Spacerkiem po Pradze / 2012 – Praga w zimowej scenerii
22 stycznia 2022Patronka Sieradza – Matką Niepodległości Polski
27 stycznia 20222017 – Francja, Lourdes, Gavarnie
– Wstęp do pielgrzymki / Historia objawień
– Lourdes cz. 1
– Lourdes cz. 2
– Lourdes cz. 3
– Gavarnie / Zakończenie pielgrzymki
– Droga Krzyżowa / Rozważanie
***
Sieradz, 11 czerwca 2017 r.
A gdy serce twe przytłoczy myśl,
że żyć nie warto, z łez ocieraj cudze oczy,
chociaż twoich nie otarto.
Maria Konopnicka
Ten oto bardzo wymowny cytat zaczerpnięty z utworu naszej polskiej poetki znajduje się na jednej ze ścian sieradzkiego hospicjum. Ilekroć jako wolontariusz przychodzę do tego miejsca, które jest przepełnione cierpieniem, bólem i niejednokrotnie bezradnością współczesnej medycyny, zawsze staram się spoglądać na ten cytat. Każdego przechodnia może zmotywować on do refleksji…W poniższym tekście chciałbym odnieść się do pielgrzymki, którą odbyłem przed kilkoma dniami. Była to pielgrzymka do miejsca szczególnego i wyjątkowego. Jej celem było Lourdes – miasto leżące w południowo-zachodniej Francji, u podnóża przepięknych Pirenejów i otoczone wspaniałymi krajobrazami. W Lourdes po raz pierwszy było mi dane być w maju 2007 roku, czyli dokładnie 10 lat temu, kiedy jako żołnierz służby zasadniczej wziąłem udział w międzynarodowej pielgrzymce wojskowej. Już wtedy miejsce to mnie oczarowało i wiedziałem, że jeszcze tutaj powrócę. Dodatkową motywacją mojej peregrynacji jest choroba naszego synka Kacperka, który cierpi na Dziecięce Porażenie Mózgowe. Z tych względów nie mogłem tam nie pojechać i nie zanurzyć się na osobistej modlitwie.
Zanim jednak przejdę do opowieści o tym świętym miejscu i swojej pielgrzymce do niego, chciałbym powrócić do wspomnianego już sieradzkiego hospicjum. Jak wspomniałem, jestem z nim związany jako wolontariusz i to w znacznej mierze sprawiło, że zapragnąłem po raz kolejny udać się do Lourdes, które często jest nazywane „Stolicą Cudów”. Tam, 11 lutego 1858 r. Matka Boża objawiła się prostej dziewczynce Bernadecie Soubirous. Pierwszy raz sieradzkie hospicjum, które znajdowało się wówczas w starym szpitalu św. Józefa, odwiedziłem pod koniec 2011 roku. Już wtedy przekonałem się, jak kruche jest nasze ziemskie życie i czym jest cierpienie drugiego człowieka. Pobyt w takim miejscu uczy przede wszystkim pokory wobec daru zdrowia i życia, którego tak bardzo w dzisiejszych czasach nie szanujemy. Za każdym razem, ilekroć jestem w tym miejscu, mam wrażenie, że od ludzi, którzy się tam znajdują, dostaję ogromną lekcję życia. Wiele sytuacji, których tam doświadczyłem, już na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Praca w takim hospicjum jest bardzo trudna, wymagająca i z całą pewnością nie każdy się do niej nadaje, nawet jeśli wykazuje duże chęci. Na szczęście w sieradzkim hospicjum pracują tacy ludzie, którzy swoich pacjentów traktują jak osoby bardzo bliskie. Dało się to zaobserwować i niejednokrotnie zakręciła się w moim oku łza wzruszenia, gdy byłem świadkiem sceny, gdy pielęgniarki z troską podchodziły do tych chorych i cierpiących ludzi.
Podczas moich pierwszych odwiedzin w sieradzkim hospicjum zostałem przez jedną z pań pielęgniarek zapytany, czy nie zechciałbym pójść z nią do umierającego pacjenta, by pomóc przy jego pielęgnacji, oczywiście się zgodziłem. Wszedłszy na salę, zobaczyłem człowieka w podeszłym wieku będącego już w agonii. Po wykonaniu prac pielęgnacyjnych pani pielęgniarka zapytała mnie, czy zechciałbym przy tym umierającym człowieku wspólnie z nią połączyć się z nią w modlitwie, odmawiając Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Chętnie się zgodziłem, bo wiem, że ta modlitwa jest szczególnie bliska osobom konającym, żyjącym w grzechu i wiem, jaką dla duszy każdego człowieka ma ona moc. Na dowód tego w „Dzienniczku” św. s. Faustyna Kowalska przytacza takie oto słowa, które skierował do niej Pan Jezus:
Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą. Zatwardziałym grzesznikom, gdy będą ją odmawiać, spokojem napełnię dusze, a godzina ich śmierci będzie szczęśliwa. Napisz to dla dusz strapionych: Gdy dusza pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza, ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. (…) żadna dusza, która wzywała miłosierdzia mojego, nie zawiodła się, ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci mojej. Napisz: Gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny (Dz. 1541).
Zanim zaczęliśmy odmawiać wspomnianą modlitwę, pani pielęgniarka do ręki chorego włożyła Krucyfiks. Modliliśmy się głośno, prosząc Pana Jezusa, by odpuścił mu wszystkie grzechy. Po skończonej modlitwie pielęgniarka wyciągnęła ze swojej kieszeni grzebień i uczesała konającego, szepcząc mu do ucha, że jesteśmy przy nim i żeby się nie martwił. Było to dla mnie ogromne przeżycie, za które jestem tej kobiecie bardzo wdzięczny. W pewnym momencie miałem wrażenie, że znalazłem się jakby w zupełnie innym świecie, gdzie do człowieka chorego podchodzi się z godnością, zrozumieniem. Z tą właśnie Panią pielęgniarką najlepiej się rozumiem i jestem jej bardzo wdzięczny za to, że zawsze udziela mi pomocnych rad, a poprzez swoją skromność, życzliwość i to, w jaki sposób podchodzi do drugiego człowieka, jest dla mnie niedoścignionym wzorem. Dla mnie jest to również znak od Pana Boga, że na mojej ziemskiej drodze stawia ludzi często wyjątkowych i w moim przekonaniu ludzi świętych, od których mam również się uczyć.
W pamięci zapadła mi również pani, z którą odbyłem wiele długich rozmów i bardzo się zżyłem. Pewnego razu chwyciła mnie za prawą rękę i trzymała za palec, na którym noszę różaniec. Powtarzała, że to dodaje jej sił. Gdy któregoś dnia opowiadałem jej o przygotowaniach do pielgrzymki do Santiago de Compostela w Hiszpanii, na którą wybierałem się wraz z moją dziewczyną Justyną, odpowiedziała z wiarą, że już będzie patrzyła na nas z góry. Takich „perełek” znalezionych w hospicjum mógłbym podać znacznie więcej, a każda godzina spędzona w tym miejscu uczyła mnie i uczy nadal szacunku wobec życia, drugiego człowieka oraz tego, co mam. Wydaje mi się, że gdyby każdy z nas chociaż raz odwiedził takie miejsce, jakim jest hospicjum i zobaczył, czym jest cierpienie, to świat byłby o wiele lepszy. Dzisiaj często nie potrafimy dostrzec i podziękować Bogu za to, co mamy. Żyjemy tak jakbyśmy mieli być cały czas młodzi i zdrowi, a przecież tak naprawdę nie wiemy, co przyniesie nam jutro. Na skutek kontaktów z chorymi co raz częściej moje myśli wędrowały właśnie do Lourdes, miejsca, w którym największą grupę pielgrzymów stanowią ludzie chorzy.
Bóg sprawił, że na przestrzeni kilku lat było mi dane być w różnych miejscach świętych, z czego się bardzo cieszę. Tym sposobem spełniają się moje marzenia, a przy okazji mogę umacniać się w wierze. Bardzo jestem wdzięczny Panu Bogu za to, że mogę się tym wszystkim dzielić, pisząc relacje i prezentując zdjęcia na mojej stronie internetowej.
Jak już na początku pisałem, pielgrzymkę do Lourdes odbyłem w swoim życiu dwa razy. Za pierwszym razem w 2007 r. tak naprawdę niewiele zobaczyłem. Była to podróż służbowa, a ja jako młody żołnierz służby zasadniczej nie mogłem się samemu od grupy oddalać i spacerować po okolicy. Wtedy to również nie posiadałem profesjonalnego aparatu, którym mógłbym wykonać lepsze i bardziej wymowne zdjęcia. Była to jednak moja pierwsza pielgrzymka zagraniczna, od której wszystko się zaczęło. Dlatego od dłuższego czasu czułem taką wewnętrzną potrzebę, by udać się akurat do Lourdes. Miejsce to rocznie odwiedza ponad 6 mln pielgrzymów.
Przeglądając oferty w biurach pielgrzymkowych, zwracałem uwagę na to, by moja pielgrzymka koncentrowała się wyłącznie na Lourdes. Chciałem spędzić kilka dni tylko w tym jednym miejscu, żebym mógł dokładnie zobaczyć i zwiedzić to słynne sanktuarium. Po wybraniu oferty, która spełniła moje kryteria, nastąpiło długie oczekiwanie.
Aby zrozumieć fenomen Lourdes, trzeba najpierw przenieść się w czasie, zadumać się nad wydarzeniami sprzed 159 lat. Potem z bliska doświadczyć siły tego miejsca. Pomedytować w grocie objawień, stanąć w tłumie pątników na dziedzińcu przed Bazyliką Niepokalanego Poczęcia, spojrzeć w oczy ludziom kroczącym w nocnej procesji z lampionami. W 1858 r. Najświętsza Maria Panna wybrała ubogą dziewczynę Bernadettę Soubirous, aby przekazała światu orędzie o potrzebie pokuty i modlitwy za grzechy. Rozmawiając z nią w grocie Massabielle, przedstawiła się jako „Niepokalane Poczęcie” i zachęciła do zbudowania sanktuarium.
Chciałbym na początku, zanim przejdę do opisania swojej pielgrzymki do Lourdes, przedstawić państwu historię objawień Matki Bożej. To pozwoli poczuć ducha tego miejsca. Posłużę się bardzo ciekawym artykułem, który można znaleźć w bardzo cenionym przeze mnie czasopiśmie ewangelizacyjnym „Miłujcie się”, do którego kupowania i czytania zachęcam. Poniższy artykuł ukazał się w numerze 1/2008 i napisał go ks. Andrzej Trojanowski TChr.
W tym sanktuarium Jezus Chrystus za pośrednictwem swojej Matki, Maryi, nieustannie przemienia serca milionów pielgrzymów przybywających tam każdego roku, uzdrawiając ich dusze i ciała. To właśnie w takich miejscach jak Lourdes w sposób namacalny odkrywa się prawdę słów Chrystusa: że to, co decyduje o historii ludzkości i wiecznym szczęściu każdego człowieka, jest zakryte przed „mądrymi i roztropnymi” – czyli takimi, którzy nie kierują się logiką wiary, natomiast „zostaje objawione prostaczkom” – czyli ludziom, dla których wiara w Jezusa Chrystusa staje się najcenniejszym skarbem. Kochający Bóg nieustannie do nas apeluje: „Jeżeli nie uwierzycie, nie zrozumiecie” (por. Iz 7, 9). To znaczy: jeżeli nie uwierzycie w istnienie tajemnicy Boga, który stał się prawdziwym człowiekiem w łonie Maryi Dziewicy, zamykacie sobie możliwość poznania prawdy i drogę życia wiecznego.
Historia objawień
Święta Bernadeta Soubirous przychodzi na świat 7 stycznia 1844 r. w pobożnej i biednej rodzinie młynarza Franciszka i Ludwiki Soubirous. W 1854 r. z powodu finansowego kryzysu rodzina musi opuścić młyn w Boly i przeprowadzić się do małego, nędznego mieszkania w Lourdes. Ich sytuacja materialna pogarsza się wtedy jeszcze bardziej. Ojciec i matka pracują jako najemni robotnicy. Bernadeta zastępuje ich w domu i opiekuje się młodszym rodzeństwem – siostrą Antosią oraz braćmi Janem-Marią i Justynem. Z tego powodu nie chodzi do szkoły i nie przygotowuje się do Pierwszej Komunii św. W 1855 r. epidemia cholery dociera do Lourdes. Umiera wielu ludzi. Zaraża się również jedenastoletnia Bernadeta. Choroba zrujnowała jej delikatny organizm – dziewczynka nabawiła się astmy, a później gruźlicy kości nóg, co stało się przyczyną jej śmierci w trzydziestym czwartym roku życia. Na początku września 1857 r. rodzice wysyłają Bernadetę do rodziny Avarantów w pobliskiej wiosce Bertres, aby pomagała tam w pasieniu owiec. Wkrótce podejmuj decyzję o jej powrocie do Lourdes. Bernadeta wraca 21 stycznia 1858 r. i rozpoczyna przygotowanie do Pierwszej Komunii św. oraz naukę w szkole podstawowej, którą prowadziły siostry z Nevers. W krótkim czasie Bernadeta nauczyła się płynnie pisać i czytać. Kiedy wracała ze szkoły, pomagała matce w pracach domowych i opiekowała się młodszym rodzeństwem. Bernadetta wychowywała się w atmosferze prostej i szczerej pobożności swoich rodziców, którzy codziennie modlili się razem z dziećmi. Przejęła od nich skarb żywej wiary i dziecięcego zaufania Bogu.
Przełomowy dzień
Dnia 11 lutego 1858 r. Bernadeta razem z siostrą Antonią i sąsiadką Joanną wybrały się nad rzekę Gave, aby nazbierać suchych gałęzi do palenia w piecu. Kiedy podeszły do groty, nad którą wznosiła się skała, nazywana Massabielle, musiały przeprawić się przez przepływający tam strumień lodowatej wody. Po ściągnięciu butów Bernadeta zdejmowała pończochy, gdy nagle usłyszała dziwny szum wiatru. „Spojrzałam w stronę groty – pisała potem – i zobaczyłam, że z jej wnętrza wypłynął złocisty obłok, a tuż za nim wyszła tak niezwykle piękna Pani, jakiej nigdy w życiu nie widziałam. Miała białą szatę, welon także biały, błękitny pasek i żółte róże na stopach. Od razu popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i pokazała mi, bym podeszła do Niej, jak gdyby była moją matką. Cały mój strach zniknął, ale wydawało mi się, że straciłam świadomość tego, gdzie jestem. Przecierałam oczy, zamykałam je, otwierałam, lecz Pani wciąż stała na tym samym miejscu, dalej uśmiechając się do mnie – aż zrozumiałam, że to wszystko nie jest złudzeniem. Nie myśląc o tym, co robię, wzięłam w ręce swój różaniec i uklękłam. Pani skinęła głową na znak aprobaty i sama także wzięła do rąk różaniec, który miała przewieszony przez prawe ramię. Kiedy chciałam zacząć odmawiać różaniec i próbowałam podnieść dłoń do czoła, rękę miałam jakby sparaliżowaną – i dopiero kiedy Pani się przeżegnała, ja mogłam zrobić to samo. Jednak modliłam się sama, a Pani tylko przesuwała paciorki różańca w palcach, nie mówiąc nic. Dopiero na końcu każdej dziesiątki różańca odmawiała ze mną Chwała Ojcu… Kiedy skończyłam, dała mi znak, abym się do niej zbliżyła, ale się nie ośmieliłam. Wtedy nagle znikła”.
Kiedy dziewczynki zobaczyły klęczącą Bernadetę, zaczęły się z niej wyśmiewać, mówiąc, że jest głupią dewotką. Jednak po chwili zrozumiały, że coś musiało się stać i dlatego uporczywie dopytywały się swej koleżanki, co to było. Początkowo Bernadetta nic im nie chciała powiedzieć, ale w końcu uległa; opowiedziała swym towarzyszkom o ukazaniu się tajemniczej Pani, prosząc je o zachowanie całkowitej tajemnicy. Jednak po powrocie do domu dziewczynki szybko wszystko wypaplały, a Bernadeta musiała w szczegółach opowiedzieć matce o swym tajemniczym widzeniu. Matka skrzyczała ją za to, twierdząc, że są to tylko przywidzenia, i zakazała jej chodzenia do groty.
„Nie obiecuję ci szczęścia na tym świecie…”
Spotkanie z tajemniczą piękną Panią, która wyglądała na młodą dziewczynę w wieku szesnastu lub siedemnastu lat, było dla Bernadety tak wielkim przeżyciem, że od tamtej pory odczuwała wewnętrzne przynaglenie, aby jak najszybciej iść do groty na kolejne widzenie. Matka jednak kategorycznie zabraniała jej tego. Dopiero w niedzielę 14 lutego po Mszy św. uległa usilnym prośbom córki i wyraziła zgodę. Bernadeta razem z dwiema koleżankami natychmiast wyruszyły do groty Messabielle. Były uzbrojone w różańce oraz w butelkę ze święconą wodą. Chciały tajemniczą postać pokropić wodą święconą i w ten sposób sprawdzić, czy nie jest to przypadkiem jakaś pułapka złego ducha. Po drodze przyłączyły się do nich jeszcze inne dziewczynki. Bernadeta doszła pierwsza do groty i od razu uklękła do modlitwy różańcowej. „Zaledwie skończyłam pierwszy dziesiątek – pisze – ujrzałam tę samą Panią. Natychmiast zaczęłam kropić ją wodą święconą, mówiąc, aby została, jeśli przychodzi od Boga, a jeśli nie – aby odeszła. Równocześnie przyspieszyłam kropienie wodą. Pani uśmiechnęła się do mnie i pochyliła głowę. Im więcej kropiłam, tym bardziej uśmiechała się i potakiwała głową. (…) kiedy skończyłam różaniec, postać znikła”. Trzeba podkreślić fakt, że tylko sama Bernadeta widziała objawiającą się Postać. W czasie widzenia była w ekstazie, cała pochłonięta tym, co widzi, jakby oderwana od rzeczywistości, ze wzrokiem utkwionym w jeden punkt.
Po powrocie do domu Bernadeta usłyszała od matki, że już nigdy nie będzie jej wolno pójść do groty Massabielle. Wpływowa i bogata mieszkanka Lourdes, pani Peyret, trawiona wielką ciekawością, wymogła jednak na matce Bernadetty, aby ta zgodziła się na pójście swej córki na miejsce objawień. 18 lutego, w piątek, po porannej Mszy św. Bernadeta razem z paniami Peyret i Millet wyruszyły do Massabielle. Piękna Pani ponownie objawiła się i prosiła widzącą: „Czy będziesz uprzejma przychodzić tu przez piętnaście dni?”. Dziewczynka odpowiedziała, że z radością spełni Jej prośbę – i wtedy usłyszała: „Nie obiecuję ci szczęścia na tym świecie, lecz w innym”.
W czasie czwartego i piątego objawienia (19 i 20 lutego) Bernadetcie towarzyszyła dosyć duża gromadka ludzi. 20 lutego Maryja nauczyła ją modlitwy, którą Bernadeta odmawiała codziennie przez całe życie, ale jej tekstu nikomu nie przekazała. Podczas szóstego objawienia (21 lutego) Matka Boża prosiła o modlitwę za grzeszników. Wtedy też niewierzący lekarz, dr Dozous, chciał „zdemaskować oszustwo” – i dlatego postanowił zbadać dziewczynkę podczas ekstazy. Został głęboko poruszony jej zachowaniem i doświadczył obecności wielkiej tajemnicy. Od tego momentu rozpoczął się proces jego nawracania się. W swoim oświadczeniu dr Dozous stwierdził, że podczas ekstazy twarz Bernadety stawała się nieziemsko piękna. Oznaczało to, że dziewczynka nawiązywała z kimś autentyczny kontakt. Podczas swych widzeń miała regularny puls, swobodny oddech i absolutnie nic nie wskazywało na jej nerwowe podniecenie.
Wezwanie do pokuty i nawrócenia
Ponieważ coraz więcej ludzi zaczęło przybywać na miejsce objawień, władze bardzo się zaniepokoiły i próbowały przez zastraszanie i przesłuchania zabronić Bernadetcie przychodzenia do groty. Podczas siódmego objawienia (23 lutego) Maryja przekazała dziewczynce „trzy tajemnice” – dotyczące wyłącznie jej osoby – których Bernadeta nigdy nikomu nie wyjawiła. Matka Boża prosiła ją też o przekazanie księdzu proboszczowi prośby, aby wybudował kaplicę w miejscu objawień. Ksiądz Peyramale nie wierzył jednak w prawdziwość objawień i dlatego poprosił o czytelny znak – aby Bernadetta zapytała piękną Panią, jakie ma imię, gdyż on, jak powiedział, nie ma zwyczaju wierzyć tajemniczym nieznajomym. A jeśli zjawa nie powie, kim jest, to będzie wg niego oznaczało, że jest oszustką albo że Bernadeta ma halucynacje.
Podczas ósmego objawienia Matka Boża przekazała orędzie wzywające do pokuty i nawrócenia oraz do modlitwy o nawrócenie grzeszników. Mówiła: „Pokutujcie i módlcie się do Boga o nawrócenie grzeszników”. Następnego dnia (25 lutego) Maryja wskazała Bernadetcie miejsce na ziemi w grocie i kazała jej „napić się z tego zdroju, a potem się w nim obmyć”. A ponieważ nie było tam żadnego źródła, zaskoczona dziewczynka zaczęła rozgrzebywać ziemię i po chwili zauważyła wypływającą wodę. Nabrała więc dłońmi mulistej cieczy, napiła się jej, a następnie obmyła nią twarz, przez co pobrudziła ją sobie całą błotem. Wkrótce z tego miejsca zaczął płynąć wartki strumień krystalicznej wody. Wiadomość o źródle, które wytrysnęło w grocie, szybko rozeszła się po okolicy. Woda z tego źródła stała się znakiem uzdrawiającej łaski Bożej. Świadczą o tym tysiące uzdrowień niewytłumaczalnych z naukowego punktu widzenia.
Pierwsze cudowne uzdrowienia
Następnego dnia Maryja nie objawiła się Bernadetcie, za to przy grocie wydarzył się pierwszy cud. Kamieniarz Luis Bouriette od dwudziestu lat nie widział na prawe oko, które zostało mu wybite podczas wypadku przy pracy. Żarliwie modlił się przed grotą Massabielle i kilkakrotnie przemył oczy wodą ze źródła. Wtedy stał się cud: jego prawe oko zostało na nowo stworzone, a Luis odzyskał zdolność widzenia.
Drugie cudowne uzdrowienie nastąpiło 1 marca. Katarzyna Latapie po ciężkim wypadku i skomplikowanym złamaniu nie mogła otworzyć dłoni. Po modlitwie i zanurzeniu dłoni w źródle jej ręka powróciła do stanu przed wypadkiem.
Woda ze źródła w grocie Massabielle stała się znakiem Bożego działania. W pobliżu pobudowano specjalne baseny, w których każdego roku, po modlitwie, zanurza się setki tysięcy chorych. Następują tam wtedy cudowne uzdrowienia fizyczne i duchowe. Badania wykazały, że jest to normalna woda, że nie ma ona żadnych właściwości antyseptycznych czy antybakteryjnych. Nie stwierdzono jednak żadnego przypadku zakażenia czy zachorowania przez kąpiel albo picie zanieczyszczonej wody z tych basenów, w których wcześniej zanurzono tysiące ludzi cierpiących na różne choroby. Jest to dla nauki wielka lekcja pokory wobec Bożej strategii działania, które wymyka się wszelkim laboratoryjnym badaniom i analizom. Nie jest to jakaś woda „magiczna”, ale zanurzenie się w niej, napicie się jej czy obmycie się nią ma być znakiem nawrócenia, zerwania z grzechem, całkowitego zawierzenia Bogu i pojednania się z Nim oraz gotowości pełnienia Jego woli. Wtedy woda z Lourdes staje się znakiem, poprzez który Bóg dokonuje uzdrowień fizycznych i duchowych.
Podczas objawień 27 lutego przed grotą zgromadziło się około 1000 ludzi. Z każdym dniem było ich coraz więcej. 3 marca zebrało się około 4000 osób, a 4 marca było ich już blisko 8000. Wśród nich znajdowali się dziennikarze lokalnych czasopism, w których niezadługo ukazały się artykuły pełne kpin i ironii. Teksty te stały się głównym źródłem informacji dla dzienników z Paryża i innych wielkich miast francuskich. Tylko artykuły Romana Capdevielle’a, znakomitego redaktora Memoriał des Pyrenees, przedstawiały w sposób bezstronny, wyważony oraz obiektywny fakty z groty Massabielle.
Tego samego dnia, po skończonym objawieniu przy grocie, Bernadeta wracała do domu. Przy drodze spotkała niewidomą dziewczynę, Eugenię Troy, dotkniętą nowotworem rakowatym oczu, którą serdecznie uściskała i ucałowała, a następnie poprosiła ją, aby obmyła się wodą ze źródła z groty Massabielle. Kiedy Eugenia to uczyniła, została natychmiast uzdrowiona. Wieść o tym cudzie rozeszła się naokoło lotem błyskawicy.
„Jestem Niepokalanym Poczęciem”
W święto Zwiastowania, 25 marca, w nocy Bernadeta czuje nagle silne wewnętrzne przynaglenie, dlatego już o godzinie 5 rano udaje się do groty, razem ze swoimi rodzicami. Było jeszcze ciemno i panowała głęboka cisza, ale w miejscu objawień zgromadziła się już duża grupa ludzi, a wśród nich komisarz Jacomet. W czasie modlitwy różańcowej Bernadetcie objawia się piękna Pani. Podczas wcześniejszych objawień dziewczynka wielokrotnie pytała Ją o imię, ale w odpowiedzi otrzymywała tylko uśmiech. Tym razem ponownie zapytała zjawę, kim jest, i wtedy otrzymała długo oczekiwaną odpowiedź: „Jestem Niepokalanym Poczęciem”. Bernadetta była zaskoczona tą odpowiedzią, gdyż nie wiedziała, co znaczy to dziwne imię „Niepokalanie Poczęta”, tym bardziej że nigdy o nim nie słyszała. Nie zdążyła się już jednak o nic więcej zapytać, ponieważ śliczna Pani zniknęła.
Bernadeta szybko pobiegła do proboszcza Peyramale’a, aby przekazać mu to dziwne imię. Aby go nie zapomnieć, w drodze ciągle powtarzała: „Niepokalanie Poczęta”. Bernadeta nie wiedziała, że 8 grudnia 1854 r. w Bazylice Watykańskiej został uroczyście ogłoszony przez papieża Piusa IX dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Kiedy proboszcz usłyszał z ust Bernadetty imię „Niepokalanie Poczęta”, z wrażenia aż zaniemówił. Zrozumiał bowiem, że Maryja użyła teologicznie doskonałej formuły, która potwierdzała dogmat ogłoszony cztery lata wcześniej. Maryja jest Niepokalanie Poczętą, ponieważ od momentu swego poczęcia została zachowana od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, po to by mogła wypełnić misję Matki Zbawiciela. Dopiero wtedy proboszcz zrozumiał, że ma do czynienia z rzeczywistymi objawieniami Matki Bożej, a ta czternastoletnia dziewczynka, w swojej prostocie i niewiedzy, stała się przekazicielką orędzia Niepokalanej Pani dla całego świata. Widzenie 25 marca było przełomowe dla Bernadety, gdyż dopiero wtedy dziewczynka zrozumiała, że ta piękna Pani, która się jej objawia, to Matka Boża, a nie jakaś dusza czyśćcowa czy też halucynacja, jak to niektórzy próbowali jej sugerować.
Dwa ostatnie objawienia
7 kwietnia miało miejsce siedemnaste objawienie. Podczas ekstazy Bernadeta nieświadomie przesunęła swą prawą dłoń nad palący się płomień świecy, którą trzymała w lewej ręce. Przez blisko kwadrans płomień przenikał jej przez palce, a mimo to dziewczynka nic nie czuła; na jej dłoni nie pozostał najmniejszy znak oparzenia. Obserwował to wszystko wspomniany wyżej dr Dozous, który po skończonej ekstazie Bernadety przeprowadził na niej eksperyment: wziął drugą zapaloną świecę i dotknął nią ręki dziewczynki, która natychmiast krzyknęła z bólu i z oburzeniem powiedziała: „Pan mnie parzy!”. Dla dr Dozousa stało się wówczas oczywiste, że ma do czynienia z faktem nadprzyrodzonym, co definitywnie przekonało go o prawdziwości objawień.
A przy grocie dokonywały się kolejne cudowne uzdrowienia – choćby takie jak to z 2 maja, kiedy to zrozpaczona matka przez 15 minut zanurzała w cudownym źródle swojego umierającego 18-miesięcznego synka. Już następnego dnia dziecko wróciło do pełni zdrowia. Nadzwyczajne uzdrowienia zaczęły przyciągać na miejsce objawień tysiące ludzi. Władze chciały jednak za wszelką cenę zatrzymać narastającą falę pielgrzymek i dlatego zamknęły dostęp do groty. Decyzją mera miasta stała się ona nielegalnym miejscem kultu religijnego. Nie poparł jednakże tego zarządzenia biskup i ludzie nadal tłumnie przybywali do Massabielle. Ponadto pielgrzymi zaczęli pisać petycje do ministra do spraw wyznań o odwołanie zarządzenia prefekta. Prócz tego mimo ponawianych gróźb ze strony władz ludzie kilkakrotnie zburzyli ogrodzenie broniące dostępu do groty. Wiele osób zostało z tego powodu osądzonych i skazanych lub ukaranych mandatami. Bernadetta w ogóle nie angażuje się w narastający konflikt pomiędzy ludźmi i władzą. Postawa władz radykalnie się zmieniła dopiero w końcu września 1858 r. Wówczas to cesarz Napoleon III, po cudownym uzdrowieniu swojego syna, nakazał otworzenie pielgrzymom dostępu do groty. Jego dziecko wyzdrowiało po napiciu się wody z cudownego źródła i spożyciu ziół pochodzących z Massabielle.
Tymczasem z powodu pogarszającego się stanu zdrowia Bernadeta zostaje wysłana 8 maja na dwutygodniowe leczenie do pobliskiego sanatorium w Cauterets. Z wielkim utęsknieniem czekała i przygotowywała się na przyjęcie Pierwszej Komunii Świętej w dniu 12 czerwca 1858 r. Od tamtej chwili przyjmowanie Jezusa w Komunii św. stało się dla niej najważniejszym wydarzeniem i największym źródłem duchowej mocy. 16 lipca 1858 r., w święto Matki Boskiej z góry Karmel, po przyjęciu Komunii św. Bernadeta czuje wewnętrzne przynaglenie, aby udać się do groty na spotkanie z Niepokalaną Dziewicą. Dotarła tam tuż przed zachodem słońca. Podczas modlitwy różańcowej Matka Boża objawiła się jej po raz ostatni. Bernadeta mówiła, że Maryja wtedy milczała i że była piękniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Epilog
Objawienia Matki Bożej w Lourdes potwierdziły, że nauczanie Kościoła jest prawdą pochodzącą od Boga. 28 lipca 1858 r. ordynariusz Tarbes, bp Laurence, powołał komisję kanoniczną do zbadania prawdziwości objawień. Wielokrotnie przesłuchiwała ona Bemadetę i innych świadków, a także szczegółowo badała wszystkie przypadki cudownych uzdrowień. Po przyjęciu wyników prac komisji, 18 stycznia 1862 r., biskup Laurence wydał dekret uznający nadprzyrodzony charakter objawień w Lourdes. Czytamy w nim: „Uważamy za pewne, że Maryja Niepokalana, Matka Boża, rzeczywiście ukazała się Bernadecie Soubirous 11 lutego 1858 r. i w dniach następnych osiemnaście razy w Grocie Massabielskiej, na peryferiach Lourdes, i że wszystkie te objawienia były prawdziwe. Wierni zatem mogą w nie wierzyć”.
W roku 1866 Bernadeta wstąpiła do zakonu sióstr miłosierdzia w Nevers i pozostała tam aż do swojej śmierci 16 kwietnia 1879 r. Lourdes tymczasem stało się jednym z największych sanktuariów w świecie. Obecnie każdego roku przybywa tam około 6 milionów pielgrzymów, aby prosić Maryję o uzdrowienie duszy i ciała. Sługa Boży Jan Paweł II dwukrotnie pielgrzymował do tego sanktuarium. Jego druga wizyta w Lourdes była zarazem jego ostatnią podróżą zagraniczną. Papież wypowiedział wtedy znamienne słowa: „Oto dotarłem do kresu mojej pielgrzymki…”.
Andrzej Trojanowski TChr
Ciąg dalszy…
– Wstęp do pielgrzymki / Historia objawień
– Lourdes cz. 1
– Lourdes cz. 2
– Lourdes cz. 3
– Gavarnie / Zakończenie pielgrzymki
– Droga Krzyżowa / Rozważanie
***
Ponadto zapraszam do przeczytania moich wspomnień z pielgrzymek:
- 2023 – Francja, Lourdes
- 2022 – Grecja, śladami św. Pawła
- 2021 – Hiszpania, Camino del Norte
- 2020 – Francja, Lourdes
- 2019 – Liban, śladami św. Charbela
- 2018 – Francja, La Salette, Ars, Taizé, Paray-le-Monial
- 2018 – Bałkany, Medjugorie, Mostar, Kotor, Dubrownik
- 2017 – Francja, Lourdes
- 2013 – Portugalia, Fatima
- 2012 – Hiszpania, Camino Francés
- 2011 – Meksyk, Guadalupe, Acapulco
- 2010 – Ziemia Święta, Jordania, Egipt
- 2009 – Włochy, Rzym, Watykan, Asyż, San Giovanni Rotondo
- 2007 – Francja, Lourdes