja, Paray-le-Monial, Taizé, Ars, La Salette, Laus,Corps, Voiron
– Wstęp do pielgrzymki
– Paray-le-Monial, św. Małgorzata Maria Alacoque
– Taizé, brat Roger
– Ars, św. Jan Maria Vianney
– La Salette i wieczorna procesja ze świecami
– Wyjście w góry, Eucharystia i Droga Krzyżowa
– Sanktuarium Notre Dame du Laus, dom Melanii, cmentarz w Corps
– La Salette spowite chmurami
– Produkcja likieru Chartreuse w Voiron, zakończenie pielgrzymki do La Salette

 

 

***

Dzień 3
20 września 2018

 

Po zakończonej procesji udaliśmy się wszyscy na spoczynek. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem, a z samego rana obudziły mnie pierwsze promienie wschodzącego nad sanktuarium słońca. Ten dzień (20 września 2018) również zapowiadał się dla naszej grupy bardzo interesująco. Po śniadaniu mieliśmy trochę czasu dla siebie, więc nie zwlekając długo, udałem się od razu w góry, gdzie mogłem podziwiać piękne widoki. Góry o poranku wyglądają chyba najpiękniej i ten, kto je kocha, wie, co mam na myśli. Udając się z samego rana na łono przyrody, możemy usłyszeć, jak ptaki witają dzień swoim radosnym śpiewem, a na łące odzywają się świerszcze i pasikoniki. Co jakiś czas przelatują motyle, pszczoły, osy, muchy, żuczki – najrozmaitsze owady, które na górskiej łące wygrywają istne koncerty. Marzyłem, by czas się zatrzymał w miejscu i bym mógł nacieszyć swój wzrok tym, na co patrzyły moje oczy.

Rześki poranek w La Salette w dniu 20 września 2018 roku. Promienie słońca powoli zaczynają oświetlać okazały kompleks sanktuarium.
Widoki, które mogłem podziwiać w trakcie całego pobytu, zapisują się w sercu
Figura Matki Bożej Saletyńskiej na tle francuskich Alp
Matka Boża ukazała się w La Salette tylko raz, 19 września 1846 roku. Objawiła się dwojgu pastuszkom: 15-letniej Melanii i 11-letniemu Maksyminowi. Na drugim planie zdjęcia widoczny jest szczyt Gargas (2208 m n.p.m.), na którego szczycie znajduje się krzyż.

Po krótkim spacerze pora była dołączyć do swojej grupy pielgrzymkowej, zebranej u źródełka, gdzie czekał na nas młody ksiądz, który dokładnie przypomniał nam wszystkim historię tego miejsca. Następnym etapem w trzecim dniu pielgrzymowania była Eucharystia, na którą udaliśmy się do kościoła, znajdującego się wewnątrz okazałego kompleksu. Trudno sobie wyobrazić, żeby podczas pielgrzymki nie przyjąć do serca Pana Jezusa. I dla mnie to jest szczególnie piękne w pielgrzymowaniu, że nie tylko mogę odwiedzać wyjątkowe miejsca, ale przede wszystkim każdego dnia spotykać zmartwychwstałego Pana, czy raczej pozwolić, aby On mnie spotkał, słuchać Jego Słowa, karmić się przy Jego stole i w ten sposób mieć swoją cząstkę udziału w Kościele, będącym Jego Mistycznym Ciałem żyjącym dziś w świecie. Takie spędzanie urlopu praktykuję już od kilku ładnych lat i za możliwość tego jestem Panu Bogu ogromnie wdzięczny.

 

 

:Eucharystia:

„Kto się karmi Chrystusem w Eucharystii, nie potrzebuje wyczekiwać zaświatów, żeby otrzymać życie wieczne: posiada je już na ziemi, jako przedsmak przyszłej pełni, która obejmuje człowieka do końca” (Jan Paweł II, encyklika Ecclesia de Eucharistia)
„Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana” (fragment Listu św. Pawła Apostoła do Rzymian).
O Jezu, Boże wiekuisty, dziękuję Ci za niezliczone łaski i dobrodziejstwa Twoje. Niech każde uderzenie serca mojego będzie nowym hymnem dziękczynienia ku Tobie, Boże. Każda kropla krwi mojej niech krąży dla Ciebie, Panie; dusza moja – to jeden hymn uwielbienia miłosierdzia Twego. Kocham Cię, Boże, dla Ciebie samego (Dz. 1794).
Jeden z wielu pięknych witraży znajdujących się w kościele przedstawiający uroczystą procesję odbywającą się w Sanktuarium w La Salette

 

Po skończonej Mszy świętej udaliśmy się na pobliski cmentarz, gdzie spoczywa m.in. Sługa Boży ks. Jean Berthier, założyciel Misjonarzy Świętej Rodziny. Nasz opiekun duchowny przedstawił nam postać ks. Jeana Berthiera i poprosił, byśmy wspólnie przy jego grobie odmówili modlitwę za rychłą jego beatyfikację. Od tej chwili każdy z nas miał czas wolny dla siebie. Dopiero pod wieczór mieliśmy spotkać się wszyscy wspólnie na nabożeństwie Drogi Krzyżowej…

Ten niewielki cmentarz znajduje się w odległości kilkudziesięciu metrów od sanktuarium
Wejście na cmentarz, z którego rozpościera się cudowny widok na całą okolicę, zajęło nam kilkanaście minut

 

Przy jakże pięknej, słonecznej i ciepłej pogodzie wróciłem do swojego pokoju, by przez chwilę odpocząć i przebrać się w strój odpowiedni do chodzenia  po górach. Niebawem zaopatrzony w aparat i wodę do picia udałem się wraz z kolegą z grupy do wyjścia w góry. Zdecydowaliśmy się wejść na popularny szczyt La Gargas, znajdujący się na wysokości 2208 m n.p.m. Spacerowe tempo pozwoliło nam na podziwianie przy prawie bezchmurnym niebie piękna górskiego krajobrazu. Z całą pewnością góry stanowią jedne z najpiękniejszych miejsc na Ziemi, głównie przez swoją różnorodność, czasami tajemniczość i niedostępność. Mam w pamięci francuskie Alpy, Pireneje czy wejście w środku nocy na Górę Synaj w Egipcie, by wraz z wieloma ludźmi podziwiać niepowtarzalny wschód słońca. Wszystko to zachowuję w pamięci i na zrobionych zdjęciach, które pozwalają mi co jakiś czas powracać do owych pięknych i niepowtarzalnych chwil spędzonych w górach.

Po drodze co jakiś czas zatrzymywaliśmy się, robiąc sobie pamiątkowe zdjęcia. Na szlaku spotykaliśmy również innych pielgrzymów, turystów, którzy zmierzali w tym samym kierunku co my. Muszę przyznać, że moja kondycja nie była najlepsza i co jakiś czas zatrzymywaliśmy się również na krótki odpoczynek. Im wchodziliśmy wyżej, tym sanktuarium na dole robiło się coraz mniejsze, a ja zaczynałem odczuwać lęk wysokości – do tego stopnia, że kiedy dzieliły mnie dosłownie metry od drewnianego krzyża na szczycie, ogarnął mnie irracjonalny strach, aż na kilkanaście minut musiałem przykucnąć, bojąc się wyprostować, tak paraliżował mnie widok przepaści, znajdującej się za krzyżem. W końcu przełamałem swój lęk, podniosłem się  i podszedłem do krzyża, ucałowałem go, dziękując Panu Bogu za to, że mogłem znaleźć się w tym cudownym  i świętym miejscu. Zrozumiałem też, jaki człowiek na tle otaczających go gór jest malutki, niczym mała myszka. Na samym szczycie spędziliśmy troszkę czasu, bo chcieliśmy tymi obłędnymi widokami rozkoszować się jak najdłużej.

Pora wyruszyć ku szczytowi La Gargas
Im wyżej, tym widoki stają się coraz piękniejsze
Chwila odpoczynku; przy uważnym wpatrzeniu się możemy dostrzec zalegający w najwyższych partiach gór śnieg
Niektórzy z okolicznych mieszkańców na polanach górskich spędzali wiele godzin, wypasając bydło. Turyści wyposażeni w lornetki podziwiają otaczające pasma gór.
No i jesteśmy na szczycie. Pogoda bardzo nam dopisała, za co trzeba szczególnie podziękować Panu Bogu.
Na samym szczycie góry La Gargas stoi duży drewniany krzyż. Za nim straszy groźne strome urwisko, dlatego nim podszedłem do krzyża, musiałem troszkę popracować nad swoim lękiem wysokości.
Odpoczynek pod szczytem, a u dołu możemy dostrzec budowle sanktuarium. Oto miejsce, jakie Matka Boża wybrała do przekazania światu swojego Orędzia.
Wiadomo, że im wyżej, tym i widoki są bardziej imponujące, a po strachu nie ma już żadnego śladu!
Dla odwagi niektórych śmiałków byłem pełen podziwu…
To była niezapomniana wspinaczka, nawet jeśli przyszło mi zmierzyć się ze swoimi słabościami. Najważniejsze, że się udało!

 

Po zdobyciu szczytu udaliśmy się w drogę powrotną do sanktuarium, by o godz. 17 zebrać się wspólnie z całą grupą pielgrzymkową i naszym opiekunem duchowym ks. Krzysztofem dla odbycia nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Wiele razy w życiu brałem udział w tym szczególnym nabożeństwie Męki Pańskiej – czy to w kościele, czy na ulicach Sieradza albo podczas różnych pielgrzymek, w których uczestniczyłem. Jednak ta Droga Krzyżowa była inna od pozostałych, bo przeżywaliśmy ją wysoko w górach. Można było mieć wrażenie, że jesteśmy bliżej Pana Boga, bliżej zmartwychwstałego Jezusa i bliżej Nieba. Podczas tej Drogi Krzyżowej panowała wyjątkowa cisza, tak że mogliśmy w sposób wyjątkowy nie tylko zgłębiać mądrość Krzyża, ale i umiłować Krzyż i w nim odnaleźć umocnienie. Krzyża nie powinniśmy się lękać, również i śmierci, lecz przede wszystkim grzechu, w którym żyje człowiek. Jakiś czas temu natrafiłem na ciekawy artykuł jezuity o. Stanisława Biela SJ mówiący o naszym lęku przed śmiercią i krzyżem. Ten tekst pragnę tutaj przytoczyć :

Powszechnym zjawiskiem jest dziś lęk przed śmiercią. Lęk ten wynika często zapewne z braku wiary. Boimy się zburzenia naszego świata, naszych wartości, naszego szczęścia i przyzwyczajeń. W gruncie rzeczy często nie wierzymy, że prawdziwe szczęście zaczyna się poza granicą śmierci. Bardziej wierzymy i ufamy swojemu szczęściu, swojemu powodzeniu, swoim planom niż planom Boga. Często w naszym życiu chcemy być doskonali, perfekcyjni, staramy się, by sumienie nic nam nie wyrzucało, dążymy własnym wysiłkiem do doskonałości, a zapominamy, że jesteśmy grzesznikami, że mamy udział w śmierci Jezusa. Krzyż Jezusa osądza nas. Gdy chcemy zrozumieć, czym jest grzech, popatrzmy na krzyż. Chcemy śmierci spokojnej, pogodnej, z poddaniem się woli Bożej. A tymczasem śmierć może być tajemnicza, nieprzewidywalna. Przychodzi z zewnątrz i niweczy wszystkie nasze życzenia i wyobrażenia. Śmierć Jezusa jest wyrazem takiej nieprzewidywalności. Po ludzku jest to śmierć, jakiej byśmy nie pragnęli. Jezus również miał świadomość, że Jego śmierć będzie trudna, bał się Jej. W Ogrodzie Oliwnym prosił Ojca, by Go ominęła.  Ostatecznie jednak Jezus przyjął śmierć jako posłuszeństwo Ojcu i z miłości do swego Ojca, a także z miłości do człowieka. Poprzez swoją śmierć Jezus oddał cześć Bogu Ojcu. Śmierć Jezusa była w wymiarze duchowym śmiercią najpiękniejszą, ponieważ była śmiercią w całkowitym zaufaniu Bogu Ojcu i całkowitym pojednaniu z ludźmi. Warto może w tym miejscu zacytować słowa, jakie usłyszała mistyczka francuska Gabriela Bossis od Jezusa: Czy zdajesz sobie sprawę, że jeszcze się nie narodziłaś? Prawdziwe narodziny to wejście w życie pozagrobowe. Przygotowuj się. Przypomnij sobie życie robaczka pokornego i pełzającego po ziemi. Potem poczwarka. To życie tajemne i ukryte. A wreszcie motyl o wspaniałych kolorach, wolny w przestworzach błękitu! O, ciesz się, że niedługo narodzisz się do życia w pełni.

Tuż za sanktuarium znajdują się stacje Drogi Krzyżowej, przy których wierni każdego dnia odprawiają nabożeństwo Męki Pańskiej. Również i my w takim nabożeństwie uczestniczyliśmy.
„Tam, gdzie stawia się krzyż, powstaje znak, że dotarła już Dobra Nowina o zbawieniu człowieka przez Miłość. Tam, gdzie stawia się krzyż, powstaje znak, że rozpoczyna się ewangelizacja” (św. Jan Paweł II).
Uczestnictwo w Drodze Krzyżowej pośród otaczających zewsząd gór było dla nas wielkim i niezapomnianym przeżyciem
Oto drzewo Krzyża. Oto drzewo, na którym Chrystus, Syn Boga Żywego, Chrystus, Syn Maryi z Nazaretu – dokonał odkupienia świata
Gdy klęczę przed Tobą, / modlę się i składam hołd, / weź ten dzień, / uczyń go Twym / i we mnie miłość wznieć…Gdy klęczę przed Tobą, / modlę się i składam hołd, / weź ten dzień, / uczyń go Twym / i we mnie miłość wznieć…
Jezu Zmartwychwstały! Nie pytaj mnie trzy razy, czy Cię kocham. Przecież Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham!

Nasz kolejny aktywnie przeżyty dzień w La Salette powoli dobiegał końca. Wyjście w góry, a następnie Droga Krzyżowa zrobiły na mnie ogromne wrażenie i pozostawiły głęboki ślad w sercu i w pamięci. Po zakończeniu Drogi Krzyżowej udaliśmy się na kolację, a następnie każdy miał czas dla siebie. Zanim poszedłem spać, mogłem w samotności pospacerować po całym kompleksie sanktuaryjnym. Udałem się do kościoła, kaplicy, a na koniec odwiedziłem sklepik z pamiątkami.

 

Ciąg dalszy…

– Wstęp do pielgrzymki
– Paray-le-Monial, św. Małgorzata Maria Alacoque
– Taizé, brat Roger
– Ars, św. Jan Maria Vianney
– La Salette i wieczorna procesja ze świecami
– Wyjście w góry, Eucharystia i Droga Krzyżowa
– Sanktuarium Notre Dame du Laus, dom Melanii, cmentarz w Corps
– La Salette spowite chmurami
– Produkcja likieru Chartreuse w Voiron, zakończenie pielgrzymki do La Salette

 

***

Ponadto zapraszam do przeczytania moich wspomnień z pielgrzymek:

Udostępnij to: