Nieistniejące miejsca na Pradze / Dom, sklepik Pani Wojewodziny

2016 – Rewitalizacja placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Sieradzu
9 marca 2020
Ita Turowicz / Matka i Trzej Synowie
20 marca 2020
2016 – Rewitalizacja placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Sieradzu
9 marca 2020
Ita Turowicz / Matka i Trzej Synowie
20 marca 2020
Udostępnij to:

 Sieradz, 25 stycznia 2017
aktualizacja: 9 marca 2020

 

Sklepik p. Wojewodziny, to już dzisiaj historia, która pięknie się zapisała we wspomnieniach mieszkańców Sieradza; fot. 9 czerwca 2019

***

Rynek Praski – nieistniejący dom Pani Wojewodziny, zdjęcie wykonane przez Zbigniewa Kowalskiego w 2001 roku
Na tle domu Pani Wojewodziny możemy zobaczyć Stefanię Nawrocką, mamę Karola Nawrockiego, od którego otrzymałem tę fotografię, wykonaną na początku lat 90. XX wieku

Nawiązując do zdjęcia – w przedstawionym starym domku obecnie już nie istniejącym, przed wielu laty (lata 50) mieścił się maleńki sklepik w którym właścicielka-pani Wojewoda sprzedawała podstawowe artykuły żywnościowe. Do tego sklepu ja też byłem wysyłany przez moja babcię która mieszkała na ulicy Żabiej właśnie po ten przysłowiowy cukier czy mąkę. Tamtejsze wnętrze przypominało wtedy skansen handlowy w miniaturce ale spełniało swoją rolę w zaopatrzeniu mieszkańców Pragi, chociaż dzisiaj nijak nie przystaje do współczesnych realiów (chromowanych ogromnych powierzchni handlowych). Myślę że starsi mieszkańcy Pragi potwierdzą te moje spostrzeżenia sprzed lat. Za pośrednictwem Łukasza, przekazuję te informacje i zdjęcie do wglądu osobom zainteresowanym historią miasta i jej mieszkańców.

Zbigniew Kowalski z Sieradza

 

***

W czasie przerwy lekcyjnej biegaliśmy do sklepiku zwłaszcza po słodycze. Ale pamiętam wspaniały smak marmolady. którą Wojewodzina sprzedawała na wagę odcinając płat z bloku leżącego na ladzie. Cechą charakterystyczną tego sklepiku był dzwoneczek umieszczony nad drzwiami sygnalizujący wejście klienta. Pozdrawiam wszystkich klientów tego sklepiku.

Ryszard Świderski

 

***

Dwa domy dalej mieszkali moi dziadkowie i też chodziłam po słodycze do Wojewodziny. A dom moich dziadków do dnia dzisiejszego stoi.

Ewa Turbińska

 

***

Jak się wchodziło to dzwoneczek dzwonił. Zwłaszcza cukierki rybki.

Krystyna Andrych

Udostępnij to: