Kościół podominikański pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Sieradzu
28 października 2018Kalendarium życia św. Urszuli Ledóchowskiej
28 października 2018Sieradz, 12 lutego 2014
aktualizacja: 3 marca 2018
Chciałbym wyrazić wdzięczność panu Jerzemu Błaszczyńskiemu z Sieradza za podzielenie się wyjątkowymi zdjęciami z pięknej uroczystości powitania relikwii. Dziękuję również siostrze Vianney ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek SJK w Sieradzu za okazaną bezinteresowną pomoc i informacje. Myślę, że części młodych mieszkańców naszego miasta wydarzenie powitania relikwii późniejszej Patronki Sieradza może nie być znane. Dzięki jednak takim osobom, jak pan Jerzy Błaszczyński, który sfotografował to podniosłe wydarzenie związane z Sieradzem, możemy powracać do obrazów z przeszłości, a książce pani Ity Turowicz zawdzięczamy opis wydarzenia, które dziś przedstawiam na stronie internetowej Sieradz-Praga.pl
Łukasz Piotrowski
***
Matka Urszula Ledóchowska zmarła w Rzymie 29 maja 1939 roku i została pochowana na cmentarzu Campo Verano. Dwadzieścia lat później, 22 kwietnia 1959 roku, dokonano ekshumacji ciała Matki, przenosząc je 2 grudnia 1959 roku do grobowca w kaplicy Domu Generalnego sióstr urszulanek SJK w Rzymie na via del Casaletto. Ciało, już wówczas błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej, spoczywało tam do października 1988 roku. Po otwarciu trzech trumien okazało się, że ciało Błogosławionej zachowało się w całości. W 50. rocznicę śmierci matki Urszuli Ledóchowskiej jej relikwie przewieziono w dniach od 11 do 29 maja 1989 roku z Rzymu do Domu Macierzystego sióstr urszulanek SJK w Pniewach. Relikwie witano w 30 miejscowościach we Włoszech, w Austrii i Polsce.
Dokładna trasa przejazdu:
> Pożegnanie w Rzymie z udziałem papieża Jana Pawła II (11 maja1989)
> Brescia (miejsce przechowywania relikwii św. Anieli Merici – 12 maja)
> Loosdorf (miejsce urodzenia Julii Ledóchowskiej – 15-17 maja)
> Chyżne (granica Polski – 17 maja)
> Zakopane (17-18 maja)
> Ludźmierz (18 maja)
> Mszana Dolna (18 maja)
> Limanowa (18-19 maja)
> Nowy Sącz (19 maja)
> Lipnica Murowana (19-20 maja)
> Bochnia (20 maja)
> Kraków (20-21 maja)
> Jaworzno (21 maja)
> Sosnowiec (21 maja)
> Częstochowa (21-22 maja)
> Wieluń (22 maja)
> Złoczew (22 maja)
> Sieradz (22-24 maja)
> Zduńska Wola (24 maja)
> Łęczyca (24 maja)
> Ozorków (24 maja)
> Łódź (24-26 maja)
> Jeżów (26 maja)
> Rawa Mazowiecka (26 maja)
> Warszawa (26-27 maja)
> Września (27 maja)
> Poznań (27-28 maja)
> Lipnica (28 maja)
> Otorowo (28 maja)
> Pniewy (28-29 maja)
Fragment książki Ity Turowicz
„I wszystko w sny odchodzi. Memuar sieradzki”
=========
Wydarzeniem w pełni spektakularnym, którego widownią stał się sieradzki Rynek, a przy tym czyniącym Sieradz ogniwem międzynarodowej trasy: Rzym – Pniewy pod Poznaniem (via Loosdorf w Austrii, Kraków, Warszawę) była uroczysta msza święta, odprawiona 22 maja 1989 roku ku czci błogosławionej Urszuli Ledóchowskiej, od dnia 18 maja 2003 roku świętej — a od 16 października 2006 roku, za zgodą Stolicy Apostolskiej, oficjalnej patronki miasta Sieradza – z okazji przewiezienia do kraju jej relikwii w pięćdziesiątą rocznicę śmierci.
Matka Ledóchowska przyjechała do Sieradza po raz pierwszy wiosną 1921 roku, zaproszona przez miejscowe Koło Ziemianek i obywatelstwo miejskie, formalnie – dla wygłoszenia odczytu o nowym, założonym przez siebie zgromadzeniu urszulańskim. W trakcie spotkania jednak ziemianki ujawniły ukryty a główny cel swego zaproszenia – oto niszczał w Sieradzu opustoszały po carskiej kasacji zakonu podominikański klasztor (XIV-XVIII w.), ostatni dominikanin, ojciec Zefiryn Kołomyjski, odszedł do Pana przed trzydziestoma sześcioma laty, przez dziury w klasztornym dachu zaglądały gwiazdy, osuwały się tynki, a deszcz wypłukiwał ornamenty z ołtarzy. Klasztor zamieniał się w ruinę. W tym momencie narracji ziemianki wstrzymały oddech – może by więc matka Ledóchowska zechciała… I zechciała.
W czasie zwiedzania klasztornych krużganków i wirydarza została urzeczona ich pięknem, pociągnęła ją nieprzeparcie atmosfera modlitwy emanująca ze starych murów. Napisała potem: „Oświadczyłam paniom, żem gotowa wziąć ten klasztor i go odrestaurować”. W zachwyt wprawia, że to się tak prosto kiedyś odbywało – bez podań, pieczątek, zezwoleń, gron decyzyjnych na różnych piętrach biurokracji. Ziemianki proszą, Matka oświadcza swoją gotowość, generał ojców dominikanów wyraża zgodę, biskup diecezji z radością akceptuje – i słowo staje się ciałem, klasztor wraca do życia.
Młodziutkie urszulanki pod kierownictwem przełożonej, siostry Antoniny Tyszkiewicz, hrabianki z Trok pod Wilnem, przystąpiły do prac remontowych, których początek Matka Urszula sfinansowała ze środków zarobionych podczas odczytów o polskiej historii w Danii, Szwecji i Norwegii. Roboty przy murowaniu i budowaniu siostry wykonywały własnoręcznie. Młode kobiety stawały na drabinach i rusztowaniach, pracowały pod kierunkiem majstra – same. Dzięki ich pracy udało się naprawić wiązania dachowe i dachy, krużganki, sale i cele klasztorne. Ponadto ogrodzono posesję, postawiono budynek gospodarczy, uporządkowano ogród. Żeby zdobyć kolejne środki finansowe, siostry sprowadziły z Ozorkowa warsztaty tkackie, wyrabiając – chyba do lat dziewięćdziesiątych XX wieku – piękne sieradzkie kilimy, zapaski, poduszki. Prowadziły dla dziewcząt szkołę powszechną im. Królowej Jadwigi, przedszkole. Zapisały też w dziejach Sieradza piękną kartę okupacyjną.
Warto zajrzeć do Kroniki okupacyjnej klasztoru Sióstr Urszulanek w Sieradzu, opracowanej przez piszącą te słowa na podstawie zapisków siostry Pauliny Jaskulanki. Lektura naprawdę poruszająca, a powiedziałabym nawet – formacyjna. Po latach siostra Hekker narysowała planszę obrazującą pracę sióstr w tamtym czasie. Nie wykorzystałam jej zdjęcia w kronice siostry Jaskulanki, ponieważ uznałam ją za komentarz, a nie dokument. Tutaj zaś zachowany skan zdjęcia doskonale ilustruje treść kroniki.
Dwa lata przed śmiercią, w 1937 roku, podczas jubileuszu 50-lecia życia zakonnego Matka Urszula powiedziała: „Jedno miałam pragnienie – chciałam służyć Bogu i Ojczyźnie”. Czyż więc mogły inaczej postępować jej duchowe córki? Od kilkudziesięciu lat opiekują się chorymi nieuleczalnie dziećmi. Prowadzą świetlicę dla dzieci ze środowisk dysfunkcyjnych. Dziś trudno sobie nawet wyobrazić ostatnie osiemdziesięciolecie naszego miasta bez jego dobrych duszków – zawsze gotowych służyć pomocą szarych urszulanek.
Matka Ledóchowska wielokrotnie wizytowała sieradzki klasztor, a oto teraz Sieradz witał jej doczesne szczątki, w pełni już zdając sobie sprawę z formatu osobowości i świętości błogosławionej Urszuli. I był to także nowy już Sieradz. W łopocie sztandarów, radości i powadze, w jednoczącym odczuciu, że jednak prawdziwe wartości zawsze w końcu zwyciężają – był przedsmak tego, co miało się stać za dziesięć dni. Nad Rynkiem unosiła się już wówczas atmosfera wyborczej niedzieli 4 czerwca 1989 roku, kiedy naród powiedział dotychczasowym władcom „nie”. Dalsze dzieje, to, cośmy zrobili z tym entuzjazmem i zwycięstwem, a nawet (w świetle ujawnionych dokumentów o tajnych porozumieniach w Magdalence) czy można powiedzieć, że to faktycznie było zwycięstwo, jest osobną gorzką sprawą, ale wtedy tak było.
Rynek falował morzem głów, po lewej stronie wznosił się wysoko ołtarz, trumna płynęła ponad tłumem od Kościuszki do stóp ołtarza, niesiona na ramionach sieradzkich ojców, matek i młodzieży, urszulanek, księży, strażaków, działaczy Solidarności. Z okien naszego mieszkania, gościnnie otwartych dla przyjaciół i znajomych, widzieliśmy za trumną drobną sylwetkę matki Urszuli Frankiewicz, którą wybór na matkę generalną Zgromadzenia Sióstr Urszulanek SJK wyrwał wprost z sieradzkiego klasztoru, gdzie od 1978 roku była przełożoną. Widzieliśmy biskupa Czesława Lewandowskiego z Włocławka, który jako młody wikary pracował w latach pięćdziesiątych w sieradzkiej kolegiacie i pamiętam jego długą, gotycką sylwetkę w okularach, wychylającą się z farnej ambony lub konfesjonału. Uroczystą mszę świętą na sieradzkim Rynku koncelebrowali: kardynał Henryk Gulbinowicz i biskup Henryk Muszyński.Tego dnia Rynek nie opustoszał nawet, gdy dobiegły końca uroczystości i relikwie przeniesiono do klasztoru, kiedy sprawnie rozebrany został ołtarz, pozbierane krzesła i fotele dostojnych gości, zdjęte głośniki i mikrofony, zwinięte w rulon dywany. Przez całą noc ciągnęli przez Rynek ludzie, spiesząc do klasztoru, by osobiście i intymnie pomodlić się u stóp brązowej rzeźbionej trumny, wystawionej przed głównym ołtarzem.
Ita Turowicz, I wszystko w sny odchodzi… Memuar sieradzki I,
Warszawa 2010, s. 59-63
============================================
Fotoreportaż Jerzego Błaszczyńskiego, 22-24 maja 1989
***
Zobacz także: