Ita Turowicz „Po obu stronach snu”

„Smoleńsk” – Sieradz pamięta / 2011 – Poświęcenie pomnika ofiar katastrofy pod Smoleńskiem w Sieradzu
1 grudnia 2018
Pasterka 2017 – Klasztor Sióstr Urszulanek SJK
1 grudnia 2018
„Smoleńsk” – Sieradz pamięta / 2011 – Poświęcenie pomnika ofiar katastrofy pod Smoleńskiem w Sieradzu
1 grudnia 2018
Pasterka 2017 – Klasztor Sióstr Urszulanek SJK
1 grudnia 2018
Udostępnij to:
W sobotę 13 czerwca 2015 roku odbyło się w sali Starostwa spotkanie promocyjne książki Ity Turowicz „Po obu stronach snu. Memuar sieradzki II”. Licznie zgromadzeni sieradzanie powitali serdecznie Autorkę, jej męża Stanisława Kwiatkowskiego, przybyłych gości: z Gdyni Wiosnę Adamowicz, z Poznania dr. Henryka Krzyżanowskiego z żoną Anną, z Lublina Józefa Krzyżanowskiego, ze Świdnicy Jacka Sługockiego z żoną Janiną, z Łodzi Irenę Witkowską, z Warszawy: Marię Mieszczańską i Barbarę Krupnik – córkę i wnuczkę Czesława Okońskiego, także Stanisława Szarrasa z wnukiem Karolem Czapnikiem, oraz Krzysztofa Chmielarczyka.

Z autorów listów opublikowanych w książce byli na sali jeszcze: Maria Pietruszewska, Zbigniew Boras, Cezary Zbrojewski i Jacek Brzostowski. Przybyły również autorki pięknych wspomnień o mamie Halinie Wilczyńskiej: Agnieszka Krysztofińska, Justyna Ostrowska, Monika Bartosiewicz, Malwina Wilczyńska-Dziubek nie mogła przybyć. Nie przyjechał również, mimo wcześniejszych zapowiedzi, Witold Lew-Starowicz, autor wzruszającego listu o mamie Jadwidze Lew-Starowicz.

Brakowało prof. Stanisława Balbusa z Krakowa, tak serdecznie pamiętanego z wieczoru promocyjnego poprzedniej książki Ity Turowicz „I wszystko w sny odchodzi… Memuar sieradzki”. Prof. Balbus w dniu 18 czerwca odbiera w Krakowie Nagrodę Miesiąca za książkę (przepiękną) „Zosia” poświęconą jego zmarłej żonie. Nie mogły też przybyć dr Ewa Stanisławiak z Warszawy i Marlena Brzozowska z Bydgoszczy. Cała trójka przysłała jednak listy do Autorki, które zostały odczytane na początku spotkania.


List Marleny Brzozowskiej z d. Nowysz przeczytała Ita Turowicz:

Droga Ito,
„Po obu stronach snu. Memuar sieradzki II” pozwala jeszcze bardziej zagłębić się w czas i w życie ludzi z Sieradza, w tym naszych bliskich krewnych – zarówno z perspektywy piszących, jak i czytelników. To konfrontacja z sobą, poszerzenie zewnętrznego świata i równocześnie spojrzenie w głąb siebie.

Wymalowany Twoją paletą Sieradz to wielobarwne, zatrzymane w kadrze czasu miejsca, ludzie, epizody i sytuacje, wyzwalające głębokie uczucia: wzruszenia, życzliwości czy też bólu i zadumy. Pragniemy wyrazić Ci nasze podziękowania za stworzenie tego swoistego fenomenu: tak precyzyjnego opisu doświadczeń i obserwacji, wymagającego chyba komputerowej pamięci, również pamięci życzliwej.

Interesujące jest także włączenie się do relacji innych, ujętych Twoim przykładem autorów. Najważniejsza jest jednak Twoja niezwykła potrzeba i wola utrwalenia sieradzkich doświadczeń i dzielenie się nimi. Wymagało to wielkiego wysiłku, nie mówiąc o talencie.
Chwała Ci za ten piękny wyraz miłości, za tę wspaniałą pracę!
Chwała też za możliwość ich wielokrotnego odczytywania oraz badania swojego spojrzenia, swoich przeżyć i tożsamości!
Jesteś nam bardzo bliska:-)
Pozdrawiamy cię bardzo ciepło,

Marlena Brzozowska
z córką Ewą Soroczyńską


List Ewy Stanisławiak z d. Janiak odczytała p. Hanna Krawczyk,
dyrektor Powiatowej Biblioteki Publicznej w Sieradzu:

Szanowna Autorko, Rynkowa Ito!
Pozostając pod wrażeniem Pani książki, pozwolę sobie na kilka refleksji w duchu uprawianej przez mnie psychologii pamięci, czyli trochę się powymądrzam.

Każdy z nas, odpowiadając na pytanie o to, kim jest i dokąd zmierza, budując poczucie własnej tożsamości, opiera się na zasobach własnej pamięci autobiograficznej. Poczucie tożsamości byłoby jednak niepełne bez tożsamości społecznej, bez uświadomienia sobie swojego miejsca w grupie, w społeczeństwie. I dlatego, oprócz wspomnień osobistych, ważne jest również to, co ze wspólnej przeszłości pamięta grupa lub jednostka w imieniu grupy.

Sieradzanie to szczęściarze.
Mają bowiem Panią – Itę Turowicz. Dokonała Pani wspaniałego dzieła.

Po pierwsze, utrwaliła Pani postacie i wydarzenia z naszej sieradzkiej przeszłości; po drugie, namalowała Pani wspaniałe, nasycone uczuciami obrazy tego, co minione;
po trzecie, dokonała Pani międzypokoleniowej transmisji wartości i norm; i w końcu,
po czwarte, według mnie najważniejsze, powiązała Pani nasze, sieradzan, historie życia z dziejami naszego miasta i społeczności, do której należeliśmy lub nadal należymy. Dostarczyła Pani ram czasowych i przestrzennych dla naszych osobistych wspomnień.

Śmiało można powiedzieć, że Pani książka, a trafniej byłoby rzec, Pani książki, to mocne spoiwo „sieradzkiej wspólnoty pamięci”. Jestem sieradzanką i mam szczęście, że mogę z tej wspólnoty korzystać.

I już na koniec, Pani Ito, Rynkowa Ito (przypominam, że sama Pani wymyśliła to określenie), bardzo dziękuję za „Drugi Memuar sieradzki”, a przy okazji i za Pierwszy. Dziękuję za zamieszczone w nim listy i związane z ich autorami historie, w tym za treści poświęcone pani Marii Pietruszewskiej i jej rodzinie, które wywołały u mnie lawinę wspomnień ze wspólnych wakacji w Starym Drawsku.

Dziękuję za przybliżenie postaci pani Marii Krzyżanowskiej, u której pobierałam lekcje angielskiego, choć, niestety, słabą byłam uczennicą.

Dziękuję za sentymentalne przeglądy, za wspaniały fotoreportażyk ślubny, za rozdział poświęcony tym, co odeszli.
Dziękuję za wszystko, bo wszystko było ważne.

Ewa Stanisławiak, z d. Janiak,
czyli Rynkowa Ewa

Warszawa, 7 czerwca 2015



List prof. Stanisława Balbusa przeczytał
z właściwą sobie maestrią Józef Krzyżanowski:

Droga Itu,
Książkę dostałem. Nie odpowiedziałem zaraz, bo mnie pochłonęła. Tyle w niej rzeczy rezonuje we mnie, i tak różnotonowo…

Książka, złożona z różności (w o wiele większym stopniu niż poprzednia), jest jakoś tajemniczo przeniknięta scalającą ją serdeczną tonacją, nie jedną, kilkoma, ale wszystkie Twoje. To się wyraźnie wyczuwa i nie trzeba Cię nawet wcześniej znać, żeby to usłyszeć.

Jest ona przedziwnie napisana, tak że w którymkolwiek miejscu człowiek by ją otworzył, od razu zostaje wessany i nie może się oderwać, dopóki nie pochłonie całości. Ciekawe, że to „wciąganie” nie omija i całej pierwszej części, złożonej przecież głównie z cudzych tekstów Zapewne dzięki temu, że Ty cały czas rozmawiasz sobie z nimi – ot, tak zwyczajnie, jak przy domowym stole, jakby od niechcenia, choć z taką uwagą dla każdego „cudzego słowa”.

Tutaj wtrącę uwagę literaturoznawczą; takie, widzisz, skrzywienie zawodowe.

Już przy poprzedniej książce napisałem Ci, że choć to osobisty memuar, czyli rzecz szczególnie subiektywna, to jednak Ty jako autorka minimalnie tylko eksponujesz siebie. Autorska czułość i serdeczność emanuje natomiast na zewnątrz, oświetlając Twój, nasz Świat. Otóż tak jest i tutaj. Tylko w o wiele większym stopniu. Dokonałaś pewnego – zamierzonego lub nie – artystycznego eksperymentu. Dopuściłaś bezpośrednio do głosu całe mnóstwo swoich bohaterów, sieradzan i nie-sieradzan, pozwoliłaś im mówić własnym głosem i własnymi słowami.

A jak to się dzieje, że jednocześnie wszystko to spowite jest aurą Twojej własnej i niczyjej innej opowieści (a zatem i Twojej osobowości) – to już Twoja artystyczna tajemnica, której dociekał nie będę. To przecież cudowne, że w naszym nowoczesnym świecie, coraz bardziej odartym z tajemnic, coś pozostaje jednak tajemnicą. I może dlatego chwyta za serce. Zamiast więc analizować, to Ci po prostu podziękuję. I jako zwykły czytelnik, i jako Twój od dziecka przyjaciel.

Moje stare „Miasteczko z pamięci” przeczytałem na końcu. Pierwsze strony dość dokładnie, resztę dość pobieżnie. Wystarczająco jednak, aby dojść do przekonania, że całe Twoje, pełne intuicyjnego wyczucia, opracowanie redaktorskie wyszło tekstowi zdecydowanie na dobre. Najbardziej spodobało mi się to, że „wtopiłaś” go w środek swojej książki, na równi z „listami”, czyli serdecznymi dopowiedzeniami tylu różnych osób. On przez to coś zyskał, coś, czego przedtem, gdy go napisałem, nie posiadał. Jakby udzieliła mu się trochę aura Twojej książki.

Ale choć go pięknie wtopiłaś w całość, to jednak ja jako autor widzę, że na tle Twojej opowieści, przenikniętej takim ciepłem, takim wdziękiem stylu, taką naturalną prostotą mowy, tak swobodnie melodyjnej – ten mój tekst mówi jakimś „sztucznym basem”, jakoś „exkatedralnie”. Chociaż kontekst Twojej opowieści (i innych przytaczanych listów) tłumi nieco ten „sztuczny bas”. Gdybym był młodszy, zazdrościłbym Ci tej lekkości, tej swobody opowieści, tych zdań, których wewnętrzny rytm jest rytmem naturalnego oddechu. A skoro nie zazdroszczę, to się zwyczajnie cieszę.

*

Twoja książka jest piękna. Przenika ją coś, co budzi po prostu miłość. Bo ona z miłości wyrasta. I to nie tylko do mojego – naszego – Sieradza. Co mnie w niej wzruszyło, teraz Ci nie napiszę, bo wzruszało mnie coś co krok. Czasem jakieś przenikliwe zdanie, trafny aforyzm, jakiś cudownie wyłowiony szczegół, jakiś szkic charakteru postaci jedną kreską zdania, jakiś obraz, scenka.

Czytając Twoją książkę, czułem się tak, jakbym po długiej, mozolnej wędrówce wrócił do własnego domu. Gdzie wszystko ma swoje miejsce i swój zapach, i tchnie spokojem.

Przepiękne są oczywiście Twoje „magdalenki”. Ta druga mnie zachwyciła. Zwłaszcza jej fragment końcowy. Mówisz, że „nie umiesz tego opisać”. Że to przeżycie „pozasłowne”. A jednak precyzyjnie, przejmująco między słowami to pozasłowne właśnie uchwyciłaś. Byłem tam – w Twoim dzieciństwie – przez mgnienie. Niespodzianką jest dla mnie rozdział o piosenkach naszej wczesnej i trochę późniejszej młodości. Niespodzianką innego rodzaju, jakoś przenikliwie osobistą, stały się dla mnie Twoje dawne rysunki. Jakieś serdeczne echo? Znów Twoja „magiczna sztuczka”? Bo oto „dodatek plastyczny” staje się tu naturalną częścią opowieści, sam buduje narrację, bez słów.

Tak samo jak rangi opowieści nabrało zwykłe przytoczenie młodzieńczej korespondencji z przyjaciółkami. Przynajmniej jedną z nich, Ewę, tę Sopocką Muzę, poznałem przecież osobiście. Nie wiedziałem, że odeszła. Tyle naszego świata odeszło. Tyle naszego świata jest już po Tamtej Stronie. I czeka na nas cierpliwie. Może z miłością? Tęsknotą? Jak my tutaj?

*

Uwierz mi, Itu, bardzo chciałbym być z Tobą, i Twoją książką, w Sieradzu, wśród „naszych” sieradzan. Ale to jednak, rozważnie rzecz biorąc, niemożliwe. Duchem i wyobraźnią będę tam z Tobą. I z całą tą niezwykłą sieradzką publicznością, do której miałem okazję mówić – nie bez wzruszenia i radości – pięć lat temu, przy promocji Twojego pierwszego memuaru.

Teraz serdeczności ślę Tobie, a ukłony sieradzanom i Sieradzowi

Stanisław Balbus

——————

Wszystkie listy zostały przyjęte serdecznymi brawami.
Następnie Autorka podzieliła się refleksjami na temat powstawania swojego drugiego memuaru:

Jest on niejako odpowiedzią na czytelniczą prośbę, sformułowaną przez panią Krysię Brodowską podczas pierwszego spotkania 30 czerwca 2010 roku: „Pani Ito, prosimy o tom drugi”. Odpowiedziałam wówczas: „Nie ma takiej opcji”. A jednak…

Po Autorce zabrał głos dr Henryk Krzyżanowski, którego list stał się zaczynem zamieszczonego w książce pięknego wspomnienia o Mamie, pani Marii z Rostworowskich Krzyżanowskiej, wieloletniej – i przez długi czas jedynej – nauczycielce języków obcych w Sieradzu. Jego pełne dowcipu uwagi odnoszące się do wybranych fragmentów memuaru spotkały się z entuzjastycznym odbiorem sali.

Wiosna Adamowicz nawiązała do swojego dzieciństwa, spędzonego w czasach okupacji w naszym mieście. Opowiedziała o swojej wędrówce po starym cmentarzu w poszukiwaniu grobu babci Aleksandry Krzywańskiej, zmarłej w 1939 roku, jednak grobu nie odnalazła – prawdopodobnie na jego miejscu powstały już inne groby. Pokazała także uroczą pamiątkę z Sieradza: poduszeczkę do igieł, utkaną w kolorach sieradzkiego pasiaka, a podarowaną przez siostrę Korentz, kierowniczkę tkalni w sieradzkim klasztorze.

Największą wszakże owację odebrał wiersz, napisany na okazję spotkania przez Józefa Krzyżanowskiego, pamiętanego przez wielu starszych sieradzan z czasów gimnazjalnych jako utalentowanego poetę i recytatora.

M O W A
na wernisażu książki Ity Turowicz
o Sieradzu miana

Powiem coś Tobie, Ito: choć już nieco stary
Jestem, czytać nie bardzo umiem memuary,
Bo śnię rzadko i zanim senna mara minie,
Pieśń mi się Leśmianowa snuje o Dziewczynie,
Którą dwunastu braci słysząc, pokochali
I mury chcieli zburzyć. Wiesz, co było dalej.

Więc nie chcę się, Itusiu, tak do końca zgodzić,
Że to, co się zdarzyło, całkiem w sny odchodzi.
Raczej pewnie odpływa i na drugim brzegu
Pamięci gdzieś przygasa, ale trwa w szeregu
Twarzy, zdarzeń, widoków, miasteczka obrazów…
Oczy wystarczy przymknąć – już jesteś w Sieradzu.

Ty nie sny przywołujesz, ale budzisz pamięć,
Pod Twym piórem ożywa dróg sieradzkich kamień,
Pompa w Rynku ożywa i kamienic sienie,
Z nich znajomi wychodzą, ożywa wspomnienie.
Widzę wtedy dziewczyny mego czasu młode,
I Mirkę Niewiadomską, i Dengę Jagodę,

Hankę Kolińską, widzę Misiakówną Elę,
Elkę Karską i Dzidkę, dziewcząt innych wiele.
I z wielką przyjemnością, powiem całkiem szczerze,
Z Itą do Rafałówki jadę na rowerze.
Widzę i Honoratę, Stanisława siostrę,
Wszystko trochę za mgiełką, jakby niezbyt ostre.

Stasia widzę Balbusa, co pisze eseje,
Nehringów obu, Smusa, ach, te stare dzieje.
Ożywają w pamięci Państwo Turowicze,
Janczarowie, Barańscy, Twardzi%2i, Świątek, szedł Suwała,
Szedł Zbyszek przzę,
Felchnerowie, Kaszyńscy, tudzież Milewicze.

Ożywa też Liceum, co było potęgą
Wiedzy, do niego z miną, cóż, nie zawsze tęgą
Młódź z różnych ulic miasta wartko posuwała.
Szli Józiowie – Leśniowski, Świątek, szedł Suwała,
Szedł Zbyszek Łazuchiewicz, by u szkolnych progów
Wejść w orbitę działania zacnych pedagogów.

Czekał na nas dyrektor, mądry, nieco srogi,
Co huczał, że nam skądeś pousuwa nogi,
Więc przy nim młódź wszeteczna chodziła jak trusia,
A on wiedział, co robi wtedy, zresztą musiał.
Czekały na nas panie, Kodjaszewska, przecie
Wyjątkowa zupełnie w tym sieradzkim świecie,

Klinkawska i Mrozińska, Jarzębowska, potem
Zadzimska za Wilczyńskim, w książce sporo o tem.
Groszewska, co się zdała surowego lica
(Na konferencjach uczniów broniła jak lwica),
Do nas mówiła, palcem stukając w stołowe
Blaty: „Cielęta wy jesteście maciejowe”.

Z panów jeszcze wymienię: Paszkowski, Zienterski,
Albiński, chemik, w krzyku na nas bohaterski,
Lecz serca gołębiego, i Olecki, klasyk,
Co umiejętnie wskrzeszał greckie, rzymskie czasy.
Wilczyński, fizyk fajny, Januszkiewicz, który
Przenosił umiejętnie nas w świat fiz-kultury.

Długie by jeszcze o tym snuć pieśni, powieści,
Ty, Ito, potrafiłaś Sieradz ucieleśnić,
Wydobyć z zapomnienia, w oku łzę zakręcić,
Że stanął tak jak żywy u brzegów pamięci
I dzięki Twoim księgom nie da się zapomnieć.
Więc dzisiaj tym wierszykiem niezdarnym ogromnie

Pragnę Ci podziękować, bo Kochana Ito,
Tym dziełem uczyniłaś rzecz w tym znakomitą
Dla nas wszystkich na pewno i dla potomności,
Wydarłaś Sieradz ze snu do rzeczywistości.
Będzie w ludzkiej pamięci istniał rzeczywiście,
Chociaż my odlecimy niczym z drzewa liście.

Może inni postrzegą Sieradz rozmaicie,
Lecz zawsze z sentymentem, a to dzięki Icie!

Sieradz, 13 czerwca 2015

Zabierali głos jeszcze: Zbigniew Boras, Stanisław Szarras, Hanna Krawczyk, Krystyna Brodowska, Joanna Chachuła, Irena Witkowska, Maria Pietruszewska, Krzysztof Chmielarczyk, Jan Pietrzak, Łukasz Piotrowski. Serdeczną atmosferę spotkania zwieńczyło podpisywanie książek przez Autorkę.

 

 

***

Zobacz także:

Udostępnij to: