Poznaję Boży świat / 2018 – Francja, La Salette i wieczorna procesja ze świecami
20 czerwca 2020400 Piesza Sieradzka Pielgrzymka na Jasną Górę (2010r.)
21 czerwca 2020Dzieciństwo – 23 sierpnia 1924 r. w miasteczku Paravati w Kalabrii dziewiętnastoletnia Filomena Maria Angela Evolo urodziła swoje pierworodne dziecko, dziewczynkę, której nadano imię Natuzza. Miesiąc przed jej narodzinami jej ojciec, Fortunato Evolo, wyjechał do Argentyny w poszukiwaniu pracy i przestał się kontaktować z rodziną. W ciągu kolejnych siedmiu lat mama Natuzzy urodziła jeszcze pięciu synów: Dominika, Antoniego, Franciszka, Wincentego i Pasquale. Nie wiadomo, kto był ich ojcem, ale wszyscy otrzymali nazwisko Evolo. Mieszkańcy Paravati mieli temat do złośliwych plotek i pełnych pogardy komentarzy o Marii Angeli i jej dzieciach, które nazywali bękartami. Natuzza wychowywała się w wyjątkowo trudnych warunkach i w wielkiej biedzie. Już jako pięcioletnie dziecko chodziła do piekarni i w milczeniu czekała, wzbudzając litość, a kiedy otrzymała kilka bułek, natychmiast niosła je dla swoich głodnych braci. Z powodu braku pieniędzy Natuzza nie mogła pójść do szkoły i dlatego przez całe życie pozostała analfabetką. Pomimo skrajnej nędzy była dzieckiem radosnym, zatroskanym o swoich braci i rówieśników z Paravati. W obliczu różnych trudności, kłopotów nigdy się nie zniechęcała i nie upadała na duchu, ale z jeszcze większą energią je przezwyciężała, otwierając się na innych i niosąc im pomoc. Była dzieckiem pogodnym, choć równocześnie naznaczonym cierpieniem spowodowanym wielką biedą i moralnym zagubieniem swej mamy. Natuzza gorąco prosiła Matkę Najświętszą o jej nawrócenie. Już w wieku sześciu lat dziewczynka otrzymała wyjątkowy dar widzenia Pana Jezusa, Matki Bożej, aniołów i świętych. Kiedy po raz pierwszy pokazała się jej Matka Boża, Natuzza nie wiedziała, kim Ona jest. Zachowywała to wszystko w tajemnicy, gdyż tak jej poradził miejscowy proboszcz. W 1934 r. Maria Angela, mama Natuzzy, zostaje skazana na więzienie za kradzież kury, którą zabiła i potem ugotowała dla swoich wygłodniałych dzieci. Kiedy kobieta przebywała w więzieniu, właścicielka mieszkania bez żadnej litości wyrzuciła rodzeństwo na bruk, gdyż nie zapłacono jej czynszu. Natuzza razem z braćmi znalazła się na ulicy; dzieci musiały nocować pod schodami. To były bardzo bolesne dni dla Natuzzy, która z wielką ufnością błagała wówczas o pomoc Matkę Bożą. Pewnego razu podczas modlitwy usłyszała głos: „Odwagi, teraz znajdę dla was mieszkanie”. Rzeczywiście, kilka dni później znalazło się dla sierot jedno z nowo wybudowanych mieszkań komunalnych. Kiedy rodzeństwo się tam wprowadziło, Natuzzy objawił się św. Franciszek da Paola, który powiedział dziewczynce, że wkrótce jej mama wróci do domu, a ona sama będzie mogła pomagać rodzinie. Po trzech dniach od tego objawienia Maria Angela faktycznie została zwolniona z więzienia i wróciła do domu. Natuzzy natomiast zaproponowano pracę służącej w domu adwokata nazwiskiem Colloca. Odtąd każdego miesiąca Natuzza mogła wspierać swoją rodzinę skromną pensją.
Spotkania ze zmarłymi W tym okresie Natuzza często prowadzi rozmowy z Panem Jezusem i Matką Bożą oraz nosi w swoim ciele niewidzialne stygmaty, które zadają jej wielkie cierpienie w każdy piątek oraz w okresie Wielkiego Postu. Późnym latem 1939 r. Natuzza otrzymuje od Boga dar spotykania się z ludźmi zmarłymi. Początkowo było jej trudno odróżnić ich od osób żyjących na ziemi, dopiero później oswoiła się z ich obecnością i przestała się ich bać. Traktowała ich jak osoby bliskie i zaprzyjaźnione. Pan Bóg pozwalał tym zmarłym, aby poprzez Natuzzę przekazywali swoim krewnym, że istnieje życie po śmierci, że jest niebo, czyściec oraz piekło. Wzywali do nawrócenia i życia zgodnego z nauką Kościoła katolickiego, do codziennej, wytrwałej modlitwy oraz do regularnego przystępowania do sakramentów pokuty i Eucharystii. Pierwszymi adresatami tych orędzi było małżeństwo Silvia i Alby Colloców, u których Natuzza pracowała. Początkowo oboje małżonkowie mieli wątpliwości i nie dowierzali dziewczynie, ponieważ tajemnicze zjawiska pojawiały się u niej każdego dnia. W końcu postanowili poinformować o wszystkim władze kościelne, które zadecydowały, że trzeba piętnastoletnią Natuzzę poddać egzorcyzmom. Było to dla niej bolesne upokorzenie, lecz przyjęła je z uległością i pokorą. Podczas egzorcyzmów powiedziała do kapłanów: „Modlicie się, aby Bóg wyzwolił mnie od demonów, ale tutaj ich nie ma, są natomiast liczni aniołowie”. Egzorcyzmy wykazały ponad wszelką wątpliwość, że Natuzza nie jest pod wpływem duchów nieczystych. Kiedy po tym upokarzającym doświadczeniu dziewczyna wracała wieczorem do domu, spotkała na drodze zakonnika w habicie dominikańskim, który udzielił jej błogosławieństwa, mówiąc, że jest św. Tomaszem z Akwinu. Powiedział jej też, że od dzisiaj już codziennie w dzień i w nocy będzie się spotykała z duszami czyśćcowymi. Błogosławieństwo św. Tomasza z Akwinu utwierdziło Natuzzę w przekonaniu, że spotkania ze zmarłymi pochodzą z inicjatywy i woli samego Boga. W niedługim czasie lokalne władze kościelne uznały ich autentyczność.
Pierwsze stygmaty i bilokacje – W 1938 r. pojawił się dziwny fenomen: z tych miejsc na ciele Natuzzy, w których Jezus miał rany, zaczęła codziennie wypływać krew. Badania lekarskie dziewczyny wykazały, że jest ona zdrowa i nie ma żadnych ran, a pomimo tego przez jej skórę wypływa krew. Na bandażach i chusteczkach, którymi wycierano krew Natuzzy, pojawiały się wizerunki Jezusa, Maryi, świętych, a także napisy z modlitwami po łacinie, francusku, angielsku, niemiecku, grecku i aramejsku – a więc w językach, których dziewczyna w ogóle nie rozumiała. Te dziwne zjawiska zostały po raz pierwszy naukowo udokumentowane przez lekarzy w 1939 r. Doktor Domenico Naccari po przyłożeniu i zdjęciu opatrunku Natuzzy był świadkiem powstania na nim tekstu modlitwy do Dzieciątka Jezus. Kiedy przyłożył następny opatrunek na ranę dziewczyny, powstawał na nim dalszy ciąg tekstu tej samej modlitwy. Zdumienie lekarzy było ogromne, tym bardziej że sami zakładali opatrunki i dopilnowali tego, aby nikt nie mógł nic na nich napisać. Bandaże z napisami i świętymi symbolami zachowały się do dnia dzisiejszego. Natuzza za wszelką cenę chciała ukryć przed innymi ludźmi fakt swoich tajemniczych krwotoków. Okazało się to jednak niemożliwe: krwotoki i napisy pojawiały się niezależnie od jej woli. W 1939 r. zaczęło się mówić o przypadkach bilokacji Natuzzy. Poprzez bilokację dziewczyna odwiedzała różne osoby, które potrzebowały duchowej pomocy; często pojawiała się w towarzystwie aniołów lub osób zmarłych. Wiadomość o tych wszystkich nadzwyczajnych charyzmatach Natuzzy Evolo szybko rozeszła się wśród ludzi. Zaczęli do niej przybywać nie tylko ludzie świeccy, ale również osoby zakonne, księża i biskupi. Kuria biskupia dyskretnie obserwowała Natuzzę. Do tego celu został wydelegowany proboszcz katedry w Mileto ks. F. Pititto, który przeprowadzał z dziewczyną rozmowy, opisywał różne nadzwyczajne wydarzenia z jej życia, dołączając dokumentację medyczną. Badania lekarskie wykonane pod kierunkiem dra Giuseppe Naccariego wykluczyły możliwość, że krwotoki u Natuzzy mają podłoże histeryczne, również psychiatrzy stwierdzili, że dziewczyna ma zdrową psychikę i że wszystko wskazuje na wiarygodność jej nadprzyrodzonych wizji, ekstaz oraz rozmów ze zmarłymi. Władze kościelne skłaniały się do przekonania, że to, co się dzieje z Natuzzą, jest wynikiem Bożego działania, a nie ingerencji duchów nieczystych.
Sceptycyzm bpa Albery i dra Gemellego – W grudniu 1939 r. Paolo Albera, biskup diecezji Mileto, poprosił o opinię w sprawie Natuzzy słynnego konwertytę dra Agostina Gemellego, rektora Uniwersytetu Katolickiego w Mediolanie (tego samego, który uznał, że stygmaty św. o. Pio miały charakter psychopatologiczny i histeryczny). W odpowiedzi doktor Gemelli zakwestionował dotychczasowe badania medyczne wykonane u Natuzzy, poddał ostrej krytyce dra Naccariego i na koniec stwierdził, że jego zdaniem te wszystkie nadzwyczajne zjawiska są wynikiem histerii. Radził, aby władze kościelne przestały się nimi zajmować, a wtedy wszystko się szybko wyciszy i ustanie. Biskup Albera zastosował się do sugestii dra Gemellego. Jednak mimo to u Natuzzy nic się nie wyciszyło i nic nie ustało. Doktor Naccari pod presją krytyki ze strony dra Gemellego zmienił swoje zdanie odnośnie do Natuzzy, przychylając się do opinii słynnego profesora, że te nadzwyczajne zjawiska, które się dzieją wokół niej, mają podłoże histeryczne. 29 czerwca 1940 r. biskup Albera udzielał w Paravati sakramentu bierzmowania. Kiedy namaszczał olejem krzyżma czoło Natuzzy, dziewczyna nagle poczuła na plecach przejmujący ból. Po chwili okazało się, że pojawiła się tam duża krwawiąca rana w kształcie krzyża, która na oczach wszystkich obecnych odbiła się na białej koszuli dziewczyny. W ten sposób Pan Jezus stopniowo wprowadzał Natuzzę w tajemnicę współuczestniczenia w swoim cierpieniu za zbawienie wszystkich ludzi. W 1967 r. tak Jezus mówił do Natuzzy: „Zapytałem cię w 1938 r.: »Czy mogę oprzeć się na tobie jednym palcem?«. Odpowiedziałaś: »Tak«. Innym razem w 1944 r. pytałem: »Czy mogę oprzeć się na tobie jedną ręką?«. Odpowiedziałaś: »Tak«. W 1966 r. zapytałem: »Czy mogę oprzeć się na tobie moimi ramionami?« – i wtedy z radością odpowiedziałaś: »Tak, kochaj mnie i prowadź swoimi krzyżami«”. Kilka dni po bierzmowaniu objawiła się Natuzzy Matka Boża, która oznajmiła jej, że 26 lipca 1940 r. doświadczy pozornej śmierci. Natuzza nie wiedziała, co to znaczy „pozorna śmierć”, i zrozumiała, że umrze 26 lipca. Wiadomość ta lotem błyskawicy rozeszła się w całej Italii, wzbudzając wielkie zainteresowanie wśród dziennikarzy. W dzień zapowiedzianej śmierci Natuzzy przed domem państwa Colloców zebrały się tłumy ludzi; przyszli m.in. dziennikarze największych gazet, a także lekarze gotowi nieść medyczną pomoc. Pod wieczór 26 lipca Natuzza wpadła w odrętwienie, straciła całkowicie kontakt ze światem zewnętrznym, a jej ciało się usztywniło. Był to letarg, który trwał przez siedem godzin. Lekarze dawali dziewczynie różne zastrzyki, aby ją przebudzić, ale nic nie skutkowało. Po siedmiu godzinach Natuzza nagle wróciła do normalności, tak jakby nic się nie stało. Podczas tych siedmiu godzin swej pozornej śmierci Natuzza zobaczyła w wizji między innymi kościół i towarzyszące mu obiekty, które w przyszłości miały być wybudowane w Paravati. Zebrani ludzie byli zawiedzeni, że przepowiednia się nie spełniła, i zaczęli wątpić w to wszystko, co mówiła Natuzza. Po tym wydarzeniu biskup zalecił natychmiastową kurację Natuzzy w szpitalu psychiatrycznym w Reggio di Calabria. Tak latem 2009 r. dziewczyna wspominała swój pobyt w szpitalu: „Posłali mnie do domu wariatów, mówili mi, że jestem obłąkaną histeryczką i że muszę poddać się kuracji. Pojechałam tam z podniesioną głową, uznałam to za wolę Bożą, gdyż również tam mogłam pomagać wszystkim, którzy tego potrzebowali, służąc im w tamtym miejscu”. Podczas pobytu w szpitalu jedyną pociechą dla Natuzzy były objawienia Matki Bożej, która koiła jej ból. Maryja mówiła jej, że jest dzieckiem Bożym, i prosiła, aby przestała płakać, gdyż wybrała posłuszeństwo Bogu, godząc się z decyzją biskupa. Podczas dwumiesięcznego pobytu w szpitalu psychiatrycznym Natuzza rozmawiała z chorymi, modliła się z nimi i za nich, pocieszała ich, mówiąc im o Bogu i o Jego nieskończonym miłosierdziu. Mówiła: „W każdym chorym trzeba widzieć Jezusa i trzeba go kochać tak, jakby to był Jezus we własnej osobie”. W szpitalu Natuzza miała częste wizyty dusz czyśćcowych w dzień i w nocy, przeżywała także mistyczne ekstazy. Lekarze byli zdumieni pojawiającymi się u niej krwotokami, wprost ze zdrowej skóry. Podczas wycierania jej krwi na chusteczkach i bandażach pojawiały się święte symbole, napisy lub teksty modlitw. Dyrektor szpitala poddał Natuzzę testowi Rorschacha, służącemu do diagnozowania psychicznych anomalii. Wyniki testu nie pozostawiały żadnych wątpliwości co do tego, że Natuzza nie ma żadnych oznak choroby psychicznej. Stwierdzono, że wykluczona jest autosugestia, a zjawiska, które zaobserwowano u dziewczyny, nie da się wyjaśnić na obecnym poziomie wiedzy; wyrażono tylko nadzieję, że jedynie parapsychologia może dać jakąś odpowiedź. Dyrektor szpitala, prof. Puca, był przekonany, że najlepszym lekarstwem dla Natuzzy byłoby zamążpójście, rodzenie oraz wychowywanie dzieci. Natuzza jednak była tak zakochana w Jezusie, że w ogóle nie myślała o małżeństwie. Tak mówiła do o. Cordiana w 2001 r.: „Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Jezusa, byłam malutka i zakochałam się w Nim, dlatego mówiłam: »nigdy nie wyjdę za mąż, pragnę zostać siostrą zakonną. Dzisiaj jestem jeszcze bardziej w Nim zakochana«”. Natuzza zwróciła się do sióstr pracujących w szpitalu, aby przyjęły ją do swej wspólnoty. Zakonnice nie zgodziły się jednak przyjąć analfabetki. Przez dwa miesiące pobytu w szpitalu wykonano u Natuzzy wszystkie możliwe badania i nie było powodu, aby ją dłużej hospitalizować. Dziewczyna wróciła do domu przed świętami Bożego Narodzenia.
Początki małżeństwa Najważniejszym zaleceniem lekarskim było jak najszybsze wydanie Natuzzy za mąż. Po wypisaniu dziewczyny ze szpitala, Giuseppina i Antonio, jej dziadkowie ze strony mamy, przyjęli ją do swego domu z wielką miłocią. Natuzza była jedną z najładniejszych dziewcząt w Paravati i zaczęli się nią interesować miejscowi młodzieńcy, a w sposób szczególny Pasquale Nicolace. Wszyscy, w tym także ksiądz proboszcz, namawiali Natuzzę, aby wyszła za niego za mąż. Dziewczyna z całą pewnością nie dałaby się przekonać co do tego, gdyby nie otrzymała bezpośredniej wskazówki od Jezusa i Maryi, ażeby przyjęła sakrament małżeństwa oraz aby uczyła się być kochającą żoną i matką. Zaręczyny Natuzzy z Pasquale dokonały się w obecności księdza proboszcza. Ponieważ trwała druga wojna światowa, Pasquale został wcielony do wojska i wysłany na front. Władze kościelne podjęły decyzję o przyśpieszeniu ślubu, który został zawarty w katedrze w Mileto 14 sierpnia 1943 r. – per procura, czyli pod nieobecność pana młodego. Kiedy Pasquale wrócił 14 stycznia 1944 r., wspólnie z Natuzzą otrzymali od proboszcza błogosławieństwo małżeńskie i zamieszkali razem w bardzo biednym mieszkaniu w centrum Paravati. Pasquale był cieślą. Wbrew przewidywaniom lekarzy po ślubie u panny młodej nie ustały mistyczne stany; w dalszym ciągu pojawiały się u Natuzzy tajemnicze krwotoki, stygmaty, nadal miała objawienia Jezusa i Maryi oraz spotkania z duszami czyśćcowymi. Do jej mieszkania nieustannie przychodzili ludzie z prośbą o modlitwę. Tak Natuzza w 1989 r. wspomina tamten okres: „Zawsze z pomocą przychodzi mi Jezus. Potrafię zawsze pogodzić to, co muszę zrobić dla rodziny, z tym, co powinnam uczynić dla ludzi. Wstaję wcześnie każdego dnia i idę późno spać, zawsze wykonuję wszystkie domowe sprawy. Nigdy nie zostawiłam dzieci bez nakarmienia lub bez wyprasowania ich koszul”. „Kiedy wyszłam za mąż, mieszkałam w ubogim i brzydkim domu. Sąsiedzi mówili mi: »Natuzza, czy potrzebujesz umeblowanie?«. A ja: „Mam pełną kasę”. A mieliśmy tylko 3 prześcieradła. Byłam zadowolona i dziękowałam Panu, myślałam: ja mam przynajmniej trzy prześcieradła, a są tacy, którzy nawet nie mają łóżka do spania. Trzeba zawsze być zadowolonym, ponieważ wszystko jest darem i łaską”. Po trzech dniach pożycia małżeńskiego, 17 stycznia 1944 r., Natuzzę nawiedzają wątpliwości, czy jej małżeństwo przeżywane w całej swojej pełni było rzeczywiście zgodne z wolą Jezusa. W pewnym momencie cała izba została napełniona niebieskim światłem i pojawiła się Matka Boża. Natuzza przeprosiła z płaczem, że przyjmuje Ją w tak brzydkim mieszkaniu. Wtedy Maryja powiedziała, aby się nie przejmowała, ponieważ powstanie nowy dom, który będzie się nazywał Niepokalane Serce Maryi Schronieniem Dusz. W ten sposób Matka Boża przepowiedziała młodej mężatce powstanie nowego kościoła oraz ośrodka kultu maryjnego w Paravati – tego samego, który pokazała jej w najdrobniejszych detalach w wizji podczas jej „pozornej śmierci” 26 lipca 1940 r. Sanktuarium to ma być schronieniem dla wszystkich grzeszników, również dla dusz czyśćcowych, ponieważ ludzkie dusze nigdy nie umierają. Matka Boża prosiła Natuzzę, aby na razie nikomu nie mówiła o tym planie, do czasu kiedy otrzyma wyraźne polecenie. Stało się to 40 lat później. Wtedy to po rozmowie Natuzzy z proboszczem powstało Stowarzyszenie Niepokalanego Serca Maryi Schronienia Dusz, które następnie zostało przekształcone w fundację. 17 stycznia 1944 r. objawił się Natuzzy również Jezus z apostołem Janem, który nic nie mówił, tylko się uśmiechał. Natuzza ze łzami w oczach żaliła się Jezusowi, że od chwili ślubu nie czuje się godna Jego miłości. „Zawsze ciebie kocham – odpowiedział Jezus – i jeszcze bardziej wtedy, gdy gorliwie wypełniasz swoje obowiązki żony i matki”. Na koniec Pan Jezus dodał: „Daję ci świeże, pachnące kwiaty i biada ci, jeżeli nie będziesz ich strzegła”. Dopiero po trzech dniach Matka Boża wyjaśniła Natuzzy, że kwiaty, o których mówił Jezus, to są ludzie, którzy będą do niej przychodzić, a jej zadaniem jest, aby prowadzić ich do nawrócenia. Podczas objawienia 17 stycznia 1944 r. w promieniu 100 metrów od tego miejsca słychać było tak przepiękny śpiew chóru, że wszyscy mieszkańcy oraz przechodnie słuchali go z zachwytem i w wielkim skupieniu. Był to czytelny znak dla mieszkańców, że Natuzza została wybrana przez Boga do wypełnienia ważnej misji. Od tamtego czasu za każdym razem, kiedy Natuzza przeżywała stany mistyczne, zgromadzeni w jej mieszkaniu ludzie słyszeli ten wspaniały śpiew wydobywający się z piersi mistyczki, będącej w stanie ekstazy.
Pierwsze lata posługi – Do mieszkania Evolów zaczęły przychodzić tłumy ludzi, którzy prosili Natuzzę o radę, o modlitwę, o informacje o zmarłych, o poległych lub zaginionych żołnierzach. Natuzza przyjmowała przybyłych i odpowiadała im na ich pytania, wykazując ponadnaturalną znajomość wszystkich spraw. Ze szczerością mówiła, że nic innego nie czyni, jak tylko głośno powtarza to, co mówią jej aniołowie tych ludzi. Natuzza widziała zmarłych, którzy towarzyszyli osobom przychodzącym do niej z prośbą o pomoc. Na początku nie rozróżniała ludzi żyjących i zmarłych i dlatego pytała każdego, czy jest zmarłym czy nie. Pan Bóg udzielił Natuzzy daru widzenia aniołów w pięknym, jaśniejącym, jakby ludzkim ciele. Aniołowie to czysto duchowe istoty, których zadaniem jest towarzyszenie każdej ludzkiej osobie, pomaganie jej w pokonywaniu pokus, przeprowadzanie jej przez trudne doświadczenia w czasie ziemskiego życia oraz umacnianie jej w czasie czyśćcowych cierpień. Anioł opuszcza po śmierci tylko tych ludzi, którzy swoimi grzechami skazali siebie na wieczność piekła. Podczas jednego ze spotkań ze swoim Aniołem Stróżem Natuzza wyraziła żal, że nie jest w stanie wspomagać materialnie biednych, ponieważ sama żyje w wielkim ubóstwie. W odpowiedzi usłyszała słowa: „Lepiej jest być ubogim w dobrach ziemskich aniżeli biednym na duszy i w wierze. Najlepszą pomoc przyniesiesz ludziom, gdy będziesz się za nich modliła. Modlitwa za innych jest największym wyrazem miłości”. Anioł Stróż przekazał nam przez Natuzzę bardzo ważne orędzie: „Nie ma piękniejszej rzeczy na ziemi od miłowania Boga całym swoim sercem. W chwili śmierci największy wyrzut sumienia stanowić będzie fakt, że nie staliśmy się święci. Minuta po minucie czyńcie wszystko dla miłości i stawajcie się świętymi”. Wszyscy, którzy spotykali się z Natuzzą – także ci, którzy przychodzili ze zwykłej ciekawości – odczuwali silne wezwanie do życia mocną, bezkompromisową wiarą, która ma się wyrażać w wytrwałej, codziennej modlitwie. W miarę upływu czasu władze kościelne zaczęły łagodzić swoje stanowisko w stosunku do Natuzzy. Nowy biskup, Enrico Nicodemo, wychodził z założenia, że trzeba cierpliwie czekać i nie wydawać przedwczesnych definitywnych opinii. Wielu księży zmieniło radykalnie swoją opinię o Natuzzy, przechodząc od totalnego sceptycyzmu do podziwu dla jej pokory, głębi i prostoty wiary oraz do akceptacji jej nadprzyrodzonych darów. Przy boku każdej przychodzącej do niej osoby Natuzza widziała anioła w postaci prześlicznego dziecka. Zawsze było ono po prawej stronie ludzi świeckich i po lewej kapłanów. W ten sposób Natuzza natychmiast rozpoznawała księży, którzy chcieli się ukryć i odwiedzali ją bez kapłańskiego stroju. Z ciała Natuzzy promieniował przepiękny zapach kwiatów, tak jak to miało miejsce w przypadku św. o Pio. Ten zapach wydobywał się również z różańców, krzyży oraz świętych obrazów, których dotknęła. Tysiące osób doświadczało tego zapachu również w bardzo odległych miejscach; był to dla nich znak duchowej obecności Natuzzy. Ten cudowny zapach był specjalnym znakiem danym jej przez Boga i świadczącym o jej świętości. Matka Boża w jednym ze swoich objawień powiedziała do Natuzzy: „Zbawiciel zlecił ci do wypełnienia bardzo ważne, bolesne i trudne zadanie, nie zniechęcaj się. On sam cię wspomaga i towarzyszy ci… Przez swoje cierpienia zbawisz wiele dusz”. Na swoim ciele Natuzza nosiła stygmaty – rany, które zadano Jezusowi podczas Jego Męki. Całe jej życie naznaczone było wielkim cierpieniem. Dzięki jej modlitwie setki tysięcy ludzi doznało szczególnych łask, duchowego odrodzenia, nawrócenia, uzdrowienia z różnych nieuleczalnych chorób. O wielkiej pokorze Natuzzy świadczą jej czyny i słowa. Tak Natuzza mówiła o sobie: „Jestem niczym, jestem ziemskim robakiem. Nie wiem, co mam powiedzieć, nie jestem ani jasnowidzem, ani nie czynię cudów. Ja się tylko modlę, a Jezus czyni cuda. Pan Jezus i Matka Boża dają mi siłę, abym przekazywała ludziom wiele radości i pogody ducha, tym wysoko postawionym i tym prostym – wszystkim bez wyjątku”. Innym razem mówiła: „Jestem przyzwyczajona do spotkań ze zmarłymi, już od dzieciństwa. Stało się to po raz pierwszy, gdy miałam 10 lat. Jest to dla mnie tak samo oczywiste jak widok ludzi żyjących. Co więcej, jestem ze zmarłymi w większej zażyłości aniżeli z żywymi. Tylko w piątki i w Wielkim Poście ich nie widzę, a w pozostałe dni zawsze ich spotykam. Świętych widzę czasami, nie zawsze. Matka Boża i Jezus objawiają mi się w okresie Wielkiego Postu oraz w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek. Jezus i Maryja mówią mi, że powinniśmy być dobrzy, pokorni i miłosierni, że świat nie jest światłem, lecz ciemnością! Jezus cierpi, ponieważ cały świat odnawia Jego ukrzyżowanie. Matka Boża mówi nam, że powinniśmy dużo się modlić, odmawiać różaniec. Poznaję różne sytuacje dzięki moim informatorom, którymi są aniołowie. Widzę ich, jakby byli dziesięcioletnimi dziećmi, bez skrzydeł – a więc nie tak, jak są przedstawiani na obrazach, lecz jako piękne, jaśniejące światłem dzieci, które zawsze udzielają dobrych rad. Każdy z nas ma obok siebie swojego Anioła Stróża. Widzę ich obok osób żyjących, a nie obok zmarłych. Aniołowie sugerują wiele rzeczy osobom żyjącym na ziemi. Widzę, jako aniołowie stoją po prawej stronie ludzi świeckich, a po lewej u księży. Czasami się zdarza, że kapłan przychodzi do mnie ubrany po świecku. Od razu wiem, że jest księdzem, ponieważ widzę jego anioła stróża po lewej stronie. Całuję jego rękę, a on mi mówi: „Jak się dowiedzieliście?”. Odpowiadam: „Widzę po waszej lewej stronie anioła stróża”. Jesienią 1944 r. Natuzza odkrywa, że jest w stanie błogosławionym. Wspólnie z mężem z radością oczekują narodzenia swego pierwszego dziecka. 14 czerwca 1945 r. rodzi się im syn Salvatore. Niedługo potem przeprowadzają się do trochę większego domu. Natuzza z wielką miłością troszczy się o swego męża i pierworodnego syna. W dalszym ciągu doświadcza mistycznych stanów, spotyka się ze zmarłymi, objawiają się jej Pan Jezus oraz Matka Boża, a w Wielkim Poście otwierają się jej krwawiące rany – stygmaty, które świadczą o jej współcierpieniu z Chrystusem. Pragnie to wszystko utrzymać w ukryciu i tajemnicy, co jednak okazuje się niemożliwe. Każdego dnia do jej ubogiego domu nieustannie pukali ludzie, którzy przyjeżdżali z różnych zakątków Italii, a także z zagranicy. Wszyscy, którzy spotykali się z Natuzzą, odczuwali bliskość niewidzialnego Boga oraz wielką potrzebę nawrócenia, pogłębienia swojej wiary i nawiązania osobistego kontaktu z Chrystusem.
Całkowicie oddana w służbie innym – W lutym 1948 r. lekarz Silvio Scuteri odwiedził swoich przyjaciół w Rzymie. Wśród zaproszonych gości był tam także dziennikarz pracujący w dzienniku „La Tribuna”. Na spotkaniu doktor Scuteri z wielkim entuzjazmem opowiadał o młodej mistyczce Natuzzie Evolo, o jej nadzwyczajnych, nadprzyrodzonych darach. Dziennikarz „La Tribuny” spisał te wszystkie informacje i następnie opublikował sensacyjny artykuł w swojej gazecie. W krótkim czasie wszystkie największe dzienniki włoskie, takie jak m.in. „Corriere della Sera” czy „Il Giornale d’Italia”, rozpisały się na temat Natuzzy Evolo. Ponadto w środkach masowego przekazu we Włoszech odbyła się ożywiona debata lekarzy, psychologów, psychiatrów oraz innych ekspertów próbujących wyjaśnić nadzwyczajne zjawiska związane z tą młodą mistyczką. W ten sposób Natuzza stała się znana w całych Włoszech. Dla niej i dla jej męża rozpoczął się wtedy bardzo trudny czas – z powodu tłumów ludzi, którzy każdego dnia gromadzili się przed ich skromnym mieszkaniem, aby się spotkać z Natuzzą. Przyjeżdżali tam dziennikarze i fotografowie z różnych redakcji, a także przedstawiciele Watykanu, oczywiście incognito. Ekipy naukowców i lekarzy przeprowadziły najróżniejsze badania kliniczne Natuzzy. Ich wyniki jednoznacznie wskazały, że u mistyczki nie występuje żadna psychiczna ani nerwowa choroba. Natuzza przyjmowała ludzi we wszystkie dni tygodnia z wyjątkiem piątku oraz w okresie Wielkiego Postu, kiedy to nosiła na swoim ciele krwawiące rany, stygmaty, oraz uczestniczyła w męce i śmierci Chrystusa. Sądzi się, że w okresie od 1943 do 1970 r. przez skromne mieszkanie Evolów przewinęło się około miliona ludzi. Były dni, kiedy przybywało tam nawet do 400 osób. Wielu ludzi mówiło o spotkaniach z Natuzzą w miejscach, w których mogła się ona znaleźć tylko dzięki darowi bilokacji. Największym pragnieniem mistyczki było to, aby wszyscy kochali Jezusa. To sam Bóg przez nią przemawiał i wzywał ludzi do nawrócenia. Każdy, kto spotkał Natuzzę, doświadczał jej wielkiej prostoty i pokory. Chociaż była ona osobą bardzo ubogą, od nikogo nie przyjmowała żadnych pieniędzy ani podarków. Była całkowicie oddana w służbie ludziom, ale nigdy nie zaniedbywała swoich obowiązków względem męża ani w wychowaniu pięciorga swoich dzieci. 27 listopada 1947 r. Natuzza urodziła drugiego syna, Antoniego, a 29 maja 1950 r. dziewczynkę Annę Marię. Po jej urodzeniu mistyczka z mężem i dziećmi przenoszą się do nieco większego mieszkania. Pewne majętne małżeństwo, po pierwszym spotkaniu z Natuzzą, wykupiło w jej sąsiedztwie dom i wybudowało prywatną kaplicę, aby ludzie oczekujący na spotkanie ze stygmatyczką mieli się gdzie modlić. Kiedy Natuzza urodziła trzecie dziecko, lekarze stwierdzili, że już nie będzie mogła mieć więcej potomstwa. Dla Boga jednak nie ma nic niemożliwego: wbrew lekarskim orzeczeniom Natuzza poczęła i urodziła w 1954 r. córkę Angelę, a w 1956 r. syna Francesca. Redemptorysta o. Vincenzo w jednej z radiowych audycji w 1982 r. tak mówił o włoskiej mistyczce: „Kiedy ją spotkałem, czułem, że ma duszę wypełnioną Bogiem. Nie trzeba się dziwić, że ta obfitość łaski Bożej objawia się w nadzwyczajnych znakach. Są to znaki, które Chrystus daje duszom ściśle z Nim zjednoczonym, aby te znaki służyły apostołowaniu, aby ludzie, którzy do niej przychodzą, otrzymali w swoim sercu poznanie Chrystusa. W osobie tej kobiety jaśnieje światło Chrystusa. Nie tylko w sposobie mówienia, ale także w jej codziennym życiu, w pracach domowych od rana do wieczora, gdy opiekuje się dziećmi i swoim mężem. Nosi ona w sobie zawsze obraz Jezusa, tak że każdy jej gest i ruch przedstawia gest i ruch Jezusa”. Natuzza była pełna ofiarnej miłości, najpierw dla męża i dzieci, ale także dla wszystkich ludzi. Jej miłość bliźniego wyrażała się w heroicznym zaangażowaniu w niesienie pomocy ludziom potrzebującym duchowego wsparcia, poznania woli Boga i nawrócenia. Natuzza miała szczególny dar od Boga, gdyż każdy, kto do niej przychodził, odczuwał, że jest kochany w sposób jedyny i niepowtarzalny. Miała też charyzmat przyjmowania na siebie cierpień ludzi, którym wypraszała różne łaski u Boga. Mistyczka powstrzymywała się od krytyki i wszelkich negatywnych ocen. Powtarzała: „dusza nie osądza duszy”. Natuzza nieustannie zachęcała odwiedzających ją ludzi do częstego zwracania się o pomoc do swojego Anioła Stróża, do zawierzania siebie Jezusowi przez Maryję. Pewnego dnia jej Anioł Stróż nauczył ją następującej modlitwy: „Dziewico Maryjo, ucieczko mojego serca, spraw, abym zawsze karmiła się Niepokalanym Ciałem Zbawiciela za nawrócenie grzeszników”. Następnie wyjaśnił jej, co to znaczy, że dusza ludzka, która jest całkowicie oddana Jezusowi, daje Mu „schronienie”: „Wielu ludzi walczy z Bogiem – wyjaśniał Anioł Stróż – a przez to wyrządza wiele zła w świecie, dlatego Jezus w swoim nieskończonym miłosierdziu »chroni się« w całkowicie Mu oddanych czystych ludzkich sercach, aby Prawdę uczynić widzialną i w ten sposób wzywać do nawrócenia. Wtedy każdy, kto widzi, nie może negować tego, co widzi. Niestety, tak jak Wcielone Słowo nie zostało przez wielu rozpoznane, kiedy przyszło na świat, również dzisiaj wielu nie ma dobrej woli i nie chce rozpoznać Chrystusa działającego w Kościele i ukrytego w czystych ludzkich sercach”.
Orędzia z nieba – Całą tajemnicę swego serca Natuzza otwiera tylko przed swoim spowiednikiem ks. Capellupą oraz swym kierownikiem duchowym ks. Tomasellim. Ksiądz Capellupo od 1946 r. dokładnie notował wszystkie nadprzyrodzone objawienia, wizje i orędzia, które Natuzza mu opisywała. Pewnego razu mistyczka zapytała się Matki Bożej, kiedy się zakończą różne nieszczęścia, które nawiedzają ludzkość. W odpowiedzi usłyszała, że nastąpi to wtedy, gdy ludzie się nawrócą. Wielu ludzi żyje tak, jakby Boga nie było, trwa w niewoli grzechów i w ten sposób ponawia ukrzyżowanie Jezusa. Matka Boża prosiła o wytrwałą modlitwę w intencji nawrócenia grzeszników, a jeżeli będziemy tej modlitwie wierni, to wtedy nastąpi cud ich powrotu do Boga. „Daj mi dusze” – mówił do Natuzzy Pan Jezus w 1967 r. „Pragnę wszystkich zbawić. Myśl o Mnie w swoim sercu, zawsze o Mnie pamiętaj. To Ja żyję w tobie. Odrzucaj zawsze od siebie gniew, zniechęcenie i wszelkie urazy. Nie buntuj się nigdy przeciwko cierpieniu. W twoim bólu jestem zawsze z tobą. Uświadamiaj ludziom, że jestem Bogiem pełnym miłości i miłosierdzia i widzę wszystko. Niech korzystają z czasu mojego miłosierdzia, bo w chwili śmierci będzie już za późno”. Jedynym sensem naszego życia na ziemi jest dojrzewanie do życia wiecznego w niebie. Idąc drogą Bożych przykazań, żyjąc wiarą, która działa przez miłość, pozwalamy Chrystusowi, aby swoją miłością nas przemieniał, przebóstwiał i czynił „uczestnikami boskiej natury” (2 P 1,4). Niestety, wielu ludzi żyje tak, jakby Boga nie było, lekceważąc i łamiąc Boże przykazania oraz pogrążając się w strasznej niewoli sił zła, której ostateczną konsekwencją jest wieczność piekła. „Jezus bardzo cierpi, gdyż cały świat ponawia Jego ukrzyżowanie” – mówiła Matka Boża Natuzzie. „Ludzie myślą tylko o sprawach ziemskich, zaniedbując życie duchowe, a więc swoje dusze. Nie zdają sobie sprawy z tego, jak życie ziemskie jest krótkie. Mogą zdobyć cały świat, ale gdy nie są z Jezusem, zatracają swoją duszę. Jezus jest dobry i pełen miłosierdzia, ale ostrzega: »nie nadużywajcie mojego miłosierdzia«. Módl się za wszystkie moje dzieci, które stoją na krawędzi przepaści, ponieważ nie słuchają mojego matczynego wezwania do nawrócenia i gardzą Bożym miłosierdziem”. Poprzez Natuzzę Pan Jezus kierował swoje orędzia do konkretnych ludzi. Wzywał ich do radykalnego zerwania ze wszelkim złem. Trwanie w śmiertelnych grzechach jest przyczyną największych życiowych tragedii, a jeżeli nie będzie nawrócenia, stan taki doprowadzi do utraty życia wiecznego. W jednym ze swoich orędzi Pan Jezus ostrzegał: „Podążasz w kierunku śmierci wiecznej z powodu nieuporządkowanego uczucia do osoby, którą wybrałem jako mojego umiłowanego ucznia. Biada temu, kto wywołuje zgorszenie, które jest powodem pokusy dla innych dusz! Córko moja, wejdź w siebie! Pragnę cię przytulić moimi zakrwawionymi ramionami! Tylko Ja jestem źródłem szczęścia. Nie uciekaj ode Mnie, moja córko! Kto ciebie ukochał bardziej niż Ja? Kto przelał za ciebie chociażby jedną kroplę krwi? Wpatruj się we Mnie, jak umieram na krzyżu, wtedy usłyszysz w swoim wnętrzu ten wyrzut, który przywróci ci pokorę i żal za grzechy. Zanim przyjdę jako sędzia, na oścież otwieram wielką bramę mojego miłosierdzia! Póki jest jeszcze czas, wysłuchaj mojego wezwania do nawrócenia”. Natuzza Evolo całym swoim sercem kochała Kościół katolicki i była Mu całkowicie posłuszna, gdyż wiedziała, że Kościół to Chrystus, który gromadzi wokół siebie wszystkich grzeszników, aby wyzwalać ich z grzechów i czynić świętymi. Mistyczka otrzymała od Jezusa orędzia wzywające do nawrócenia nie tylko świeckich, ale także niektórych kapłanów i zakonników. Poprzez Natuzzę w 1970 r. Pan Jezus skierował do pewnego kapłana następujące słowa: „Synu mój, zadajesz Mi wielkie cierpienie! Oddaliłeś się ode Mnie, ulegając pokusom diabła. Nie pamiętasz, że Ja, odwieczny Bóg, zostałem odarty z szat, poddany biczowaniu, cierniem ukoronowaniu, a potem zostałem przybity gwoźdźmi do krzyża. Słyszałem wszystkie obelgi i doświadczyłem najbardziej haniebnej śmierci. Wszystko to dla twojego zbawienia! Ty jednak przestałeś rozważać tajemnicę mojej męki. Zwiodła cię wielka, intensywna rozkosz ciała i zacząłeś lekceważyć celibat związany z twoim stanem kapłańskim. Zamiast mojej miłości wybierasz przyjemność. Każdego dnia stajesz przy ołtarzu i karmisz się moim najczystszym, zmartwychwstałym Ciałem, ale wtedy Mnie maltretujesz. Dlaczego tak Mnie traktujesz? Jestem samą miłością! Zaufaj mojemu miłosierdziu, wtedy doznasz cudu przebaczenia, oczyszczenia, odzyskasz utraconą wolność, radość czystej miłości i wrócisz wolny do mojego Serca. Czekam na ciebie z miłością”. Podczas objawienia 27 czerwca 1968 r. tak Pan Jezus mówił do Natuzzy: „Córko moja, jak wiele dusz zatraca się na wieki! Moje cierpienie oraz krew wylana na krzyżu za zbawienie wszystkich ludzi są deptane i wzgardzone. Pocieszaj Mnie swoją gorącą miłością. Kocham serca hojne, które z miłości do innych zapominają o sobie”.
Tajemnicze napisy – Antonio Magro, korespondent włoskiego dziennika „Il Risorgimento”, był świadkiem tajemniczego krwawienia Natuzzy oraz pojawienia się symboli religijnych na chusteczce, którą została otarta krew mistyczki. Magro w towarzystwie innych swoich kolegów dziennikarzy znajdował się w skromnym mieszkaniu Natuzzy, która trzymając syna w swoich rękach, odpowiadała na pytania dziennikarzy. W pewnym momencie było widać, że kobieta źle się poczuła, a na jej twarzy pojawiła się krew. Jeden z dziennikarzy spontanicznie wyciągnął chusteczkę i otarł jej twarz. Wówczas na oczach wszystkich zgromadzonych (wśród których była ekipa filmująca całe zdarzenie) na chustce pojawił się obraz puszki z Najświętszym Sakramentem, z dwoma aniołami i napisem po łacinie: „Deus in terra visus est” [Boga widziano na ziemi]. Od 1947 r. tajemnicze krwawienia stawały się u Natuzzy coraz częstsze, szczególnie wtedy, gdy uczestniczyła we Mszy św. Na chusteczkach, którymi się ocierała, pojawiały się teksty modlitw oraz różnego rodzaju symbole religijne. Proboszcz Natuzzy ks. Silipo, udzielając jej Komunii św., widział, jak na jej twarzy pojawiała się krew. Spisał wiele świadectw dotyczących tego niespotykanego zjawiska, wspominając zakłopotanie Natuzzy, gdy ciekawscy tłoczyli się wokół niej, aby obserwować krwawienie i powstawanie napisów. Te tajemnicze krwawienia były zapowiedzią stygmatów – dużych, krwawiących i bolesnych ran, widzialnych znaków zjednoczenia się Natuzzy z Chrystusem w tajemnicy Jego męki i śmierci krzyżowej. Najczęściej na chusteczkach pojawiały się Niepokalane Serca Jezusa i Maryi, przebite krzyżami, a także gołębica – symbol Ducha Świętego, różni święci, męczennicy, a także znaki czyśćca z napisem: „czasowa kara”. Ksiądz Gallo pisze, że na chusteczce, którą przechowuje, a którą wcześniej otarła swoją krew Natuzza, widnieje napis: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a stracił swoją duszę i Boga?”. Innym razem, kiedy mistyczka otarła swoją zalaną krwią twarz chusteczką, pojawiła się na niej następująca modlitwa: „Oczyść, Panie, nasze serca, uświęć każdą intencję i przywróć naszym duszom biel lilii”. Francesco Mesiano i Francesco Lojacono, który był prokuratorem generalnym Sądu Apelacyjnego w Catanzaro, napisali dwa świadectwa, opublikowane (4 i 6.02.1948 r.) w „Il Giornale d’Italia”, w których potwierdzili autentyczność charyzmatów Natuzzy. Te świadectwa sprowokowały ożywioną polemikę na łamach prasy. Neuropatolog i endokrynolog prof. Nicola Pende stwierdził, że tajemnicze krwotoki u Natuzzy wraz z pojawiającymi się w związku z nimi napisami i religijnymi symbolami nie mogą być wynikiem działania chorej ludzkiej psychiki. Przypadek Natuzzy diametralnie różni się od tych, które zaobserwowano u fakirów i mistrzów jogi. Krew wydobywająca się z ciała Natuzzy tworzyła bowiem napisy i obrazy w taki sposób, jakby była kierowana przez jakąś inteligencję. Nauka nie jest w stanie wyjaśnić tego typu zjawisk. W latach 1978-1979 prof. Francesco Aragona przeprowadził naukowe badania napisów i znaków utrwalonych na chusteczkach, którymi wycierano krew wypływającą z ciała Natuzzy. Badania te wykazały, że napisy i symbole religijne znajdujące się na analizowanym materiale są wywołane przez krew mistyczki. Kiedy dr Mole przyłożył chusteczkę na krwawiącą ranę lewego nadgarstka Natuzzy, na jego oczach pojawił się werset z Pieśni nad Pieśniami oraz siedem różnych symboli religijnych. Dla naukowca był to ewidentny nadprzyrodzony znak wzywający go do nawrócenia. Natomiast chirurg Umberto Corapi opisał, co na własne oczy zobaczył w Wielki Piątek 1977 r.: „Ze skroni wyciekła kropla krwi, która spadła na poduszkę, i wtedy natychmiast pojawił się napis dużymi literami: PRZYJDŹCIE DO MNIE WSZYSCY. To wszystko dokonało się na moich oczach z nienaturalną prędkością”.
Początki stygmatów – Podobnie jak św. o. Pio Natuzza miała charyzmat szczególnego upodobnienia się do Chrystusa, który polegał na doświadczeniu mistycznego przebicia serca i rany duszy. W mistyce określa się ten stan jako transwerberacja. Tak św. ojciec Pio opisał to mistyczne wydarzenie: „Właśnie spowiadałem naszych chłopców, piątego wieczorem, gdy w jednym momencie zostałem napełniony niesamowitym lękiem na widok jakiejś niebiańskiej postaci, która ukazała się oczom mojej inteligencji. W ręce trzymała coś w rodzaju narzędzia podobnego do długiego, dobrze wyostrzonego kawałka metalu, z którego ostrza, jak się zdawało, wychodził ogień. Widzieć to wszystko i przyglądać się tej osobie wbijającej z całą siłą wyżej wspomniane narzędzie było jednym i tym samym. Z trudem zajęczałem z bólu; czułem, że umieram. Powiedziałem chłopcu, aby odszedł, ponieważ czułem się źle i nie miałem siły, by kontynuować [spowiedź]. To męczeństwo trwało bez przerwy aż do ranka siódmego dnia miesiąca. Od tego dnia jestem śmiertelnie zraniony. W głębi mojej duszy czuję ranę, która będąc zawsze otwartą, sprawia, że nieustannie doznaję katuszy”. Transwerberacja miała przede wszystkim na celu upodobnienie mistyka do Chrystusa ukrzyżowanego. Ten szczególny dar miało wielu świętych, między innymi św. Franciszek i św. Teresa z Ávila. Natuzza otrzymała przywilej transwerberacji, czyli mistycznego zranienia duszy, już w wieku 14 lat. W Wielki Piątek, przeżywając mękę Chrystusa, w pewnej chwili poczuła przeszywający ból spowodowany mistycznym przebiciem klatki piersiowej, które dotarło i zraniło serce. Mistyczka mówiła, że doświadczyła wtedy wielkiego bólu fizycznego i równocześnie głębokiej Bożej radości, żywego płomienia miłości. Przez pięć-dziesięć minut jej ciało znajdowało się w stanie jakby śmierci; chociaż nie mogła wykonać nawet najmniejszego ruchu, to jednak była całkowicie świadoma. Anatomiczna krwawiąca rana po przebiciu boku pojawiła się u Natuzzy dopiero, gdy miała ona 25 lat. Od 1955 r. stygmaty u Natuzzy Evolo stawały się coraz większe i coraz bardziej widoczne, szczególnie na jej stopach, rękach, kolanach i w boku. Uaktywniały się one w okresie Wielkiego Postu; były to duże, krwawiące rany, które wydzielały niesamowicie silny zapach kwiatów, ze strupami w kształcie krzyży lub innych symboli religijnych. Stygmaty zabliźniały się w Niedzielę Zmartwychwstania i po kilku dniach znikały. Począwszy od 1955 r., w okresie Wielkiego Postu Natuzza doświadczała strasznych cierpień męki i śmierci Chrystusa, które osiągały największe natężenie w Wielkim Tygodniu. Rany pojawiały się u niej w miejscach, w których rany miał Chrystus – a więc w nadgarstkach i na nogach, tak jak u Chrystusa po przybiciu Go gwoźdźmi do krzyża. Uwidoczniała się również duża krwawiąca rana po przebiciu boku. Otwierały się też u niej rany na plecach, brzuchu i w okolicach klatki piersiowej po uderzeniach bicza, a także na barkach – na skutek niesienia poprzecznej belki krzyża. Na głowie i czole Natuzzy ujawniły się kłute rany po cierniach koroy cierniowej. Na obu kolanach mistyczka miała rozległe rany, przy czym na lewym widoczne były rysy twarzy Jezusa. Chirurg Rocco Mole, który badał Natuzzę, dokładnie sfotografował wszystkie te stygmaty i je opisał. Najbardziej zdumiewał lekarzy fakt, że skóra pomiędzy ranami była nienaruszona: nie było miejsc zapalnych ani opuchlizny, ani zmian grzybiczych, ani ropienia, a tylko skrzepy krwi. Rany wydzielały wspaniały zapach. Było to coś nadzwyczajnego i niesamowitego. U Natuzzy nie trzeba było stosować żadnych leków, gdyż w Niedzielę Zmartwychwstania wszystkie te jej rany same się zabliźniały. Poprzez stygmaty Natuzzy Evolo Jezus przypomina ludziom, że tajemnica Jego zbawczej męki, śmierci i Zmartwychwstania jest ciągle obecna, bo w Bogu nie ma czasu – w Nim jest ciągłe „teraz”. To każdy z nas swoimi grzechami przyczynia się do męki i śmierci Jezusa i każdego z nas Jezus zaprasza, abyśmy przez sakramenty pokuty oraz Eucharystii uczestniczyli w tajemnicy Jego Zmartwychwstania, definitywnego zwycięstwa nad wszelkim grzechem, śmiercią i szatanem. Najgłębszy sens mistycznego wpółcierpienia z Jezusem w Jego męce i śmierci wyjaśnia On sam w słowach skierowanych do św. Faustyny: „Kiedy konałem na krzyżu, nie myślałem o sobie, ale o biednych grzesznikach i modliłem się do Ojca za nimi. Chcę, ażeby i ostatnie chwile twoje były zupełnie podobne do Mnie na krzyżu. Jedna jest cena, za którą się kupuje dusze – a tą jest cierpienie złączone z cierpieniem moim na krzyżu. Miłość czysta rozumie te słowa, miłość cielesna nie pojmie ich nigdy” (Dz. 324).
Ks. Mieczysław Piotrowski
milujciesie.org.pl