2011 – Popielgrzymkowe refleksje

2011 – Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (Boże Ciało) w parafii pw. Wszystkich Świętych w Sieradzu
23 czerwca 2011
Featured Video Play Icon
Homilie ks. Zygmunta Majdzińskiego. Lata 2018-2011
17 września 2011
2011 – Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (Boże Ciało) w parafii pw. Wszystkich Świętych w Sieradzu
23 czerwca 2011
Featured Video Play Icon
Homilie ks. Zygmunta Majdzińskiego. Lata 2018-2011
17 września 2011
Udostępnij to:

Sieradz, 14 września 2011

Na pielgrzymim szlaku – wiadomo – jest wędrówka i są postoje. To na postojach odpoczywamy, często wspólnie wielbimy Boga tańcem, zbieramy siły na kolejny etap wędrówki, spożywamy posiłki. I właśnie przy posiłkach chciałbym się nieco zatrzymać. Wiem, że wielu pielgrzymom to, co napiszę, może się nie spodobać, a nawet mogą się poczuć urażeni, ale zachęcam do przeczytania całości, a potem do zastanowienia się i refleksji.

Czym jest dla mnie pielgrzymi trud?
Może warto zadać sobie pytanie, czym dla mnie – bracie i siostro – jest pielgrzymka ? Po co pielgrzymuję na Jasną Górę ? Co chcę i jestem gotowy ofiarować Bogu? Z jak wielkim oburzeniem została przyjęta przez niektórych pielgrzymów decyzja ks. kierownika, że w tym roku nie będzie samochodu dla bagażu podręcznego i każdy będzie musiał go nieść na ramionach. Rzeczywiście, samochodu na bagaże podręczne nie było, ale znalazły się inne, prywatne samochody, załatwione przez samych pielgrzymów, które wiozły przez całą drogę ich bagaże. Przyświecało hasło: po co mam się męczyć , po co mam dźwigać jakiś ciężar? Wystarczy, że idę.

A może warto też spojrzeć od strony wiary, czym jest dla mnie ten mały bagaż? Może przypomnieniem krzyża, cierpienia, z którym musimy się zmagać każdego dnia –  a jednocześnie tego, że możemy to cierpienie ofiarować Bogu jako wynagrodzenie za nasze grzechy. Oczywiście, człowiek wybierając się na pielgrzymkę, chce iść za Jezusem, ale już bez tego krzyża, bez tego podręcznego bagażu, bez cierpienia.  A Pan Jezus mówi: „Kto nie bierze krzyża swego, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”. Warto się nad tym zastanowić.

Chodzę z pielgrzymką sieradzką od kilku lat i każdego roku, obserwując zachowanie pewnej grupy ludzi, zastanawiam się, czym jest dla nich trud pieszej pielgrzymki. Mówię zwłaszcza o trzech pierwszych dniach  wspólnego wędrowania do Maryi. Kolejne bowiem dni to już pobyt na Jasnej Górze, a w drogę powrotną wyrusza zawsze znacznie mniej osób.

Czy może być inaczej?
Tu krótka refleksja. Od trzech lat pielgrzymuję z pielgrzymką warszawską, która ma do pokonania ponad 300 km w 10 dni. Odcinki, które pokonujemy, liczą średnio od 30 do 43 km dziennie. Tam jest nie do pomyślenia, żeby jechały jakieś samochody z podręcznymi bagażami, albo obecność osób, które robią z pielgrzymki piknik, jak to ma czasem miejsce na sieradzkiej. Postój obiadowy trwa godzinę, a normalny tylko 30 minut.  Pielgrzym rano szykuje sobie kanapki, niesie w plecaku wodę, płaszcz przeciwdeszczowy,  bo wie, że nikt mu tego nie poniesie i trzeba sobie radzić w każdych warunkach.
Jeżeli ktoś zaśpi i nie naszykuje kanapek –  to pierwszy posiłek może zjeść dopiero podczas przerwy obiadowej, bo postoje mogą okazać się w lesie lub na łące, gdzie nie ma sklepu. Oczywiście, jedzie również sklepik pielgrzymkowy, ale ceny w nim do najtańszych nie należą. Życzę każdemu doświadczenia takiej pielgrzymki, gdzie przez 10 dni tylko się idzie i modli, od rana do późnego popołudnia. Chylę czoło przed warszawskimi pielgrzymami, szczególnie przed starszymi, którzy po całodziennym marszu muszą spać w namiotach, stodołach, gdzie umyć się trzeba w misce za stodołą, a nieraz  iść w mokrych ubraniach, bo nie wszystko zdążyło wyschnąć. Wtedy człowiek nabiera pokory, której tak brakuje niektórym pielgrzymom na naszej sieradzkiej pielgrzymce. Tym, którym się zdaje, że bardzo cierpią, bo trzeba iść aż trzy dni do Częstochowy.

Wędrówka – tak, dyskomfort – nie
Pierwszy dzień naszej wędrówki dla większości pielgrzymów kończy się w Konopnicy przy pięknym zabytkowym kościele. I już pierwszego dnia można zauważyć, jak niektórzy nie radzą sobie z pewnym dyskomfortem, wpisanym przecież w pielgrzymowanie. Widzimy, ilu zatroskanych rodziców przyjeżdża do swoich bliskich, których nie widzieli aż kilka godzin, dowożąc oczywiście jedzenie, ciasta, napoje, pizzę itp. Zdarzają się rodzice, którzy zabierają swoich milusińskich na nocleg do Sieradza i rano przywożą od razu na wyjście. Bo przecież synuś czy córcia nie będą spali na deskach w zatłoczonej remizie, bez ciepłej wody i prysznica. Pielgrzymka owszem – zdrowy jest taki ruch na świeżym powietrzu, można też zrzucić parę kilogramów i pomóc sylwetce – ale rzecz jasna bez bagażu i spania w skrajnych warunkach.  Co sądzić o niedojrzałości ludzi, którzy tak postępują? Starszych, czyli rodziców, ale i młodych, którzy na to przystają?

„Pielgrzymkowe ekipy”
Kolejnym fenomenem na naszej sieradzkiej pielgrzymce są swego rodzaju „pielgrzymkowe ekipy”, że nie użyję gorszego słowa , które pielgrzymują od wielu lat i swoim zachowaniem sieją zgorszenie wśród pielgrzymów i mieszkańców miejscowości po drodze. Mam tutaj na myśli spożywanie posiłków na naszych postojach. Właśnie nad tymi posiłkami chciałbym się troszkę dłużej zatrzymać.
Czy człowiek w dzisiejszych czasach nie potrafi już pościć ? Chyba nie, bo to, co obserwujemy na postojach, często woła o pomstę do nieba. Pozwoliłem sobie dodać trochę zdjęć, by udokumentować pewną obłudę, która towarzyszy nam każdego roku. Czy obiady, które możemy wykupić, już nam nie wystarczają ? Czy nie potrafimy zadowolić się kromką chleba z wędliną, którą możemy zakupić w sklepie ? Albo przygotować sobie rano przed wyjściem kanapki ? Przecież w miejscach noclegów są sklepy, jest prąd, można zrobić sobie gorącą herbatę i niczego tak naprawdę nam nie brakuje. Ale widać niestety, że jest inaczej.

Piknik rozciągnięty na trzy dni?
Na sieradzkiej pielgrzymce można dobrze zjeść, co widać na zdjęciach. Pielgrzymi zabierają ze sobą całe samochody jedzenia i to jakiego: są kurczaki, kotlety mielone, schabowe, arbuzy, ciasta, wędliny domowej roboty, warzywa, soczki, napoje, różne odmiany kaw (na ciepło, na zimno). Można też zjeść pyszne sałatki ze świeżych pomidorów, ogórka i cebuli, albo chlebek ze smalcem, skwareczkami i ogórkiem małosolnym. A jeżeli to jest za mało – są gotowane jajka na miękko lub na twardo z majonezem. Niektórym kurze jajka już nie wystarczą, oni jedzą… przepiórcze.

Wierzcie mi, gdy to piszę, śmiać mi się chce na myśl, jaki obraz pielgrzymki przyświeca niektórym, gdy postanawiają ruszyć na pątniczy szlak. Przejść się i dobrze zjeść na świeżym powietrzu? Taki piknik rozciągnięty na trzy dni? Często fotografowani przeze mnie pielgrzymi pięknie pozowali, uśmiechali się do zdjęć.  Nie czuli się, broń Boże, przychwyceni na gorącym uczynku. Taka myśl im nie przyszła do głowy. A smutne jest i to, że księża, którzy z nami pielgrzymują, zdają się takie zachowanie akceptować. Nie śmiem prawie przypuszczać, że może się to czasem wydawać wygodne, że gdyby nie ci „wyjątkowi pielgrzymi”, niektórzy z księży nie mieliby gdzie przysiąść i tak dobrze zjeść.

Gorzkie słowo
Może powinno się utworzyć jeszcze jedną grupę, która by pielgrzymowała z nami, a raczej za nami. Jest bowiem grupa pokutna, która wyrusza na wybranych odcinkach pierwsza i dopiero po 15 minutach wychodzą pozostali. To może należałoby utworzyć grupę turystyczną wzajemnej adoracji, której dotyczy ten artykuł? Mogliby wychodzić godzinę po wszystkich pielgrzymach, którzy pragną w trudzie, modlitwie, zadumie i czasem bólu pielgrzymować i pokutować. Ja nie chciałbym być utożsamiany na pielgrzymce z tamtymi ludźmi.

Wzór św. Maksymiliana
Podczas jednego z odcinków, gdy szedłem w grupie pokutnej, spojrzałem na nasz pielgrzymkowy znaczek. Na jednej stronie przedstawiony jest św. Maksymilian Kolbe, który –  jak wiemy – zmarł śmiercią głodową w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Niesiemy go na piersiach, ale nie myślimy o jego przykładzie, ani o ludziach, którzy umierają z głodu każdego dnia na całym świecie, którym brakuje nawet chleba. Nie chcemy nawet odrobiny postu doświadczyć w swojej wędrówce.

*

Pamiętajmy, że opisane postawy i zachowania rzutują na opinię o całej pielgrzymce sieradzkiej. A przecież większość nie zasługuje na takie słowa. Wiem, że wielu pielgrzymów jest podobnie jak ja oburzonych i zniesmaczonych postawą osób, które nie wiedzą, co znaczy pielgrzymka, post, pokuta, cierpienie, umartwianie się, myśl o Bogu. A przecież Bóg widzi, jakimi jesteśmy ludźmi – na pielgrzymce i na co dzień. Chyba nie tędy droga, pielgrzymie. I jeśli dalej masz tak pielgrzymować, to może lepiej zostań w domu i nie siej zgorszenia, by inni nie brali złego przykładu. Wierzę, że to się zmieni, że wzrośnie świadomość i będziemy pielgrzymować tak, jak inne piesze pielgrzymki w Polsce.  Osoby, które poczuły się dotknięte tym artykułem i zdjęciami, przepraszam, ale uważam, że należy mówić nie tylko o wspaniałej atmosferze, która panuje na sieradzkiej pielgrzymce. Trzeba również spojrzeć w duchu prawdy.

Łukasz Piotrowski


Poniżej prezentuję zdjęcia, które wykonałem na postojach 401 PPS.

 

 

***

Zobacz także:

Udostępnij to: